Fikcyjne gwarancje w energetyce
10-letnie gwarancje zatrudnienia i wysokie odszkodowania dla energetyków mogą pozostać na papierze. Tak twierdzą prawnicy.
Za rządów SLD wielkie kontrowersje wzbudziły tzw. umowy społeczne, gwarantujące pracownikom firm energetycznych 10-letnie okresy zatrudnienia oraz sięgające do kilkuset tysięcy złotych odszkodowania za zwolnienia niezgodne z ich zapisami.
Oporów przed podpisywaniem kolejnych nie ma też obecny rząd. Trwają tajne negocjacje związkowców i upoważnionych przez rząd szefów firm energetycznych. Na ich rezultaty czeka kilkadziesiąt tysięcy zatrudnionych.
Poprzednio zawarte umowy także utrzymywane są w głębokiej tajemnicy. Dlaczego? Można się domyślać. Jednak "PB" dotarł do jednej z nich, zawartej 18 października 2005 r. między Zakładem Energetycznym Warszawa Teren (ZEW-T) a pracownikami. Zdaniem prawników, umowa ta w dużej mierze daje pozorną ochronę zatrudnionym. Jest tak skonstruowana, że 10-letnie gwarancje zatrudnienia i obietnice odszkodowań mogą być z łatwością ominięte przez zakład, a pracownik zwolniony bez żadnych problemów.
Niemal pewne jest, że podobnie wyglądają wszystkie inne umowy społeczne w energetyce. Załogi zostały uspokojone, a przedsiębiorstwa uzyskały furtki do
ucieczki przed odpowiedzialnością.
Miało być tak pięknie
Umowa ZEW-T określa prawa i obowiązki pracownicze oraz odpowiadające im uprawnienia oraz zobowiązania pracodawcy. Najdalej idącym zabezpieczeniem interesów pracownika jest gwarancja zatrudnienia na 10 lat (art. 7). Za naruszenie umowy przez pracodawcę należy się pracownikowi odszkodowanie od 100 tys. do 400 tys. zł, liczone jako iloczyn miesięcy pozostałej ochrony i zarobków pracownika na dzień zwolnienia (art. 11).
- Umową chcieliśmy ludziom zapewnić pracę. Weszła ona w życie 29 grudnia 2006 r. Na jej podstawie nikt jeszcze nie dostał odszkodowania, chociaż były próby, powiedzmy, wymuszeń - mówi Janusz Wierzejski, przewodniczący Związków Zawodowych Energetyków ZEW-T, który w imieniu załogi podpisywał umowę.
Bo o odszkodowanie jest piekielnie trudno.
- Wypłata odszkodowania nie następuje automatycznie, lecz dopiero po prawomocnym wyroku sądu. Przy braku możliwości ugody, czyli wypłaty dobrowolnej, proces sądowy może trwać kilka lat, a i wydatki czekające poszkodowanego pracownika są spore. Musi on wnieść opłatę sądową wysokości 5 proc. żądanego odszkodowania. To skuteczna bariera - mówi Hubert Lubecki, radca prawny z kancelarii Drozd, Górski, Lubecki.
Wyjątki od wyjątków
Dochodzenie odszkodowania w sądzie ma sens jednak tylko, gdy pracodawca złamał umowę społeczną. A złamać ją jest także trudno. Jest tak skonstruowana, że zakład z łatwością, zgodnie z jej zapisami, może zwolnić każdego pracownika i uniknąć wszelkiej odpowiedzialności.
Artykuł 10 zawiera szereg wyjątków od gwarancji zatrudnienia (ramka).
Niekorzystny dla pracowników jest zapis o ustaniu stosunku pracy, gdy pracownik nie przyjmie np. obniżki zarobków czy przeniesienia na niższe stanowisko. Równie groźny jest zapis o wypowiedzeniu umowy "w uzgodnieniu ze związkiem zawodowym".
- Konstrukcja wyjątków powoduje, że nie widzę problemów, aby na tle takiej umowy zwolnić każdego pracownika bez prawa do odszkodowania bądź spowodować
jego dobrowolne odejście - uważa Hubert Lubecki.
Także w ocenie Agnieszki Jesiotr, radcy prawnego z kancelarii Chałas i Wspólnicy, umowa daje pewne gwarancje, lecz zawiera sporo furtek pozwalających na ich obejście.
- Ciekawie wygląda wyjątek mówiący, że gwarancja nie działa w wyniku umotywowanego wypowiedzenia pracownikowi umowy w uzgodnieniu ze związkami zawodowymi. Takie wypowiedzenie może być ogólnie uzasadniane np. utratą zaufania do pracownika, zarzutem nie należytego wykonywania obowiązków - mówi Agnieszka Jesiotr.
Jarosław Królak