Enklawy taniochy

Różnice między cenami paliw w różnych regionach kraju są gigantyczne: w przypadku benzyny sięgają nawet 50 groszy, a oleju napędowego - 40 groszy. Jednak czas tanich paliwowych enklaw już się kończy. Rozpiętości będą coraz mniejsze, ale dla kierowców to niewielka pociecha, bo ceny będą równały w górę, a nie w dół - pisze "Wall Street Journal Polska".

Różnice między cenami paliw w różnych regionach kraju są gigantyczne: w przypadku benzyny sięgają nawet 50 groszy, a oleju napędowego - 40 groszy. Jednak czas tanich paliwowych enklaw już się kończy. Rozpiętości będą coraz mniejsze, ale dla kierowców to niewielka pociecha, bo ceny będą równały w górę, a nie w dół - pisze "Wall Street Journal Polska".

Wielkie koncerny paliwowe, które z końcem 2007 r. miały już 3349 stacji. To już prawie połowa rynku. A przejęcia jeszcze nabiorą tempa. "W ubiegłym roku około 200 niezależnych właścicieli podpisało z koncernami umowy franczyzowe. W tym będzie ich więcej, bo potentatom bardzo zależy na przejęciach kolejnych stacji" - twierdzi Halina Pupacz, prezes Polskiej Izby Paliw Płynnych. Jej zdaniem w ciągu trzech najbliższych lat do koncernów dołączy kolejnych 800 prywatnych stacji. A to radykalnie zmniejszy konkurencję na rynku.

Pytani przez "WSJ Polska" eksperci przewidują też, że wkrótce osłabnie jeden z najważniejszych bodźców wymuszających obniżki - supertanie (nawet o 35 gr poniżej średniej) paliwo w stacjach hipermarketów.

Reklama

Pierwszy symptom już jest: według Polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu Naftowego (POPiHN) dynamiczny do niedawna wzrost liczby takich stacji w ubiegłym roku gwałtownie wyhamował. W grudniu 2007 roku było ich 105, zaledwie o siedem więcej niż w końcu 2006 roku. Rok wcześniej przyrost był natomiast aż pięć razy większy.

"Stacje przy hipermarketach nie będą już tak agresywnie dominować w walce o klienta. Ich ceny będą wciąż niższe niż u okolicznej konkurencji, lecz nie o 30, a najwyżej o 10 groszy" - twierdzi Urszula Cieślak z monitorującego rynek paliw Biura Marketingowego Reflex.

Na razie kraj dzieli się na regiony tanie i drogie. Do tych pierwszych należy Śląsk, gdzie można kupić benzynę niewiele powyżej 4 zł za litr (np. Chorzów i Żory). Tyle samo płaci się za olej napędowy. Na drugim biegunie jest Małopolska i Warszawa, gdzie benzyna kosztuje o 40 - 50 gr więcej. Ale nie tylko: równie drogo jest w mało zamożnych Suwałkach (4,48 zł kosztuje tam benzyna i 4,38 zł diesel) czy w małopolskim Czyżowie (odpowiednio 4,47 zł i 4,46 zł zł).

Część ekspertów uważa, że im silniejsze będą koncerny, tym więcej będziemy płacić na stacjach. Przejęcie przez PKN Orlen czeskiego Unipetrolu i litewskiej rafinerii w Możejkach już sprawiło, że benzyna z Czech i Litwy, która płynie do południowo-zachodnich oraz północno-wschodnich województw, przestała być konkurencyjna.

INTERIA.PL/Dziennik
Dowiedz się więcej na temat: benzyna | koncerny | W dół | Wall Street Journal
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »