Felieton Gwiazdowskiego: Moje działy administracji publicznej
Doczekaliśmy się wielkiego przełomu w zarządzaniu ważnymi sprawami państwa. Prezydent Duda podpisał ustawę o zmianie niektórych ustaw związanych z funkcjonowaniem administracji rządowej (czyli tak zwaną ustawę działową).
Nie przeszkadzało mu tym razem, że Michał Kamiński i Maciej Wąsik, którzy zdaniem ich samych i Trybunału Konstytucyjnego są posłami nie brali udziału w głosowaniu w tej ustawy.
Odkąd wyszło na jaw, że Kamiński z Wąsikiem podsłuchiwali także polityków i menadżerów PiS (jakby ktoś wcześniej mógł mieć co do tego jakieś wątpliwości) to PiS przestało bronić ich mandatów poselskich jak suwerenności.
Przełom polega na tym, że Ministerstwo Przemysłu kierowane przez Marzenę Czarnecką będzie miało więcej kompetencji. Przy okazji kto z Państwa Czytelników wiedział, że Pani Profesor jest ministrem? Rozpoznawalność może utrudniać fakt, że zajmuje się przemysłem, a nie związkami partnerskimi, o które spiera się zajadle koalicja rządowa i o co dopytuje większość dziennikarzy, że samo ministerstwo jest w Katowicach, więc dziennikarze mają nieco utrudniony dostęp, żeby ją o te związki partnerskie dopytać i no zajmuje się na razie węglem.
Ale to ma się właśnie zmienić. Nowela zmienia nazwę tego działu administracji rządowej, którym kieruje Pani Profesor z "gospodarka złożami kopalin" na "gospodarka surowcami energetycznymi". Dodatkowo rozbudowany został zakres zadań działu zajmującego się "gospodarką surowcami energetycznymi". Zaliczono do niego obszary związane nie tylko z węglem, ale także paliwami, gazem, wodorem oraz energetyką jądrową. Dotąd zadania te znajdowały się w dziale "energia". A za dział "energia" odpowiadało Ministerstwo Klimatu i Środowiska (MKiŚ). No bo wiadomo, że zgodnie z założeniami "Zielonego Ładu", którego wprowadzenie poparł w Brukseli rząd PiS, energia nie jest tak ważna dla przemysłu jak dla środowiska. Bez przemysłu przecież ludzkość sobie jakoś poradzi - jak to robiła przez kilka tysięcy lat. A bez środowiska to nie.
Ale żeby było śmieszniej to dział "energia" pozostaje w MKiŚ. Z tym, że bez paliw, gazu, wodoru i atomu. Ale za to ze sprawami z zakresu energetyki prosumenckiej i rozproszonej, które dotąd przypisane były do działu "gospodarka".
A na koniec najlepsze. Strategię rządu w zakresie przemysłu nadzorowało będzie Ministerstwo Przemysłu, a w zakresie klimatu i środowiska - Ministerstwo Klimatu i Środowiska. Ale realizować ją będą zarządy spółek skarbu państwa, których powoływanie pozostaje w zakresie Ministerstwa Aktywów Państwowych. Mało tego, na opracowanie strategii rozwoju przemysłu oraz ochrony klimatu i środowiska nie realizowane są żadne konkursy. Mają one być organizowane na członków zarządów spółek, które te strategie mają realizować. Co więcej, najpierw w tych "konkursach" powołane zostały zarządy, które jeszcze nie wiedzą, jaką strategię mają realizować. Bo jej na razie nie ma. Ale tym się nie przejmuję za bardzo, bo skoro ich członkowie wygrali te trudne konkursy, to na pewno potrafią zrealizować każdą strategię.
Najgorzej to ma Maciek Bando - wiceminister w Ministerstwie Klimatu i Środowiska oraz pełnomocnik rządu (jako całości - a więc i Ministra Klimatu i Środowiska, i Ministra Przemysłu i Ministra Aktywów Państwowych) do spraw strategicznej infrastruktury energetycznej. Bo Ministerstwo Klimatu i Środowiska mieści się w Warszawie. A Ministerstwo Przemysłu - w Katowicach. Ciekawe, czy przeniesienie "działu" odbędzie się razem z wiceministrem i pełnomocnikiem? Pani Profesor Czarnecka nie ma tego problemu, bo jest z Katowic.
Jakbym był królem i nie miał koalicjantów do rządzenia, tobym zrobił jedno Ministerstwo Gospodarki. Bo przemysł to gospodarka. Tak samo jak rolnictwo, handel i usługi. I jeszcze transport oczywiście. No i energetyka do zasilania przemysłu, handlu, usług, transportu i rolnictwa.
Rząd powinien mieć strategię rozwoju gospodarki. Minister gospodarki - taktykę realizacji tej rządowej strategii. I sam powinien móc dobrać sobie ludzi do zarządów spółek skarbu państwa, którzy będę je realizować.
Oprócz tego przydałoby się jeszcze: Ministerstwo Wojny, Ministerstwo Policji, Ministerstwo Sprawiedliwości i Ministerstwo Skarbu.
Jakby się bardzo upierał i prosił, to jeszcze z wielką niechęcią mógłbym ewentualnie na utworzenie Ministerstwo Zdrowia się zgodzić. Ale nie wiem po co, bo jak lud choruje, to do lekarza się zapisuje na wizytę, a nie do ministra. No chyba, że to znajomy ministra, to wtedy się zapisuje do niego, żeby go minister zapisał do jakiegoś lekarza w jakiejś rządowej klinice.
Żeby to wszystko scyfryzować, nie potrzebny jest żaden minister cyfryzacji. Wystarczy Zakład Ubezpieczeń Społecznych. On ma jeden z najlepszych na świecie systemów informatycznych (to bynajmniej nie jest sarkazm). Nadzór na nim mógłby sprawować Minister Policji - bo zgodnie z dobrą tradycją pruskiej administracji "policja" to była też cała administracja. Zresztą nadzór nad ZUS-em w praktyce to od lat "Minister Policji" sprawuje - a dokładniej koordynator do spraw służb specjalnych.
Robert Gwiazdowski
Autor prezentuje własne poglądy i opnie
Śródtytuły pochodzą od redakcji