Felieton Gwiazdowskiego: Neokomuniści z Davos

Światowe Forum Ekonomiczne postuluje zniesienie własności prywatnej. Żeby „Okna Overtona” nie rozszerzyć od razu zbyt szeroko, zaczyna od postulatu „przejścia” od własności do „współdzielenia”. Na razie tylko pojazdów.

Uzasadnienie jest szczytne. Nie zmierzamy bynajmniej do wprowadzenia żadnego zamordyzmu ale "potrzebujemy rewolucji czystej energii i potrzebujemy jej teraz" więc musimy "w gospodarce o obiegu zamkniętym zmniejszyć popytu na metale o krytycznym znaczeniu".

Przez dekady aktywiście społeczni narzekali, że prawa własności mają pierwszeństwo przed prawami "człowieka", w wyniku czego ludzie są traktowani niejednakowo i mają nierówne szanse.

Ale większość z nich nie chce bynajmniej zniesienia prawa własności. Jedni chcą je przenieść na rząd, a drudzy chcą obdarzyć nimi korporacje do czego potrzebują pomocy rządu.

Reklama

Bo jak już będziemy te samochody "współdzielić" to one nie będą mieć "właściciela". Będą tak sobie stały na ulicy i każdy będzie mógł sobie nimi pojeździć? Każdym? Jakie będzie kryterium, że ktoś będzie sobie mógł pojeździć fiacikiem, a ktoś inny ferrari? W sumie to przecież jeden koncern?  Tak więc nie będzie. Właścicielem jednak ktoś będzie i to on będzie decydować kto się czym może przejechać.

Niby "kupiłeś" smartfon...

Oczywiście ludzie już dziś mogą wynajmować samochody na godziny - jak hulajnogi i rowery. A nawet smartfony. Wcześniej udało się to z mieszkaniami. Przecież wiele osób je wynajmuje. Ale w wypadku mieszkań stało się tak głównie dlatego, że są one drogie, więc ludzi nie stać na ich kupowanie, a warunki kredytowania ich zakupu są tak kuriozalne, że wielu je wynajmuje. Ze smartfonami zresztą stało się już de facto podobnie, jeszcze zanim korporacje wprowadziły ich "wynajem". A to za sprawą "licencji". Niby "kupiłeś" smartfon ale nie jesteś jego właścicielem w takim znaczeniu, jakie pojęcie to ma w prawie od czasów starożytnego Rzymu. 

Bo jesteś co prawda właścicielem smartfonu, ale masz jedynie licencje na jego używanie, a bez oprogramowania, którego właścicielem bynajmniej nie jesteś, on nie działa. A zaczęło się to od komputerów. Kupiłeś sobie eleganckiego laptopa w którym spalił się dysk. No i się okazywało, że słynny Windows, który był na nim zainstalowany to był tylko do tego konkretnego laptopa. Jak spalił ci się dysk, musisz kupić kolejnego Windowsa mimo, że Windows się nie spalił. 

Pan od Windowsów

Kiedyś to miałeś nawet dysk instalacyjny, więc mogłeś go sobie wsadzić do nowego laptopa i zainstalować. Ale teraz już go nie dostajesz.  Dlatego "Pan od Windowsów" ma za co kupować ziemię, na której będzie produkować syntetyczną wołowinę i lobbuje, żeby rządy zmusiły cię do jej jedzenia, bo ludzi, którzy będą chcieli ją jeść z powodów ideologicznych może być za mało dla opłacalności nowego biznesu. Może jeszcze  zadziałać ten sam czynnik, co z mieszkaniami. Wołowina będzie tak droga, że coraz mniej ludzi będzie na nią stać. Będą musieli zadowolić się syntetyczną.

Przy okazji ciekawe, że ten okropny kapitalista Bill Gates, którego orędownicy sprawiedliwości społecznej chcieli jeszcze niedawno rzucać lwom na pożarcie, nagle przestał być w ich oczach krwiopijcą. Czyżby dlatego, że w syntetykach nie ma krwi? Goście z różnych "bieda firm", tak przeszkadzających zwolennikom postępu, którzy dziś jakieś  krowy jeszcze hodują, mają jakieś ubojnie i masarnie znajdą w końcu robotę w nowym Microsheet - to znaczy Microsintetic.

Idzie to jednak opornie, bo naturalnych odruchów z ludzi nie udaje się rządom i korporacjom wyplenić. Większość woli jeść zwyczajną wołowinę niż syntetyczną i jeździć własnym samochodem.

Trudniej ich przekupić

Bo własność daje wolność. Owszem, część ucieka od wolności - jak pisał Erich Fromm - ale jednak nie wszyscy.  Oni są niebezpieczni. Jak zawsze w historii. Ci, którzy nie chcieli podporządkować się władcom i korporacjom, którymi ongiś byli właściciele niewolników a potem panowie feudalni.

Jak są niezależni, bo mają mieszkanie, samochód, smartfona i własną firmę, to trudniej ich przekupić. Więc łatwiej dogadać się ze stoma korporacjami jak kontrolować sto milionów takich ludzi (reszta i tak jest kontrolowana, choć o tym nie wie) niż się użerać z tymi stoma milionami i  nie wiedzieć co zrobią i kiedy.  

Tu ciekawostka. W systemie prywatnej własności wartość zasobów posiadanych przez tych sto milionów ludzi będących ich właścicielami, zależy od preferencji reszty ludzi. Nieważne więc, kto jest właścicielem - na sposób wykorzystania zasobów wpływa to, co większość uważa za najbardziej wartościowe. Jest tak, ponieważ właściciel wybierając inny sposób wykorzystania swojego zasobu rezygnuje z bardziej cenionego przez społeczeństwo sposobu jego wykorzystania, a zatem i z wyższej ceny.

Interesujący paradoks

Tak oto dochodzi do interesującego paradoksu - mimo, że własność jest prywatna, to decyzje właścicieli są uzależnione od społecznych preferencji. Dobrze zdefiniowane i dobrze chronione prawo własności prywatnej zmienia konkurencję, w której używa się przemocy, w konkurencję pokojową. Bo zasięg i stopień prywatnych praw własności wpływa na sposób, w jaki ludzie konkurują o zasoby.

W Stanach Zjednoczonych rozważano sytuację czarnej kobiety, która chce wynająć mieszkanie od białego właściciela. Ma na to większe szanse wówczas, gdy może on ustalić czynsz na jakim chce poziomie. Nawet jeśli wolałby białego lokatora, to czarna kobieta może zrekompensować mu tę "niekorzyść" poprzez zaoferowanie korzystniejszego dla niego czynszu. Właściciel, który w takiej sytuacji wynajmie mieszkanie białemu lokatorowi płacącemu niższy czynsz, zapłaci za dyskryminację. Jeśli jednak rząd wprowadza kontrolę czynszów i utrzymuje je poniżej wolnorynkowego poziomu, to cena, którą właściciel zapłaci za taką dyskryminację spada - być może nawet  do zera. 

Po co jest kontrola czynszów?

Kontrola czynszów nie redukuje magicznie popytu na mieszkania. Zmniejsza natomiast możliwość każdego potencjalnego lokatora konkurowania z innymi, poprzez oferowanie wyższej ceny za prawo korzystania z danego zasobu. Właściciel, nie mogąc "dyskryminować" najemców pod względem ekonomicznym, łatwiej może dyskryminować ich pod względem cech osobistych - także rasowych. Z góry uprzedzam, że argument, iż czarnej kobiety nie stać na wyższy czynsz, nie wytrzymuje krytyki, gdyż właściciel równie dobrze może dyskryminować lokatorów po względem wieku, płci, orientacji seksualnej, czy religii, które on sam faworyzuje.

Ten sam mechanizm mógłby działać nawet w przypadku własności państwowej, pod warunkiem, że byłaby ona właściwie zdefiniowana, a prawo decyzji dotyczących sposobów jej wykorzystywania - spersonalizowane. Ponieważ jednak agencje rządowe, które decydują o sposobie użytkowania zasobów państwowych działają najczęściej kolektywnie, a ich urzędnicy nie zyskują, gdy wartość zasobów, którymi zarządzają wzrasta, i nie tracą, gdy maleje, nie mają motywacji do zwiększania wartości rynkowej tych zasobów.

Nie mają żadnej motywacji do ciężkiej pracy

Tu można rozważyć dyrektora PGR w PRL. Albo nawet współczesnego dyrektora ZGN (Zarząd Gospodarowania Nieruchomościami). Ponieważ nie mają oni żadnej motywacji do ciężkiej pracy wolą ją skończyć po upływie ustawowych 8 godzin i odpoczywać w domowych pieleszach - zwłaszcza, że ryzyko odpowiedzialności za błędne działania jest większe niż ryzyko odpowiedzialności za brak działań.

Jeszcze inaczej jest z korporacjami. Bo tak naprawdę dziś to nie wiadomo, kto jest ich właścicielem. Taki Bill Gates nie ma przecież większości akcji Microsoftu. A Jeff Bezos - Amazona. Ani Elon Musk - Tesli. To jak  to jest z tą własnością? Można mówić o niej w trzech aspektach: (i) prawnym, (ii) filozoficznym i (iii) ekonomicznym. Napiszę o tym za tydzień, bo neokomunistom ze Światowego Forum Ekonomicznego trzeba się stawiać.   

Robert Gwiazdowski

Adwokat, prof. Uczelni Łazarskiego

Autor felietonu prezentuje własne opinie i poglądy

Felietony Interia.pl Biznes
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »