Eksperci: Zawieszenie progu ostrożnościowego nie poruszyło rynków
Zawieszenie przez rząd pierwszego progu ostrożnościowego, który zakłada, że dług publiczny nie może wynieść więcej niż 50 proc. PKB, nie poruszyło rynków finansowych, świat przyjął to ze spokojem - uważają eksperci.
We wtorek rząd opowiedział się we wtorek za zawieszeniem pierwszego progu ostrożnościowego. Zmianę taką przewiduje przyjęty przez rząd projekt nowelizacji ustawy o finansach publicznych. W sierpniu ma być przedstawiona nowelizacja budżetu z deficytem większym o 16 mld zł.
Główny analityk Domu Inwestycyjnego Xelion Piotr Kuczyński powiedział, że decyzja o zawieszeniu progu nie poruszyła rynków finansowych.
- Od momentu konferencji premiera, podczas której poinformował o decyzji rządu, złoty znacznie się umocnił, a rentowność obligacji skoczyła o 0,1 punktu procentowego, a dzisiaj spadła o 0,2 punktu procentowego. Inaczej mówiąc, świat powiedział "a co nas to obchodzi" - powiedział Kuczyński.
Wyjaśnił, że rynki finansowe wiedziały o tym, że należy znowelizować budżet, i że z powodów formalnych nie da się tego zrobić, przy obowiązywaniu 50 proc. progu.
- Wszyscy rozsądni zakładali, że ten próg zostanie usunięty. Został on zawieszony. Nie poruszyło to rynków finansowych, nie zapłacimy drożej, tym którzy będą chcieli kupować nasz dług, nasze obligacje. Nie ma to żadnego znaczenia - powiedział.
W jego ocenie próg zostanie zawieszony lub znacznie zmodyfikowany do momentu wejścia w życie nowej reguły wydatkowej, nad którą rząd pracuje.
Jak dodał, progi 50 proc. i 55 proc. sami sobie narzuciliśmy. - Wielu ekonomistów mówi, że niezbyt rozsądnie, bo w momentach trudnych one przeszkadzają w pobudzaniu gospodarki - powiedział.
- Najważniejszego progu, czyli 60 proc. który jest również w Traktacie z Maastricht i który obowiązuje nas również przy wejściu do strefy euro - tego progu zmienić się nie da, bo jest w konstytucji, a wiemy, jak trudno jest zmienić konstytucję - powiedział.
Zdaniem prezydenta Centrum im. Adama Smitha Roberta Gwiazdowskiego fakt, że inwestorzy przyjęli decyzję rządu bez emocji nie dziwi, ponieważ rynki nie przejmują się takimi decyzjami. - Na rynkach finansowych najbardziej zarabia się na zmienności. Gracze najbardziej zarabiają na gwałtownym odwróceniu jakiegoś trendu. W związku z powyższym dla nich największa nadzieja na zyski pojawia się, gdy rząd traci wiarygodność. A jeśli jest spokój, to i oni są spokojni - wyjaśnił ekspert.
Według niego decyzja rządu charakteryzuje się pewną niekonsekwencją. - Po to zapisano te progi, byśmy wiedzieli, że nie możemy ich przekroczyć. Tymczasem rząd mówi, że teraz je przekroczą, ale progi nadal będą obowiązywały, kiedy będzie lepsza sytuacja. Nazwałbym to intelektualną aberracją. Gdyby rząd chciał się wykazać jakąkolwiek konsekwencją, to powinien powiedzieć na przykład, że progi są zupełnie zbędne. Wtedy można byłoby z tym dyskutować, zgodzić się lub nie. Ale teza, że progi są dobre, ale nie wtedy gdy się do nich zbliżamy - to się w głowie nie mieści - powiedział Gwiazdowski.
Premier Donald Tusk poinformował we wtorek, że rząd przyjął korektę ustawy o finansach publicznych. Zgodnie z zaproponowanymi w projekcie zmianami, w 2013 i 2014 roku zawieszone byłoby działanie 50-proc. progu ostrożnościowego (określa on relację długu publicznego do PKB) i reguły wydatkowej, według której wydatki mogą rosnąć nie więcej niż inflacja plus jeden proc. Dodał, że rząd kończy prace nad dużą ustawą o nowej, stabilizującej regule wydatkowej, która powinna wejść w życie jeszcze w tym roku.
Tusk zapowiedział także, że rząd przedstawi w sierpniu projekt nowelizacji budżetu na 2013 r. Ministerstwa będą musiały obciąć swoje wydatki o 8,5-8,6 mld zł, a tegoroczny deficyt budżetowy zostanie zwiększony o 16 mld zł. Szef rządu tłumaczył, że nowelizacja jest konieczna w związku z niższymi dochodami, jakie Polska odnotowała w pierwszym półroczu. Wskazał, że szczególnie trudne pod tym względem były miesiące zimowe i wczesnowiosenne.
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze