Europę lepiej pozostawić zdaną na samą siebie

- Lepiej Europę zostawić zdaną na samą siebie w rozwiązywaniu obecnych kłopotów, bo tylko wtedy ma szansę wyjść z nich wzmocniona - powiedział Krzysztof Stępień, główny analityk i dyrektor inwestycyjny OPERA TFI w rozmowie z portalem INTERIA.PL.

Chiny twierdzą, że nie podejmą się roli zbawcy Europy i dostarczyciela leku na choroby toczące Stary Kontynent. Czy oznacza to, że będą stać z boku ze swoimi największymi na świecie rezerwami walutowymi, które w jednej czwartej są denominowane w euro?

- Trudno dziś sobie wyobrazić, by można było znaleźć zbawcę dla Europy. Kryzys zadłużeniowy posunął już tak daleko, że nie ma prostych rozwiązań. Nikt tak naprawdę nie wie, jakie działania są odpowiednie, by ostatecznie zażegnać kryzys.

Przez większość października mówiło się o tworzeniu zapory ogniowej przed dalszymi problemami eurolandu, a już w początkach listopada okazuje się, że pod ostrzałem są Włochy i nie udaje się przezwyciężyć spadku cen obligacji tego kraju. Chiny muszą działać w swoim interesie i skoro instytucje finansowe pozbywają się obligacji państw zainfekowanych kryzysem zadłużeniowym, to dlaczego Państwo Środka miałoby je skupować? Najczęstszą odpowiedzią jest to, by zwiększać swoją rolę w globalnym systemie gospodarczym i finansowym oraz by dbać o kondycję rynków zbytu dla swoich towarów. Trzeba jednak pamiętać, że ożywienie gospodarcze z lat 2009-2011 było napędzane głównie przez gospodarki rozwijające się i popyt na ich rynkach wewnętrznych, więc wspieranie koniunktury w eurolandzie wydaje się mniej istotne od dbania o kondycję rynku wewnętrznego.

- Zresztą tak naprawdę, to lepiej byłoby, gdyby Europę pozostawiono zdaną na samą siebie w rozwiązywaniu obecnych kłopotów, bo tylko wtedy ma szansę wyjść z nich wzmocniona. Doraźne działania, podejmowane ostatnio w kryzysie pokazały, że nie rozwiązują żadnych problemów, a wręcz je nasilają.

Czy uwzględniając rolę pełnioną w amerykańskiej gospodarce, Chiny skorzystają z okazji głębszego wejścia w system finansowy Europy? Wszak to ogromny rynek zbytu towarów i usług.

- Okazja ku temu bez wątpienia będzie dogodna, bo instytucje europejskie potrzebują dużo kapitału i będą go pozyskiwać na globalnym rynku. Problem jednak w tym, że podobnie może być z chińskimi bankami, co do których pojawia się coraz więcej obaw, że mają w księgach nadmiar złych długów. Takie prognozy, jak ostatnio przedstawił Barclays Capital, że ceny mieszkań spadną w Chinach o 30 proc. w przyszłym roku, strach przed kondycją tamtejszych banków wzmacniają.

Co będą chciały osiągnąć Chiny poprzez swoją pomoc dla Europy w terminie średnim i długim?

- Atrakcyjne dla Państwa Środka byłoby uzyskanie większego wpływu na działalność międzynarodowych instytucji, takich jak na przykład Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Istotne na pewno są wszelkie gesty polityczne osłabiające negatywną ocenę poszanowania praw człowieka w Chinach. Tyle, że dotychczasowym mocarstwom, teraz będącym w kłopotach, trudno będzie zaakceptować zmniejszenie swojej rangi.

Jak władze Państwa Środka wytłumaczą swoim obywatelom gigantyczne wydatki w Europie i jak ustrzegą się postrzegania ich jako "źródło głupiego pieniądza"?

- Nie myślę, by musieli tłumaczyć. System funkcjonowania tego państwa jest zupełnie inny niż znamy z Europy.

Czy ewentualna pomoc - kupno euroobligacji - będzie częściowo denominowana w juanach dla uchronienia inwestycji przed zmianami kursów?

- Skoro chińska pomoc miałaby wpisywać się w politykę inwestowania rezerw walutowych, to nie byłoby takiej konieczności. Równocześnie wiara w skuteczność chińskiej pomocy skłania do inwestowania w euro, które miałoby szanse w takich uwarunkowaniach zyskiwać na świecie.

Czy ceną, jaką Unia Europejska zapłaci za strumień chińskiej pomocy będzie odejście od krytyki zaniżania kursu juana (zaniżanie to zwiększa konkurencyjność eksportu Chin)? Wszak to punkt zapalny stosunków z UE i USA.

- Kurs juana to głównie bolączka Stanów Zjednoczonych, które z Chinami mają bardzo niekorzystny bilans handlowy. Przykład Niemiec pokazuje, że i przy obecnej polityce kursowej można odnosić sukcesy w wymianie handlowej z Chinami. Wobec postępującego spowolnienia na świecie skłonność do korekt reżimu walutowego po stronie Chin będzie minimalna.

Zamknięcie ust krytyków w UE wbije też klin między Europę i Stany Zjednoczone i tym bardziej ułatwi stosowanie zaniżania kursu juana...

- Ostatnio dyskusja na linii USA - euroland toczy się wokół pomysłów na walkę z kryzysem i tempa ich wdrażania w życie. Przedstawiciele amerykańskiej administracji wielokrotnie naciskali na jak najszybsze dogadanie się w sprawie pakietu pomocowego.

Powszechnie uważa się, że Chiny za pieniądze dla chorej Europy zażądają uznania swojej gospodarki za wolnorynkową co pozwoli im wejść pełniej na światowe salony oraz starać się będą o zniesienie embarga na eksport broni. Czy jest na to szansa?

- Nie znam się na handlu bronią...

Rozmawiał Krzysztof Mrówka

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: strefa euro | Chiny
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »