Fiasko kolejnych procesów

Metod wyceny majątku jakiegokolwiek przedsiębiorstwa jest wiele, bardzo wiele: odtworzeniowa, strumieni przyszłych przychodów, uzależniona od pozycji rynkowej....

Metod wyceny majątku jakiegokolwiek przedsiębiorstwa jest wiele, bardzo wiele: odtworzeniowa, strumieni przyszłych przychodów, uzależniona od pozycji rynkowej....

Dotyczą one tak przedsiębiorstwa prywatnego, jak i państwowego, po prostu są robione przed transakcją sprzedaży, zwaną - w przypadku przedsiębiorstwa państwowego - prywatyzacją. Tyle że, przy wycenie przedsiębiorstw państwowych często ujawnia się jeszcze jedna metoda wyceny, nie zewidencjonowana w opracowaniach teoretycznych. Metoda życzeniowa mianowicie: nasi ojcowie, a często i praojcowie pracowali w tej fabryce, hucie, kopalni - więc z pewnością musi być ona dużo warta. Przecież to dorobek pokoleń.

W absolutnej opozycji praktycznie do wszystkich metod, a tej ostatniej w szczególności, stoi proste, nie wymagające żadnych dowodów ani opracowań, stwierdzenie: wszystko jest warte tylko tyle (i aż tyle) ile ktoś chce za to zapłacić. Ta prosta wiedza z ogromnym trudem przebija się zainteresowanych. Tym bardziej, że polskie prawo prywatyzacyjne najpierw wprowadziło, a później usankcjonowało szczególne obyczaje. Pracownicze akcje za darmo (w sposób oczywisty ten kuriozalny przepis jest sprzeczny z konstytucyjną zasadą równości) już nawet przestały dziwić i bulwersować, ale stały się tylko wstępem do dalszej radosnej pomysłowości załóg. Ich twórczym rozwinięciem były pakiety socjalne. Gwarancje, jakich oczekiwały załogi prywatyzowanych zakładów przyprawiały o palpitacje serca najbardziej doświadczonych negocjatorów: pełne zatrudnienie przez naście lat (najlepiej tak, by jeszcze nie narodzony wnuczek miał zapewnione miejsce pracy), stały wzrost uposażeń, gwarancja wykupu akcji - to tylko życzenia podstawowe.

Reklama

Nikt natomiast nie brał pod uwagę, że pakiet socjalny, jaki by nie był, jest przecież elementem ceny (często bardzo istotnym). A trudno uznać, że inwestor jest tak naiwny, że nie umie liczyć. Nikt nie brał, i dalej nie bierze, pod uwagę bieżącej rentowności przedsiębiorstwa (czyli, ile co miesiąc trzeba do niego dołożyć). Że o zadłużeniu nie wspomnę. No i efekt jest oczywisty: "nie ma atmosfery do prywatyzacji". Każdy, nawet potencjalny inwestor, podejrzewany jest o najgorsze intencje (nie ważne: krajowy czy zagraniczny), który czyha na nasz majątek. W logikę tę doskonale wpisał się socjalistyczny rząd Leszka Millera. Skutki widać na wykresie ilustrującym wpływy z prywatyzacji, ale przede wszystkim w strajkujących zakładach i na ulicach polskich miast.

Wykonanie tegorocznego planu przychodów z prywatyzacji jest zupełnie nierealne, tak jak było nierealne w momencie jego zapisywania. Podobnie jest założeniami na rok przyszły - zastanawia tylko po co zapisywać fikcję, w którą nikt nie wierzy. Tegorocznym wpływom za siedem miesięcy daleko jeszcze do dwóch miliardów, a i tak większość z nich pochodzi z prywatyzacji pośredniej, wyprzedawania udziałów w już sprywatyzowanych firmach. Nowych prywatyzacji nie ma.

Omawiane tu problemy skupiły się jak w soczewce w dwóch realizowanych ostatnio wielkich prywatyzacjach: zakładów energetycznych G8 i Polskich Hut Stali. Z przetargu na G8 oferenci się wycofali, w PHS prowadzone są negocjacje z inwestorem. Nie chciałbym być złym prorokiem, ale - wobec kondycji firmy, oczekiwań skarbu, a przede wszystkim załogi - wielce prawdopodobne jest, że i ten proces skończy się niczym. Wtedy będzie już jasno udowodnione, że "gospodarka państwowa w niczym nie ustępuje gospodarce wolnorynkowej, a nawet ją przewyższa". Tylko z tymi dopłatami do tych firm jest mały kłopot - bo nie ma skąd brać. Kasa jest pusta.

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: procesy | fiasko | przedsiębiorstwa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »