Felieton Gwiazdowskiego: Jezus - liberał, Judasz - sygnalista

Dziś znowu będzie ewangelicznie. Bo w naszym katolickim ponoć kraju ultrakatolicy zapominają i o tym, że Jezus był Żydem i uchodźcą, i tym bardziej o tym, że był liberałem.

Co mówił o podatkach analizowałem dwa tygodnie temu. Dziś o gospodarce i sprawiedliwości społecznej. Już parę razy o tym gdzie indziej wcześniej pisałem, ale skoro te same ewangelie czytają w kościołach od lat, to nie zaszkodzi przypomnieć ich Czytelnikom Interii.   

W przypowieści o przewrotnych rolnikach (Mr 12, 1-11; Mt 20, 9-19) ukazana jest historia tytułowych "przewrotnych rolników", którzy jak późniejsi komuniści znacjonalizowali winnice, zabijając przy tym, w imię sprawiedliwości dziejowej, uczciwych pracowników i syna właściciela. Właściciel winnicy, który przywrócił sprawiedliwość, zabijając rewolucjonistów, spotkał się z Jezusa pochwałą.

Reklama

W przypowieści o siewcy (Mr 4, 3-9) część rozsianych ziaren padła na drogę - nadleciały ptaki i je wydziobały, inne ziarna padły na miejsca skaliste, gdzie nie było wystarczająco dużo gleby, by zapuściły korzenie, dlatego gdy wyrosły, szybko spaliło je słońce, kolejne padły między ciernie, które zdusiły rośliny. Część ziaren padła na ziemię żyzną i wydała plon. Tak jest z inwestycjami w gospodarce rynkowej -  raz generują straty, a raz zyski. Zysków można spodziewać się, gdy inwestycje padną na żyzną glebę potrzeb konsumentów. W przypowieści tej odnaleźć też można akceptacje nierówności majątkowych wynikających z natury.

Akceptacja nierówności znajduje się też w przypowieści o synu marnotrawnym (Łk 15, 11-31). Pewien człowiek podzielił majątek między swoich synów. Młodszy syn, zabrawszy wszystko, odjechał w dalekie strony i tam roztrwonił swoją własność, żyjąc rozrzutnie. Oprócz przesłania o przyjęciu syna, który powrócił do ojca -  "zaginął, a odnalazł się" - w przypowieści tej Jezus akceptuje nierówności i prawo właściciela do swobodnego dysponowania swoim majątkiem, nawet gdyby mogło to się wydawać niesprawiedliwe z czyjegoś (w tym przypadku drugiego syna) punktu widzenia.

A przypowieść o pannach roztropnych (Mt 25, 1-13)? Królestwo niebieskie podobne jest do dziesięciu panien, które wzięły swoje lampy i wyszły na spotkanie pana młodego. Pięć z nich było nierozsądnych, a pięć roztropnych. Nierozsądne wzięły lampy, ale nie wzięły z sobą oliwy. Roztropne zaś razem z lampami zabrały również oliwę w naczyniach. Tylko roztropne dostały się na ucztę weselną. Jest to krytyka nieodpowiedzialności. Ludzie według Jezusa mają sami dbać o siebie i ponosić, czasem bolesne, konsekwencje swoich czynów, lub ich braku.

Królestwo Niebieskie podobne jest też do gospodarza, który najął robotników do pracy w swej winnicy. Umówił się z nimi na denara za dzień. A później w ciągu dnia najmował kolejne grupy robotników i posyłał do swojej winnicy. Na koniec dnia każdemu z nich dał po denarze. Nikomu nie uczynił krzywdy -  pierwsi, którzy pracowali najdłużej, dostali przecież tyle, na ile się z nimi umówił. Bo czyż nie wolno komuś uczynić ze swoim, co chce?

Jezus popiera swobodę umów i prawo właściciela przedsiębiorstwa do swobodnego dysponowania majątkiem firmy i płacenia pracownikom różnych stawek wynagrodzenia, o ile nie jest to poniżej wynagrodzenia, na które się z nimi umówił.

Jest jeszcze przypowieść o talentach (Mt 25, 14-30), w której właściciel kapitału powierza go swoim trzem sługom. Ci starożytni poprzednicy współczesnych "maklerów" działają na własny rachunek, ale ryzykują oszczędnościami swego pryncypała. Ten z kolei wynagradza ich według osiągniętej stopy zwrotu. Czy ta przypowieść to aby nie jest pochwała wolnej inicjatywy i podejmowania ryzyka - czyli cech typowo kapitalistycznych?

Czyż stwierdzenia, że "każde drzewo, które nie wydaje dobrego owocu, będzie wycięte i w ogień wrzucone" (Mt 3, 10) nie można odczytać jako zgody na likwidowanie nierentownych przedsiębiorstw? A jak Jezus powtarza to samo zdanie, dodając, że "poznacie ich po ich owocach"  (Mt 7, 19-20) nie głosił aby, że to owoce pracy - czyli jej efekty - są miernikiem ludzkich starań?

Napiszę więcej - nie dość, że Jezus był liberałem, to nawet "Austriakiem" - zwolennikiem podażowej teorii gospodarki a nie popytowej opartej na kreacji pieniądza. Tym którzy wierzą, że "rozmnażając" pieniądze można nakarmić lud wypada przypomnieć, co zrobił Jezus, gdy mu uczniowie rzekli, że mają dwieście dynarów, które nie wystarczą, żeby kupić chleb dla wszystkich zgromadzonych nad Jeziorem Galilejskim. 

"A wziąwszy pięć chlebów i dwie ryby, spojrzał w niebo, odmówił błogosławieństwo, połamał chleby i dawał uczniom, by kładli przed nimi; także dwie ryby rozdzielił między wszystkich. Jedli wszyscy do sytości (...)  A tych, którzy jedli chleby, było pięć tysięcy mężczyzn" (Mr 6, 32-44; Mt 14, 13-21; Łk 9, 12-17; J 6, 1-14). Musiało to być ważne, skoro znalazło się we wszystkich ewangeliach! Nie rozmnożył Jezus dynarów, tylko chleb i ryby! Bo co by się stało, gdyby w okolicznych osadach pojawiło się nagle jednego wieczora kilkanaście tysięcy nowych denarów i "pięć tysięcy mężczyzn" chciało je wymienić na chleb i ryby? Ceny chleba i ryb niechybnie by wzrosły i wszyscy by się z pewnością nimi nie najedli. Nawet cuda trzeba robić z sensem. I gospodarką zarządzać z sensem.

A zamiana wody w wino w Kanie Galilejskiej (J 2, 1-10)? Dziś byśmy przeczytali w mediach informację ABW: "Jezus Ch. na czele zorganizowanej grupy przestępczej, która wprowadzała do obrotu wyroby alkoholowe bez znaków akcyzy", doprowadzając do znaczących "uszczupleń podatkowych" i powstania "szkody wielkiej wartości". A zważywszy, że rozmnożenie chleba i ryb to niezarejestrowana, nieopodatkowana działalność gospodarcza, to mamy do czynienia z działaniem ciągłym. Prokurator wystąpiłby o areszt tymczasowy, Sąd by go szybko "klepnął". I mogłoby się okazać, że Jezus nie zostałby ukrzyżowany na oczach gawiedzi - żeby jacyś ewangeliści to opisywali - tylko przybiłby się do krzyża "bez udziału osób trzecich", jak się w Polsce regularnie zdarza.

A kto w Ewangelii jest najgorętszym orędownikiem socjalizmu? Nie trudno zgadnąć, że Judasz! To on wypominał Marii, siostrze Łazarza, że namaściła stopy Jezusa drogim olejkiem, zamiast sprzedać olejek, a dochód przeznaczyć na potrzeby ubogich (Jan 12, 2-8).

Dziś miałby powody do dumy ze swojej "obywatelskiej" postawy i zostałby "sygnalistą".

Robert Gwiazdowski

Autor felietonu wyraża własne opinie.

BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami

Felietony Interia.pl Biznes
Dowiedz się więcej na temat: Robert Gwiazdowski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »