Felieton Gwiazdowskiego: Rząd walczy z inflacją, którą sam wywołał

Rząd walczy z inflacją, którą sam wywołał, przy pomocy narzędzi zwiększających inflację. Teraz będzie jeszcze pomagał kredytobiorcom poszkodowanym przez wcześniejszą politykę rządu.

Grupa Polsat Plus i Fundacja Polsat razem dla dzieci z Ukrainy

Rząd rządzi dzięki temu, że kupuje wyborców, więc ja się rządowi nie dziwię. Zwalając winy na rząd zapominamy jednak o tych, którzy budują narrację ekonomiczną uzasadniającą hulaszcze wydatki rządowe i dostarczają rządowi odpowiednich narzędzi - czyli nadrukowanych pieniędzy.   

Reklama

Dziś są zaniepokojeni z lekka sytuacją, ale trzydzieści miesięcy temu niepokoili się jeszcze deflacją, a dwanaście miesięcy temu cieszyli ze wzrostu gospodarczego wywołanego inflacją. Że jest on wywołany inflacją to jeszcze nie dostrzegali, za to obśmiewali tych, którzy o tym mówili.

Inflacja miała dojść zdaniem niektórych do 5 proc. i zacząć spadać, a stopy procentowe miały wzrosnąć do 2-3 proc.  Inflacja już doszła do 11 proc., a stopy procentowe do 4,5 proc i będą rosnąć.

Jesteśmy w czarnej... I kto jest temu winny? Według rządu winny jest Putin, Unia Europejska no i Tusk. Zdaniem opozycji winny jest Morawiecki z Glapińskim. Zdaniem ekonomistów i analityków finansowych winne jest "zerwanie łańcuchów dostaw" i wzrost cen na rynkach światowych. Tak, tak. Główną przyczyną wzrostu cen zdaniem niektórych analityków jest... wzrost cen.

Jak się miało woreczek z ziarnkami złota, którymi się płaciło za łopatę do przesypywania ziemi w poszukiwaniu tego złotego piasku, a wybuchła wojna i się zerwały łańcuchy dostaw, to trzeba było za łopatę wysypać z woreczka więcej ziarenek. I wtedy mniej się miało na machorkę do palenia. I na whisky. Więc nie było inflacji, bo nie mogły podrożeć inne towary. Potrzeba do inflacji więcej złota. Ale go nie jest łatwo wykopać. Od zarania dziejów ludzkość wykopała tego złota raptem tyle, żeby się zmieściło w 7 basenach. Więc filozofowie poszukiwali kamienia filozoficznego, dzięki któremu metale nieszlachetne mogliby zmieniać w metale szlachetne - czyli w złoto.  Tak kamień znaleźli dopiero bankierzy - "drukarkę". Dzięki niej w złoto zamieniają papier. No może nie w złoto, tylko w "złotego".  Ale chodzi przecież o środek płatniczy. O czym już tu kiedyś pisałem.

To kto jest winny? Papież Franciszek mówi, że "wszyscy jesteśmy winni". I tu ma rację. Internauci rozpowszechniają powiedzenie George'a Orwella: "ludzie, którzy głosują na nieudaczników, złodziei i oszustów, nie są ich ofiarami. Są ich wspólnikami". Orwell nigdy tego nie powiedział, ale - jak z  kolei powiadają Włosi: se non è vero, è ben trovato - "jeśli nawet to nie prawda, to ładnie powiedziana".

Wyborcy opozycji mogą się żachnąć, że oni na nich nie głosowali na tych nieudaczników. Więc przypomnę nielitościwie, że Platforma Obywatelska już w lutym 2016 roku (!!!) złożyła w Sejmie projekt ustawy o wsparciu rodzin kwotą 500+ na każde dziecko, a w kwietniu 2018 roku przedstawiła program "Trzynasta emerytura".  A jak PiS ją wprowadził, to się złościli liderzy Platformy, że Kaczyński "ukradł im program". Z kolei "młodzi ekonomiści" z jeszcze bardziej postępowej Lewicy Razem ogłosili, że "odważna polityka gospodarcza jest możliwa i wezwali "dziadersów" do "zniesienia konstytucyjnego limitu długu publicznego" by zadłużać się jeszcze bardziej.

PiS posłuchał tych wezwań, dał rodzicom 500 zł na pierwsze dziecko, dziadkom trzynastą emeryturę. Nie mając jednak większości konstytucyjnej by znieść limit długu, najprzeróżniejsze wydatki upchnął w różnych funduszach poza budżetem. Nie jest to rozwiązanie nowe - robił tak już rząd Mariana Krzaklewskiego - czyli Jerzego Buzka i Donalda Tuska. Rząd Jarosława Kaczyńskiego  - czyli Mateusza Morawieckiego - twórczo rozwinął te praktyki, jak Stalin nauki Marksa, i przestał się z nimi niepotrzebnie kryć. Przed tymi, którzy coś rozumieją i tak nie dało się ich ukryć, a przed tymi, którzy nie rozumieją nie ma potrzeby ich ukrywać.

Wszyscy chcą żyć łatwo i przyjemnie. Można tak żyć na koszt innych. Pierwsi kandydaci, na koszt których chcą żyć inni, to "bogacze". Ale oni najczęściej (choć rzeczywiście nie zawsze) są bogaci dlatego, że coś potrafią.  Potrafią na przykład unikać podatków, które inni  chcą na nich nałożyć. Więc trzeba znaleźć inną ofiarę. Najlepszą ofiarą są wnuki. Zwłaszcza cudze i w dodatku te, których jeszcze w ogóle się nie ma. Bo nie mają jak się bronić i nie mogą uniknąć podatków, które teraz się na nich nakłada, nazywając go "deficytem". Rząd i w tym ma wspólników na "rynkach finansowych". Przecież jak rząd się teraz zadłuży, to potem będzie musiał oddać. Na zwrot tego długu znowu się zadłuży i tak się pięknie będzie wszystko kręciło. Ale w pewnym momencie kręcić się przestaje. To właśnie jest ten moment. Rok temu rząd pożyczał na 1 proc. Dziś pożycza już na 6,5 proc. Może zabraknąć chętnych, żeby mu pożyczać.

NBP podwyższa stopy procentowe, żeby walczyć z inflacją. Za to rząd zapowiada, że wypłaci czternastą emeryturę i obniża podatki. Rzeźnik, u którego można kupić steki na majowego grilla po 320 złotych za kilogram, wywalił za ladą plakat (bo mu rząd kazał poinformować o tym klientów), że dzięki rządowi nabywcy nie zapłacą 5 proc. VAT (czyli 16 zł.). Bo to by ich pewnie zrujnowało. A jak ktoś kupuje na grilla jakieś "kiełbaski", w których więcej od mięsa jest różnych związków chemicznych, za 9,49 zł, to dzięki rządowi zaoszczędzi 47 groszy. Ci pierwsi nie wydadzą zaoszczędzonych 16 złotych tylko dlatego, że coś zaoszczędzili, a ci drudzy wydadzą natychmiast te zaoszczędzone 47 groszy. Tych pierwszych jest jednak niewielu, a tych, drugich wielu. A 47 groszy pomnożone przez tych wielu to więcej niż 16 złotych pomnożone przez tych niewielu.

Rząd obniżył też VAT na paliwa. Dzięki temu tankujący swoją brykę przed pojechaniem po steka  zapłacą nie 550 zł, tylko 490 zł. Nie wydadzą tych zaoszczędzonych 60 zł, bo zalali już "po korek" i się im więcej nie zmieści.

Oczywiście nie da się obniżyć VAT tylko tym, których nie stać na steki po 320 zł. Dlatego manipulowanie jego stawkami nie jest dobrym sposobem na walkę z inflacją.

Ale udanego grillowania. Odstresujcie się. Przed kryzysem, który nas czeka dzięki kolejnym pakietom antykryzysowym. 

Robert Gwiazdowski

Adwokat, prof. Uczelni Łazarskiego

Autor przedstawia własne opinie i poglądy

Czytaj także: Jak wygląda praca kontrolera lotów

***

Felietony Interia.pl Biznes
Dowiedz się więcej na temat: stopy procentowe | inflacja | wzrost cen | dług publiczny
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »