Euro w Chorwacji. Wspólna waluta budzi entuzjazm, ale i obawy
1 stycznia 2023 r. w Chorwacji narodowe kuny zostaną zastąpione euro. Niewątpliwie zyska branża turystyczna, ale nie brakuje też obaw m.in. o wzrost cen, który uderzy przede wszystkim w emerytów.
W piekarni Ivany Horvat w Zagrzebiu wszystkie ceny od dawna są podawane w chorwackich kunach i w euro. Pulchny chleb oliwkowy kosztuje nieco ponad 18 kun i 2,65 we wspólnej walucie europejskiej. Ivana jest jednak sceptycznie nastawiona do przejścia na euro. - Wszystkie ceny są zaokrąglane w górę. Wiele osób ma kredyty hipoteczne i oprocentowanie pójdzie w górę. Nie wiemy, czego możemy się spodziewać po 1 stycznia - mówi.
Mieszkańcy Chorwacji wydają się być podzieleni. Według badania Eurobarometru 55 procent obywateli opowiada się za wprowadzeniem euro. Prawie połowa obawia się jednak, że euro będzie miało negatywne konsekwencje, a tylko jedna trzecia Chorwatów uważa, że kraj jest dobrze przygotowany na wspólną europejską walutę. Aż 81 procent Chorwatów obawia się, że euro doprowadzi do wzrostu cen. Liczba ta drastycznie wzrosła po tym, jak kryzys związany z pandemią koronawirusa zadał poważny cios uzależnionej od turystyki chorwackiej gospodarce, a nastroje gospodarcze gwałtownie się pogorszyły.
Gdy rozmawia się ze sprzedawcami na rynku w Zagrzebiu, słychać wiele sceptycznych głosów. - Boję się pierwszych miesięcy w nowym roku. Okres przejściowy będzie dla ludzi trudny - mówi starszy mężczyzna. Większość handlujących jest w wieku emerytalnym. Muszą dorabiać na boku, bo średnia emerytura w Chorwacji wynosi tylko około 250 euro miesięcznie. Wzrost cen po wprowadzeniu nowej waluty uderzy w emerytów najmocniej.
- Nie jesteśmy z tego powodu zadowoleni! Do tej pory wszystko było w porządku - wejście do NATO, UE. Ale nie powinni zabierać nam naszej waluty! Kuna zawsze była naszym pieniądzem, nasi dziadkowie nią płacili. Obawiam się, że wszystko stanie się znacznie droższe - marudzi jeden ze sprzedawców warzyw. W rzeczywistości dzisiejsza kuna powstała dopiero w 1994 roku wraz z niepodległością Chorwacji i od początku była powiązana z marką niemiecką, a później z euro. Po wysokiej inflacji w byłej Jugosławii w latach 80., gdy marka była traktowana jako rodzaj waluty rezerwowej, zaufanie do waluty krajowej było początkowo niskie.
W ostatnich latach samochodami, nieruchomościami i noclegami w hotelach w Chorwacji handlowano już po cenach jak w strefie euro. Firmy i osoby prywatne mają aktywa w euro, a dwie trzecie długu narodowego również jest notowane w euro. Droga do akcesji wydawała się więc rządowi w Zagrzebiu nieunikniona, gdy tylko kraj spełni tzw. kryteria z Maastricht, czyli ujarzmi nowe zadłużenie, inflację i stopy procentowe.
Kontrola nad własną walutą i możliwość jej chwilowego osłabienia, aby zwiększyć konkurencyjność gospodarki, to jeden z ważniejszych argumentów przeciwników zamiany kuny na euro. Zdaniem Kathariny Gnath z Fundacji Bertelsmanna w przypadku chorwackiej waluty mechanizm ten i tak nie odgrywa większej roli, bo związki z euro są zbyt bliskie.
Prof. Ljubo Jurcic z Uniwersytetu w Zagrzebiu uważa jednak, że rząd oddaje w ten sposób jedyny instrument swojej polityki fiskalnej. Uważa też, że duże kraje korzystają z euro bardziej niż małe i że są zdominowane przez interesy silniejszych. Chorwacja z czterema milionami mieszkańców jest gospodarczym karłem.
Ekonomista mówi, że na wprowadzenie euro trzeba patrzeć z dwóch stron: z perspektywy obywateli i gospodarki narodowej. - Wprowadzenie euro w Chorwacji to decyzja czysto polityczna, podjęta z założeniem, że przybliży nas to do Europy. Ale przyniesie to duże problemy dla chorwackiej gospodarki - mówi.
Jurcic twierdzi, że Chorwacja spełniła kryteria z Maastricht w formie, ale nie w treści. - Prawdziwym warunkiem przyjęcia jest to, że powinniśmy mieć mniej więcej taki sam poziom rozwoju gospodarczego jak średnia UE - zauważa. Ale Chorwacja jest obecnie tylko na poziomie jednej trzeciej średniej.
Ekonomista zwraca uwagę, że chorwacka gospodarka jest zbudowana głównie na usługach. Jest też w około 20 procentach zależna od turystyki. Jego zdaniem, aby dogonić resztę UE konieczna jest długofalowa reorientacja. Jednak kraj nie ma na razie żadnego planu w tym zakresie. Zdaniem Jurcica spojrzenie na sąsiednią Słowenię pokazuje, że prowadzono tam mądrzejszą politykę. Tamtejszy dobrobyt opiera się na zakładach produkcyjnych dużych firm europejskich, które sprowadzono do kraju tuż po odzyskaniu niepodległości.
Krótka wycieczka na chorwackie wybrzeże w deszczowy grudniowy dzień daje tylko przybliżone wyobrażenie o pięknie okolic Opatiji, gdzie sosnowe lasy zapraszają do wędrówki wzdłuż skalistego wybrzeża z licznymi zatokami. Hotelarz Milan Sesar ma otwarte przez cały rok. Nawet w zimie ma kilkoro gości, którzy korzystają u niego z basenu i sauny. Przyjeżdżają głównie z Austrii, Niemiec i sąsiednich północnych Włoch. Dla niego wprowadzenie euro to wielka ulga.
- My hotelarze cieszymy się na euro, nasza praca będzie dużo łatwiejsza, jesteśmy dobrze przygotowani. Rozumiem, że niektórzy się boją. Myślę jednak, że nie ma się czego obawiać, w końcu pieniądze zawsze będą pieniędzmi - mówi.
Dwoje gości z Salzburga, którzy szukają na wybrzeżu Dalmacji partnera dla swojej czystej krwi suczki dalmatyńczyka, potwierdzają optymizm Milana Sesara. - Wymiana pieniędzy jest uciążliwa. Ale najlepiej będzie, gdy skończą się długie kolejki na granicach - dodają.
1 stycznia zniesione zostaną kontrole graniczne, bo Chorwacja stanie się członkiem strefy Schengen. Gdy podróż z Salzburga do Opatiji skróci się o godzinę, goście z Austrii będą przyjeżdżać jeszcze częściej - deklarują.
Milan Sesar uważa, że sytuacja może się tylko poprawić: - Chorwacja jest tak piękna, że ludzie zawsze przyjeżdżają, bez względu na wojnę, kryzys gospodarczy czy koronawirusa. Nasi goście zawsze przyjeżdżali, a w przyszłości będzie jeszcze łatwiej - mówi. - Euro i Schengen to wiele znaczy dla chorwackiej turystyki, a jednocześnie pokazuje, że jesteśmy częścią Europy. I to jest duży plus dla Chorwacji.
Branża turystyczna niewątpliwie skorzysta, ale kraj ten potrzebuje nowych wykwalifikowanych i lepiej płatnych miejsc pracy dla młodych ludzi, także po to, by powstrzymać emigrację do krajów sąsiednich.
I chociaż średnia pensja w Chorwacji wzrosła w ostatnich latach, to nadal jest w dolnej trzeciej części krajów UE i wynosi około 1100 euro miesięcznie. Wraz z wprowadzeniem euro Chorwacja potrzebuje również reorientacji swojej gospodarki, aby w najbliższych latach dogonić bogatszych sąsiadów.
Barbara Wesel, Redakcja Polska Deutsche Welle
Zobacz również: