Eksperci - planowana polityka energetyczna to dalszy wzrost cen energii

Projektowana przez rząd polityka energetyczna faworyzuje wielką elektroenergetykę i idzie w kierunku dalszego wzrost kosztów energii - oceniali eksperci podczas konferencji "Możliwości wynikające z zielonej transformacji energetycznej Polski".

Jak mówił prof. Jan Popczyk z Politechniki Śląskiej "polska energetyka to dziś wielkie pole minowe, które na samym początku trzeba spróbować rozminować, żebyśmy nie zostali zdziesiątkowani". Jego zdaniem, polityka energetyczna rządu jest tworzona pod kątem wielkiej energetyki, tymczasem to oddolne trendy powinny decydować o kierunkach rozwoju. Tylko wtedy system będzie mógł przyjąć odpowiednią liczbę OZE, które są decydujące dla obniżenia kosztów energii - ocenił Popczyk.

Jak podkreślał, do osiągnięcia w 2050 r. zerowej emisji z całego sektora energii nie potrzeba polityki klimatycznej i jej celów, wystarczy oprzeć się na ekonomii. W pierwszej kolejności zmienić system cen energii opartych o zasadę, że cena pokrywa koszty spółek energetycznych.

Reklama

Najpierw się liczy koszty, a potem wyznacza cenę, żeby je pokryć. "Konieczna jest zmiana w kierunku cen krańcowych, dynamicznych, które równoważą popyt i podaż nawet w krótkim przedziale czasowym" - tłumaczył prof. Popczyk. Wtedy, jak podkreśla, w polskim systemie ujawnią się "uśpione" zasoby wytwórcze, które w dzisiejszym modelu nie są używane albo pomijane.

Popczyk zwracał uwagę, że dążąc do zerowej emisji w 2050 r., należy koniecznie brać pod uwagę nie tylko elektroenergetykę, ale też dążyć do elektryfikacji ciepłownictwa - m.in. za pomocą pomp ciepła - i transportu. Te trzy cele należy traktować jako jedność, traktując je osobno, do niczego nie dojdziemy - zaznaczył.

Jego zdaniem, na świecie jest w tej chwili coraz więcej przykładów na to, że gaz nie będzie potrzebny jako paliwo przejściowe na drodze do zeroemisyjnej energetyki. "W Chinach do niedawna gaz miał być takim pomostem, ale teraz Chińczycy doszli do wniosku, że go nie potrzebują, i że poradzą sobie wykorzystując istniejące zasoby, w tym i węglowe oraz inwestując od razu w OZE" - mówił.

Jak dodał prof. Popczyk, także przykład Niemiec, gdzie zużycie gazu w elektroenergetyce znacząco spada dowodzi, że świat wszedł już w trajektorię rozwoju OZE i gaz nie jest potrzebny.

Jednocześnie Popczyk zakwestionował rządowe plany budowy energetyki jądrowej. Wskazywał, że jest to wysiłek inwestycyjny poza zasięgiem Polski, a wielkie bloki jądrowe w systemie powodują wzrost trudności jego bilansowania przy jednoczesnej dużej obecności OZE.

Prezes Instytutu Energii Odnawialnej Grzegorz Wiśniewski oceniał z kolei, że w 2015 r. w Polsce ostatecznie porzucono koncepcję rozwoju otwartej, innowacyjnej energetyki z silnym filarem lokalnym. Przy czym już od 2006 r., od utworzenia pionowo zintegrowanych grup energetycznych kolejne rządy realizowały politykę pod dyktando wielkich koncernów, a od 2016 r. rozwój OZE zupełnie zahamowano. Po 30 latach zmian wróciliśmy do węgla i monopolu bez widoków na spadek kosztów energii, a projekt PEP to dalsze pogłębienie tego stanu - oceniał.

Zdaniem Wiśniewskiego, Polska idzie tu w dokładnie przeciwnym kierunku niż UE, co jest niebezpieczne, m.in. z powodu wzrostu cen energii. Z obecnej sytuacji nie wyjdziemy bezkosztowo, ale kiedy w UE ceny będą już spadały, w Polsce będą dalej rosły - oceniał. Potrzebny jest kompleksowy plan transformacji energetycznej na minimum 10 lat, opracowany w warunkach szerokiego konsensusu politycznego dla akceptowalnych wzrostów cen energii - mówił Wiśniewski.

Andrzej Kassenberg z Instytutu na rzecz Ekorozwoju ocenił, że wszystkie prognozy zużycia energii w projekcie PEP są zawyżone. Jak mówił, budowę takiej polityki należy zacząć od myślenia, ile energii potrzebujemy i ile możemy oszczędzić, a nie ile czego zbudować. Cała ta polityka ma na celu budowę jak największych mocy, tymczasem dzięki oszczędnościom część z tych inwestycji może się okazać niepotrzebna.

Efektywność można podnosić mechanizmami rynkowymi, ale i technicznie, np. poprzez energooszczędne budownictwo, gdzie potencjał obniżenia zużycia sięga 70 proc. - wskazywał Kassenberg.

Program Energia Plus ma obniżyć ceny energii poprzez upowszechnienie - przy pomocy nowoczesnych technologii - modelu prosumenckiego, jeszcze w br. z programu powinni skorzystać wszyscy: gospodarstwa domowe, drobni handlowcy, przedsiębiorcy, samorządy, fundacje, wielcy producenci - mówi PAP szefowa MPiT Jadwiga Emilewicz.

Program Energia plus ma zostać w całości przedstawiony w niedzielę na konwencji programowej Porozumienia. Zdaniem szefowej Ministerstwa Przedsiębiorczości i Technologii program wpisuje się w przygotowany przez ME, obecnie konsultowany, projekt polityki energetycznej państwa. "Projekt polityki energetycznej państwa zakłada również istnienie źródeł energii odnawialnej. A przypomnę, że to jest bardzo ważny element, jeżeli chodzi o rok 2020, do kiedy to Polska zadeklarowała się wprowadzić określony miks energetyczny" - podkreśliła.

W ocenie Emilewicz rok 2019 będzie "rokiem prosumentów", w którym uda się w Polsce uwolnić możliwości masowej, powszechnej i co istotne zielonej produkcji energii. "Przygotujemy odpowiedni pakiet legislacyjny tak, aby te instalacje pojawiły się realnie jeszcze w tym roku, aby rzeczywiście przedsiębiorcy mogli czerpać korzyści z tego tytułu jeszcze w 2019 r." - zaznaczyła.

Minister Emilewicz wskazała, że działania ostatnio podjęte przez rząd w postaci ustawy obniżającej ceny energii elektrycznej w Polsce były konieczne, ale mają charakter doraźny. W perspektywie długofalowej - zaznaczyła - Zjednoczona Prawica chce zaproponować program Energia plus, który ma opierać się na rozwoju powszechnej energetyki prosumenckiej.

"Kto to jest prosument? Prosument to ten, kto konsumuje, a zatem kupuje energię, ale to także ten, kto tę energię wytwarza" - wyjaśniła Emilewicz. Jak dodała, gospodarstwa domowe mogą stać się - dzięki nowoczesnym technologiom, takim jak np. instalacje fotowoltaiczne czy mikroelektrownie wodne - małymi producentami energii. "Mamy na to przyzwolenie w aktach prawnych, ustawa o OZE umożliwia każdemu z nas stanie się takim prosumentem" - mówiła Emilewicz.

"To jest mechanizm, który długoterminowo pozwoli obniżyć cenę energii dla gospodarstw domowych, dla samorządów oraz dla małych i średnich przedsiębiorców" - wskazała minister. Zapowiedziała, że status prosumentów zyskają także przedsiębiorcy: "Będziemy chcieli stworzyć warunki prawne, aby mały i średni przedsiębiorca również mógł stać się takim generatorem, co da mu stabilność, jeśli chodzi o cenę energii, ale też obniży koszty energii".

Pomysł ten - według Emilewicz - zakłada także możliwość tworzenia klastrów energetycznych, opartych na energetyce odnawialnej w samorządach czy wspólnotach mieszkaniowych.

Pytana o koszty programu, zaznaczyła, że ceny instalacji fotowoltaicznych w ciągu ostatnich trzech-czterech lat spadły o 40-50 proc. "Przedsiębiorcy mówią nam, że nie potrzebują dotacji, oni dzisiaj potrzebują instrumentu zwrotnego, długoterminowego, czy to produktu bankowego kredytowego, ale także leasingu, który pozwoli im stosunkowo tanio taką instalację u siebie zainstalować i ją eksploatować" - podkreśliła.

Pobierz darmowy program do rozliczeń PIT 2018

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »