Elity, biznes, bieda: Trzy różne Polski

Jedną Polskę zamieszkują politycy, dziennikarze i elita biznesowa. Drugą można znaleźć w rozkwitających nowoczesnych centrach handlowych. Elity muszą pamiętać o podupadłych blokowiskach małych miast i o wsiach.

Różnice między elitą polityczną a zwykłymi ludźmi, między bogatymi a biednymi istnieją w większości państw. Ale w Polsce są one szczególnie ostre. Prawo i Sprawiedliwość, partia braci Kaczyńskich, która wygrała niewielką różnicą zeszłoroczne wybory, skupiła się na oczyszczeniu życia publicznego z resztek komunistycznych wpływów. Nie wykazała dotąd większego zainteresowania reformami gospodarczymi. Na razie wygląda na to, że Kaczyńscy przyjmują za pewnik dobry stan gospodarki, bowiem kraj korzysta z owoców wcześniejszej restrukturyzacji.

Reklama

Ponad 5-proc. wzrost PKB

W 2006 roku ekonomiści kilka razy podwyższali swoje prognozy. Na bieżący rok spodziewają się 5,5-proc. wzrostu PKB, zaś w następnym roku szacują go na 5 proc. Trwa boom inwestycyjny, ostrożne dotychczas krajowe firmy rzuciły się do konkurowania z międzynarodowymi korporacjami, także w sektorze usług.

Bezpośrednie inwestycje zagraniczne utrzymują wysoki poziom (w tym roku przewiduje się 10 mld dolarów), mimo że część ekonomistów przewidywała, iż osłabną po wejściu do Unii.

Eksporterzy, którzy uzdrowili swoje firmy podczas spowolnienia w początku dekady, szybko się rozwijają. Inflacja jest niska. Deficyt na rachunku obrotów bieżących pozostaje pod kontrolą, tak jak - na razie - deficyt budżetowy. Warszawska giełda ostatnio notowała rekordowe wskaźniki.

W miarę jak rosną płace i spada bezrobocie korzyści z tej sytuacji zaczynają docierać poza wielkie miasta. Swój wpływ daje też odczuć pomoc unijna, zwłaszcza w kieszeniach rolników i budowlańców. Korzystny wpływ mają również pieniądze przysyłane przez emigrantów zarobkowych z zachodniej Europy (ich liczbę ocenia się średnio na milion).

Bez reform gospodarka zwolni

Jednak ekonomiści obawiają się, że bez dalszych reform kraj nie wykorzysta swojego potencjału. 5-proc. wzrost to dużo jak na zachodnie standardy, ale jest niższy od tego, który osiąga czołówka Europy Środkowej, czyli Słowacja i kraje bałtyckie. To także za mało, żeby szybko zmniejszyć 15-proc. bezrobocie, wciąż najwyższe w całej Unii.

W najbliższych trzech latach szczególnie ostro spiętrzą się trudności, bowiem na rynek pracy wchodzi młodzież z wyżu demograficznego. Choć emigracja działa jak zawór bezpieczeństwa, politycy martwią się odpływem zdolnych młodych ludzi, którzy mogą już nigdy nie powrócić.

Trzeba przyznać, że rząd nie jest lekkomyślny w wydatkach, mimo presji dwóch populistycznych partnerów z koalicji. Zobowiązał się do utrzymania deficytu poniżej 30 mld zł, czyli 2,7 proc. PKB. Bank centralny twierdzi, że to nie wystarczy. Deficyt jest, owszem, grubo poniżej 3-proc. progu wymaganego do wejścia do strefy euro. Ale w przyszłym roku Bruksela będzie wymagać od Polski, aby doliczyła koszty emerytur wynoszące ok. 2 proc. PKB, przez co deficyt podskoczy do 4 proc. albo i wyżej.

Tymczasem biznes naciska na dalsze reformy, w tym na obniżkę kosztów płac, na deregulację rynku pracy i zmiany w prawie o upadłościach i o zagospodarowaniu przestrzennym.

Prawie wszyscy narzekają na opłakany stan infrastruktury, zwłaszcza dróg i kolei.

Warszawa zamierza wydać zwiększone fundusze unijne w latach 2007-2013 przeważnie na rozwój infrastruktury. Ale biznesmeni martwią się, że nawet jeśli pieniądze będą dostępne, to biurokracja i brak robotników budowlanych spowolnią postęp. Rząd zamierza przedłużyć sieć autostrad z 552 km istniejących pod koniec ubiegłego roku do 1754 km w 2013 roku. Ale na przyszły rok zaplanowano zbudowanie zaledwie 6 kilometrów.

Warszawa zamierza wydać zwiększone fundusze unijne w latach 2007-2013 przeważnie na rozwój infrastruktury.

Rząd ma także kłopoty z odziedziczoną po poprzednikach państwową własnością. Prywatyzacja się ślimaczy, a spór prawny z holenderską firmą ubezpieczeniową Eureko o źle przeprowadzoną prywatyzację PZU może kosztować Warszawę nawet 2 mld dol. odszkodowania.

Ministrom zdarzało się podważać niezależność banku centralnego i wikłać ustępującego prezesa Leszka Balcerowicza w ostre starcia; zdarzyło się to zwłaszcza wtedy, kiedy odmówił on zablokowania fuzji dwóch banków będących własnością włoskiej grupy Unicredit.

Balcerowicz odchodzi z banku w styczniu; ocenia się, że prezydent Kaczyński, do którego należy wybór jego następcy, będzie się skłaniał ku osobie mniej samodzielnej.

W polityce zagranicznej Kaczyńscy z rozmysłem wybrali ostrzejszą postawę od swoich poprzedników. Stosunki z Rosją są pełne zadrażnień; spory dotyczą handlu, energii i zaszłości historycznych. Polskę niepokoi zwłaszcza rosyjsko-niemiecka umowa w sprawie budowy rurociągu pod Bałtykiem, który ominie nasz kraj.

Opiniotwórczy FT Financial Times to wydawany w Wielkiej Brytanii dziennik o międzynarodowym zasięgu. Koncentruje się na tematyce gospodarczej i politycznej. Pierwszy numer gazety ukazał się w 1888 roku. Obecny nakład to ok. 450 tys. egzemplarzy. Rośnie optymizm Polaków.

Ale wielu Polaków wydaje się żywić większy optymizm niż ich przywódcy co do swojego miejsca w świecie. 88 proc. respondentów w niedawnym sondażu deklarowało, że jest zadowolonych z członkostwa w Unii.

Polacy coraz liczniej jeżdżą, pracują i spędzają wakacje za granicą. Dawne poczucie niższości w stosunku do Zachodu ustępuje. Na jego miejsce wchodzi coraz mocniejsze przekonanie, że Polska ma tak dobre widoki na przyszłość, jakich nie miała od XVII wieku.

Jan Cieński, Stefan Wagstyl

OPINIEJan Cieński, warszawski korespondent Financial Times
Jak zwykle, raporty FT o Polsce są nieco schizofreniczne, i najnowszy się tym nie różni. Z jednej strony kiedy patrzymy na gospodarkę, jest bardzo dobrze - ale zawsze by mogło być lepiej. Z drugiej, kiedy opisujemy sferę polityczną jest o wiele gorzej, choć to jest już stary problem - pojawiał się już podczas rządów Leszka Millera. Z punktu widzenia ekonomii, Polska jest przedstawiona jako kraj szybkiego wzrostu gospodarczego, który korzysta z szansy wynikającej z wejścia do UE w 2004r. Sylwetki przedsiębiorców są bardzo pozytywne, bo pokazują ludzi którzy sobie dali radę z biurokracją i konkurencją i stworzyli prężne firmy które teraz zaczynają inwestować za granicą. Działalność samorządów lokanych jest również rzedstawiona w korzystnym świetle. Ale często wraca temat, że wzrost gospodarzy, mimo że wysoki, jest niezadowalający dla kraju na dorobku i niekorzystny w porównaniu z sąsiadami takimi jak kraje bałtyckie i Słowacja. I to wkracza w wątek polityczny, gdzie nie widać dużej chęci do podjęcia śmiałych reform gospodarczych, które przepchnęły by Polskę do poziomu wzrostu 7-8 procent zamiast 5. Rząd jest nadmiernie skierowany na sprawy przeszłości a jedynym pomysłem ekonomicznym jest utrzymanie deficytu na poziomie 30 miliard złotych. Polska dyplomacja europejska wypada też nie najlepiej, choć minister Grażyna Gęsicka i jej pomysły ułatwienia dostępu do funduszów europejskich są oceniane pozytywnie. Andrzej Bratkowski , główny ekonomista Pekao
W raporcie FT są pewne nieścisłości. Nieprawdą jest, że w Polsce istnieją jakieś drastyczne nierówności. Nierówności dochodów są jedne z najniższych w regionie (trochę niższe są w Czechach, podobne w Słowenii, wyższe w innych krajach, które weszły do UE, znacznie wyższe w krajach post-sowieckich, Rumunii i Bułgarii). 15% bezrobocia to fikcja, jakie jest naprawdę nikt nie wie. Z kolei saldo budżetu centralnego ma się nijak do kryterium z Maastricht bo to ostatnie dotyczy salda całego sektora publicznego. Ponadto zawsze było wiadomo, że koszty reformy emerytalnej są nam "odpuszczone" tylko chwilowo i taki, jak obecnie, sposób liczenia deficytu jest zwykłą manipulacją. Ryszard Łada, prezes Motorola Polska, wiceprezes Amerykańskiej Izby Handlowej w Polsce
Od dłuższego czasu obserwuję, jak Polska gospodarka nabiera rumieńców. Rozpoczęte w ubiegłych latach inwestycje, zarówno zagraniczne jak i rodzime, zaczynają przynosić owoce. Polskie firmy w większości mają za sobą trudny okres restrukturyzacji. Po wzroście zatrudnienia widać, że znalazły się na ścieżce szybkiego rozwoju. Polska zawsze miała wielki potencjał. Ale dopiero teraz zaczyna pokazywać go światu. W niektórych dziedzinach, jak informatyka, staje się światowym potentatem. Polskie firmy zdobywają nowe rynki, coraz szerzej współpracują z zagranicznymi partnerami, zyskują coraz większą reputację. Odnoszę wrażenie, że tam, gdzie Polacy mają szanse konkurowania, wyzwalają w sobie niezwykłego ducha walki. Sądzę, że to wysokie tempo rozwoju powinno się utrzymać przez najbliższe kilka lat, m.in. za sprawą pieniędzy, jakie zostały przeznaczone dla Polski w budżecie Unii Europejskiej.
Gazeta Prawna
Dowiedz się więcej na temat: Biznes | Elite | politycy | firmy | Polskie | infrastruktura | deficyt | PKB
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »