Felieton Gwiazdowskiego: Wielki Piątek i wyroki demokracji

Wielki Piątek to "wielkie święto demokracji". Bo to przecież lud zdecydował, że woli Barabasza. Poprzedni raz takie święto miało miejsce 432 lata wcześniej - gdy lud skazał Sokratesa.

Demokratyczny wyroku to nie jedyna rzecz, która ich łączy. Sokrates - jak Jezus - sam nie napisał ani słowa. O naukach Jezusa wiemy z Ewangelii. O naukach Sokratesa - od Arystofanesa, Ksenofonta, Arystotelesa i Platona. 

Gdyby Sokratesa nie skazano na śmierć pewnie byśmy o jego naukach nie wiedzieli więcej niż o naukach Zenona, Chryzypa czy Hippiasza - to demokratyczny sąd nad nim uczynił go nieśmiertelnym. Z Jezusem tym bardziej byłoby tak samo. Gdyby o procesie Sokratesa pisał tylko Ksenofont, Arystofanes, czy nawet Arystoteles - też byłoby inaczej. To Platon uczynił go nieśmiertelnym. Jezusa z kolei unieśmiertelnili Ewangeliści. Nie tak utalentowani jak Platon, ale bez nich też byśmy teraz nie świętowali. 

Reklama

Na pytanie, ile w Sokratesie Platona jest samego Sokratesa, a ile Platona odpowiedzi nie znamy. Na pytanie, ile w Jezusie jest samego Jezusa, a ile Ewangelistów - też nie. Aczkolwiek ich relacje o Jezusie są bliższe sobie niż relacje Platona, Ksenofonta i Arystofanesa o Sokratesie.

Sokratesa oficjalnie oskarżono o "bezbożność" i "deprawowanie młodzieży". Nieoficjalnie skazano go za krytykę ateńskiej demokracji. Jezusa też oskarżono o bezbożność. I o "podburzanie narodu". W sumie podobnie.

Jezus i Sokrates - ofiary demokracji

Obaj padli ofiarami demokracji. Demokracji, w której większości posiadającej władzę wydaje się, że posiada też rację. Krytyka demokracji Sokratesa odbierana była jako poparcie dla rządów oligarchów (Kritiasa) - i na nic zdały się tłumaczenia, że nie była ona związany w jakikolwiek sposób z aktualnymi sporami między stronnictwami politycznymi.

W swojej mowie obrończej Sokrates wyjaśnił sobie i innym istotę uprawiania filozofii - jako refleksji nad tym co dobre i co nienegocjowalne w kategoriach politycznych.

"Jakie na was, obywatele, wywarli wrażenie moi oskarżyciele tego nie wiem; bo i ja sam przy nich omal nie zapomniał kim jestem, tak przekonująco mówili. Chociaż prawdziwego nic nie powiedzieli" - prawił przed ateńskim sądem Sokrates. "Nie ma takiego człowieka, któremu by tłum przepuścił, jeżeli mu czoło stawia (...)  Przez całe życie, czy to na publicznym stanowisku, czy w prywatnym życiu, jestem zawsze taki sam, nigdym nikomu nie ustąpił wbrew słuszności (...) Nie sądźcie, obywatele, że ja powinienem się wobec was zachowywać w sposób, który mi się ani pięknym nie wydaje, ani sprawiedliwym, ani zbożnym". No to kazali mu się otruć, żeby takich bezeceństw nie słuchać, choć po cichu mieli nadzieję, że ucieknie i jego legenda nie będzie ich prześladowała.

No ale nie uciekł. "Co by się stało, Sokratesie, gdyby ludzie prywatni zamierzali pozbawić mocy obowiązującej wyroki sądów? Czy system prawny takiego miasta nie uległby rozpadowi" - pytają go Prawa w Krytonie. "Gdy ktoś zgodził się z kimś na coś - o ile są to rzeczy sprawiedliwe -  to powinien zrobić to coś, czy oszukiwać" - odpowiada pytaniem Sokrates. Podważanie wyroków wydawanych w mieście przez jego sądy niszczy miasto. Sokrates nie powinien niszczyć swojego miasta. Sokrates nie powinien podważać wyroku na niego wydanego. A już zwłaszcza, że zgodził się na poddanie się wyrokowi.

Z Jezusem było posobnie. Mógł uciec - zamiast dać się pocałować Judaszowi. Mógł oświadczyć, że żadnym królem nie jest. Ale był = jak Sokrates - uparty i prawy.

Proces Sokratesa to dowód na małość demokracji i na to, że jej greccy krytycy (Platon, Arystoteles) mieli dużo racji. Nie wiemy tylko, czy skazanie Sokratesa ich krytycyzm wobec demokracji jedynie wyostrzyło, czy dopiero wywołało. Był to jeden z powodów, dla których Ojcowie Założyciele Stanów Zjednoczonych w trakcie Konwencji Filadelfijskiej tak rzadko odwoływali się do przykładu ateńskiej demokracji, a tak często do przykładów z historii republikańskiego Rzymu - kolejne artykuły "The Federalist" Aleksander Hamilton, James Madison i John Jay podpisywali rzymskim imieniem Publiusz.

Proces Jezusa to dowód na to samo. Niestety - jak wspomniałem - Ewangeliści Platonowi nie dorównywali. Więc Jezus na tle Sokratesa jest dość niewymowny.

Znamienne, że wielu "demokratów" wierzących w istnienie Sokratesa, nie wierzy w ogóle w istnienie Jezusa. Bo że nie wierzą w zmartwychwstanie to zupełnie co innego. Może wolą nie wierzyć nawet w samo Jego istnienie, bo to dowód, że wyroki "demokracji" bywają omylne?

I na koniec ciekawostka. Po proklamacji niepodległości Izraela, do Sądu Najwyższego wpłynął wniosek o rewizję procesu Jezusa. Ale Sąd orzekł, że proces ten nie odbywało się przed sądem żydowskim, a organem właściwym do ponownego rozpoznania sprawy jest sąd włoski, gdyż to Republika Włoska jest prawnym następcą Imperium Rzymskiego.

Robert Gwiazdowski, adwokat, prof. Uczelni Łazarskiego

Autor felietonu prezentuje własne opinie i poglądy.

Śródtytuły pochodzą od redakcji.

Felietony Interia.pl Biznes
Dowiedz się więcej na temat: Wielkanoc | sokrates
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »