Francusko-niemiecki front winny
Francja i Niemcy wystąpiły wspólnie przeciwko radykalnym zmianom proponowanym przez Komisję Europejską na rynku wina w UE. Inne kraje winiarskie także zgłosiły wiele zastrzeżeń, choć wszystkie zgadzają się, że gruntowna reforma jest potrzebna, by ograniczyć nadprodukcję.
Francja i Niemcy - odpowiednio pierwszy i czwarty producent wina w UE - już od piątku zapowiadały wspólny front przeciwko założeniom reformy. Włochy i Hiszpania - 3. i 4. producent - nie kryją krytyki, ale deklarują się jako kraje "otwarte" na propozycje zmian. Okazją do wymiany zdań na temat reformy było poniedziałkowe posiedzenie ministrów rolnictwa UE w Brukseli.
Największe kontrowersje dotyczą zaprzestania niektórych subwencji i dopłat do tzw. kryzysowej destylacji, propozycji hojnych dopłat za karczowanie winnic i zaprzestanie produkcji, zgody na niektóre praktyki winiarskie z "Nowego Świata", takie jak aromatyzowanie win za pomocą wiórków dębowych, albo zakazu innych - jak dodawanie cukru (tzw. szaptalizacja).
"Protestuję przeciwko idei totalnej liberalizacji" - oświadczył francuski minister rolnictwa Michel Barnier. Oponował zwłaszcza przeciwko swobodzie powiększania winnic, w zależności od potrzeb rynkowych, co miałoby nastąpić w 2014 roku (obecnie prawo do sadzenia nowych krzewów jest ściśle reglamentowane). "To prowadzi bezpośrednio do utraty tożsamości, autentyczności europejskiego winiarstwa. Jego siłą jest jakość, kolor, smak" - argumentował minister.
Sprzeciwił się także planowanemu wykarczowaniu 200 tys. z 3,6 mln hektarów winnic w UE, by walczyć z nadprodukcją wina niskiej jakości. "To stanowczo za dużo" - powiedział.
Niemiecki minister rolnictwa Horst Seehofer oświadczył, że reformy forsowane przez komisarz Mariann Fischer Boel "muszą być zmienione". Domagał się zwłaszcza zgody na szaptalizację, w czym wspierają Niemcy inne kraje winnej Północy: Węgry czy Luksemburg.
Komisja Europejska zakładała, że reforma wejdzie w życie już w roku 2008/09, jednak opór wielu krajów wskazuje, że taki termin może być nierealistyczny.
Niemniej wszystkie kraje zgadzają się, że trzeba lepiej stawić czoło rosnącemu importowi win z "Nowego Świata": Argentyny, Kalifornii, RPA, Chile czy Australii. Obecnie nadwyżki na rynku prowadzą do tego, że UE wydaje każdego roku około pół miliarda euro na pozbywanie się wina (zwykle miernej jakości), na które nie ma zbytu. To ponad jedna trzecia z całej, wynoszącej 1,3 mld euro rocznej puli na unijne wsparcie sektora winnego.
Nadprodukcji towarzyszy spadek konsumpcji win europejskich o 750 tys. hektolitrów rocznie. Tymczasem import z Nowego Świata rośnie o 10 proc. rocznie. Aby uporać się z nadprodukcją i zmierzyć się z zagraniczną konkurencją, komisarz Fischer Boel proponuje pomoc dla tych producentów, którzy zdecydują się na dobrowolne karczowanie winorośli. Rekompensaty mają być najwyższe w pierwszym roku trwania reformy i stopniowo maleć w ciągu pięciu lat. Przeznaczony na ten cel budżet wyniesie w pierwszym roku 430 mln euro i 59 mln euro w piątym, końcowym roku reformy.
KE przekonuje, że kluczowym punktem reformy jest lepsze wykorzystanie środków budżetowych (1,3 mld euro), które pozostaną na obecnym poziomie. Dużo więcej środków, dotychczas wydawanych na wsparcie produkcji, zostałoby przeznaczone na promocję europejskich win, zwłaszcza na rynkach krajów trzecich.
Jednocześnie KE chce wstrzymać wypłacanie pomocy przeznaczonej na destylację kryzysową (wino destylowane i sprzedawane tanio producentom napojów spirytusowych) i utrzymywanie prywatnych zapasów. Komisja uważa bowiem, że pomoc ta zachęcała rolników do produkcji nadwyżek wina.
W UE jest ponad 2,4 mln gospodarstw zajmujących się produkcją wina. 3,6 mln hektarów winnic stanowi 2 proc. obszaru wszystkich gruntów rolnych UE. Produkcja wina w 2006 r. stanowiła 5 proc. wartości produkcji rolnej UE.