Energetyka na minie
Porozumienie premiera ze związkami z energetyki łamie prawo ? huczy branża. Eksperci nie są tak kategoryczni, ale mają zastrzeżenia.
W branży energetycznej od tygodnia głośno o porozumieniu z Solidarnością podpisanym przez ministrów skarbu i gospodarki oraz premiera, który jest jego gwarantem. Kontrowersje budzi sposób wydzielania operatorów sieci ze spółek dystrybucyjnych. Zgodnie z prawem, firmy operatorskie mają uzyskać niezależność do połowy roku. To ważny etap budowy konkurencyjnego rynku energii.
W myśl porozumienia, operatorami sieci mają pozostać obecne zakłady energetyczne po uprzednim wydzieleniu spółek zależnych zajmujących się obrotem energią. Związkowcom zależało na takim rozwiązaniu, bo dzięki temu gros pracowników pozostanie u dotychczasowego pracodawcy, a zaledwie garstka przejdzie do nowej spółki obrotu. W porozumieniu zapisano, że spółki mają prawo wybrać inny model tylko po uzyskaniu zgody związków. Problem w tym, że ? jak huczy branża ? formuła obiecana Solidarności przez premiera jest sprzeczna z prawem.
Bruksela nam pogrozi
Krytyczne głosy są anonimowe, bo żadna z państwowych firm nie chce się narazić szefowi rządu. Nasi rozmówcy powołują się na art. 9d prawa energetycznego, z którego wynika zakaz uczestniczenia członków zarządów operatorów w ?strukturach zarządzania? innych spółek energetycznych lub firm zintegrowanych pionowo. W myśl ustawy to jeden z warunków zapewnienia niezależności operatora.
? Jeśli zarząd operatora będzie zarazem walnym zgromadzeniem spółki obrotu, ten warunek będzie złamany. Nie ma mowy o niezależności, jeżeli firma sieciowa będzie zainteresowana maksymalizacją zysku własnej spółki obrotu ? uważa jeden z naszych rozmówców.
Takich głosów słychać w branży wiele. Jednak prawnicy są już mniej kategoryczni.
Zdaniem Rafała Hajduka z CMS Cameron McKenna, krajowe przepisy nie są dość precyzyjne, by można było jednoznacznie orzec, że porozumienie sygnowane przez premiera narusza prawo.
? Można tu raczej mówić o niezgodności z duchem, a nie literą prawa. Przyjęte rozwiązanie z pewnością jest sprzeczne z oczekiwaniami Komisji Europejskiej, która wyklucza je w jednej z not. Dlatego musimy liczyć się z tym, że Unia pogrozi nam palcem. Polski rząd ma jednak szansę się wybronić, jeśli zagwarantuje Brukseli, że taka struktura grup energetycznych będzie przejściowa
? uważa Rafał Hajduk.
Pogadamy, uzgodnimy
Właśnie na tymczasowość rozwiązania liczy Urząd Regulacji Energetyki (URE), który nie ma wątpliwości, że narusza ono niezależność operatorów. Powołany w tym tygodniu specjalny zespół roboczy, którym kieruje Leszek Juchniewicz, prezes URE, ma wraz ze związkowcami opracować szczegóły, by nie doszło do złamania prawa.
? Gdyby realizować zapisy porozumienia wprost, twierdzenie, że pozostajemy w zgodzie z prawem, byłoby naciągane ? przyznaje Wiesław Wójcik, wiceprezes URE.
Jednak zdaniem regulatora, ?problemu nie należy demonizować?, bo wszystko wskazuje na to, że w ramach prac zespołu uda się wypracować kompromisowy model przekształcenia spółek.
Teoretycznie w grę wchodzi podział zakładów energetycznych na część sieciową i operatorską, które byłyby równoległe w strukturach holdingu. Wydaje się jednak, że spółki, które od początku nie zaplanowały takiego modelu przekształceń, nie mają szans wdrożyć go do połowy roku. Znacznie mniej czasochłonne będzie wydzielenie zależnych spółek obrotu i szybkie przeniesienie ich piętro wyżej w grupie kapitałowej, tak by wyeliminować bezpośrednie powiązania z operatorami.
Agnieszka Berger