Fiskus straszy kontrolami
Aby skutecznie ograniczyć transfer dochodów za granicę, polski fiskus powinien zacząć od przyjaznego traktowania przedsiębiorców, a dopiero potem straszyć kontrolami - mówi Hanna Szarpak, doradca podatkowy z TCA Advisers.
- Przedsiębiorcy wolą zapłacić podatek i mieć pewność, że nic im nie grozi, niż pozostawać w niepewności i toczyć spory z fiskusem - podkreśliła ekspertka.
Ostatnio minister finansów wydał dwa komunikaty dotyczące kontroli cen transferowych. W pierwszym ostrzega podatników, że w szczególności będzie kontrolował ostatni kwartał roku 2015 i usunie wszystkie nietypowe obciążenia prowadzące do obniżenia dochodu. W drugim komunikacie pokazał kilka przypadków, w których fiskus dokonał doszacowania dochodu i określenia dodatkowego podatku w wysokości nawet kilkuset milionów złotych.
Ekspertka przyznała, że doszacowania związane ze stosowaniem cen transferowych są zawsze duże, a kwoty rzędu kilkuset milionów złotych w przypadku sprzedaży udziałów czy akcji, nie dziwią.
Jednak pomimo tych kilku spektakularnych przykładów, generalnie polski fiskus dalej nie potrafi dać sobie rady z transferem dochodów za granicę.
- Taka praktyka trwa już wiele lat, a wynika ze słabego przygotowania pracowników administracji podatkowej, jak i sędziów. Ponadto, osoby te nie dostawały odpowiedniego wsparcia, jeśli chodzi o ceny transferowe i nie wiedziały, jak podejść do tego zagadnienia - powiedziała Hanna Szarpak.
Według niej "w pierwszym rzędzie trzeba dać przedsiębiorcom jasne wskazówki, jakie praktyki fiskus będzie uznawał za dopuszczalne, a które już przekraczają normy rynkowe". - Może udało by się zaangażować GUS do opracowania zakresów bezpiecznych parametrów według branż lub rodzaju transakcji? Dlaczego cały ciężar udowodnienia rynkowości przerzucać na podatników? - wskazała.
Dopiero potem - mówiła - "należy bardzo konsekwentnie egzekwować te reguły u wszystkich podatników". Jak argumentowała, "pobłażanie niektórym podatnikom kończy się tym, że reszta branży też zaczyna unikać płacenia podatku, bo nie wytrzymuje konkurencji ze strony podatnika, któremu uchodzi na sucho unikanie opodatkowania".
Przestrzegała przed skupieniem kontroli na transakcjach pomiędzy podmiotami krajowymi, "gdyż nie przynoszą one znacznych wpływów do budżetu, bo doszacowanie dochodu u jednego podatnika, zazwyczaj skutkuje obniżeniem dochodu u drugiego krajowego podatnika, więc w wyniku takiej kontroli wpływy do budżetu są znikome, a nakład pracy organu i podatnika ogromny". - Taka syzyfowa, choć ciężka praca - skomentowała Hanna Szarpak.
Zaznaczyła zarazem, że ważne jest, żeby "nie wylać dziecka z kąpielą", aby nieprzewidywalnymi działaniami nie wystraszyć rzetelnych inwestorów zagranicznych, którzy są nam potrzebni i przynoszą naszemu krajowi korzyści.
- Śmieszne jest to, że niektórzy pracownicy fiskusa jakoś automatycznie kojarzą, że zyski za granicę są transferowane przez eksporterów! Skąd to skojarzenie? Jest wręcz odwrotnie. Przecież eksport zazwyczaj oznacza wzrost liczby miejsc pracy w kraju i wszelkich wpływów podatkowych w kraju. Takie podmioty powinny być szczególnie chronione przez fiskusa - jak delikatny kwiatek na pustyni - podkreśliła Hanna Szarpak.
Zwróciła jednocześnie uwagę, że przepisy o cenach transferowych dotyczą warunków ustalonych pomiędzy podmiotami powiązanymi, a nie samych cen, jak się potocznie sądzi. - Czyli w trakcie kontroli fiskus również będzie zwracał uwagę na takie elementy transakcji, jak rozkład ryzyka po obu stronach transakcji, czy potencjał podmiotu do wykonywania danej funkcji w transakcji - wyjaśniła.