Elon Musk pod lupą amerykańskiego regulatora. "Żaden prezes nie stoi ponad prawem"
Śledczy z amerykańskiej Federalnej Komisji Handlu (FTC) zażądali od Twittera udostępnienia wewnętrznych maili wysyłanych przez Elona Muska oraz szczegółowych informacji dotyczących zwolnień pracowników.
Żądania FTC to wynik obaw, że zmniejszenie zespołu może zagrażać zdolności firmy do ochrony danych użytkowników. Władze prosiły także Twittera o identyfikację dziennikarzy, którzy mieli dostęp do dokumentów firmy oraz o udostępnienie informacji na temat wprowadzenia usługi subskrypcji Twitter Blue. FTC chce również przesłuchać samego Elona Muska, do czego jednak na razie nie doszło.
"Jesteśmy zaniepokojeni, że te redukcje zatrudnienia wpływają na zdolność Twittera do ochrony informacji konsumentów" - napisał przedstawiciel FTC do prawników Twittera 10 listopada ub.r., czyli po pierwszej fali zwolnień. Do treści wiadomości dotarli dziennikarze "The Wall Street Journal".
Inne ujawnione e-maile wskazują, że Twitter odpowiadał na prośby FTC, jednak robił to z pewnym opóźnieniem.
- Ochrona prywatności konsumentów to dokładnie to, do czego jesteśmy powołani - powiedział rzecznik FTC, Douglas Farrar. Dodał, że dochodzenie komisji dotyczy porozumień, które weszły w życie znacznie wcześniej niż przejęcie firmy przez Elona Muska, a wiele informacji zbieranych jest w sposób rutynowy.
Śledztwo FTC, którego przewodniczy demokratka Lina Khan, nastąpiło po masowych zwolnieniach zrealizowanych przez Muska i dotyczy zdolności firmy do przestrzegania porozumienia związanego z wcześniejszymi zarzutami naruszenia prywatności.
- Żadna firma ani żaden prezes nie stoją ponad prawem - powiedziała Khan. W grudniu ub.r. Elon Musk poinformował, że zatrudnienie w firmie spadło z około 8000 do około 2000 pracowników. Jednocześnie szef Twittera upierał się, że spółka zbankrutowałaby w ciągu kilku miesięcy, gdyby nie podjął drastycznych kroków w celu ograniczenia kosztów.
Grupa polityków republikańskich oskarża tymczasem FTC o przekroczenie swoich uprawnień w związku z sugestiami postępowych grup niezadowolonych z nabycia przez Muska firmy.
- W żaden logiczny sposób FTC nie potrzebuje na przykład wiedzieć, kim są dziennikarze korzystający z Twittera. I nie ma żadnego logicznego powodu, dla którego FTC potrzebuje dostępu do wewnętrznej komunikacji w Twitterze - można przeczytać w raporcie przygotowanym przez grupę republikańskich senatorów.
W listopadzie Lina Khan powiedziała pracownikom Twittera, że firma zrobi wszystko, co w jej mocy, aby przestrzegać zarówno litery, jak i ducha rozporządzenia FTC, o czym informował wówczas "The Wall Street Journal".
Republikanie tymczasem twierdzą, że zanim Twitter stał się własnością Muska, na portalu cenzurowano konserwatywny punkt widzenia, powołując się między innymi na decyzję o "zbanowaniu" byłego prezydenta Donalda Trumpa. Byli menedżerowie zaprzeczają politycznej stronniczości.
Faktem jest, że Demokraci, w tym prezydent Biden, wyrazili obawy dotyczące przejęcia Twittera przez Elona Muska, twierdząc, że może to potencjalnie zagrażać zdolności platformy do zabezpieczania danych osobowych użytkowników. W sierpniu 2022 roku zaniepokojenie możliwymi naruszeniami porozumienia FTC zostało również wyrażone przez byłego szefa bezpieczeństwa Twittera, który stał się sygnalistą. Firma wówczas stwierdziła, że te zarzuty nie są prawdziwe.
Jeśli FTC dojdzie do wniosku, że Twitter naruszył porozumienie z 2022 roku, agencja może żądać kar finansowych lub innych ograniczeń biznesowych.
Krzysztof Maciejewski