"FT": UE ma tylko kilka miesięcy na rozwiązanie swoich problemów

UE musi rozwiązać kilka ważnych problemów, by uporać się z kryzysem gospodarczym. Ma na to szanse, jak dowodzą oznaki niewielkiego ożywienia, ale ma też mało czasu. Poprawa musi nastąpić przed majowymi wyborami do PE - pisze poniedziałkowy "Fiancial Times".

- Ani słabe oznaki gospodarczego ożywienia, ani letnia apatia rynków finansowych nie powinny zwieść przywódców europejskich i zrodzić w nich przekonanie, że rozwiązanie kryzysu strefy euro jest już w zasięgu ręki - pisze brytyjski dziennik.

Pozostało jeszcze bardzo wiele do zrobienia, aby zażegnać kolejną odsłonę kryzysu. Trzeba uzdrowić europejskie banki, naprawić system finansowy, którego słabą stroną jest fragmentacja, zagwarantować firmom dostęp do kredytów. Jeszcze więcej energii trzeba włożyć w promowanie wzrostu gospodarczego i walkę z bezrobociem, zwłaszcza w tych krajach, które szczególnie dotknął kryzys strefy euro - wylicza "FT".

Reklama

Rzecz w tym, że nie można też dopuścić do pogorszenia sytuacji politycznej w krajach strefy euro, bowiem paraliż polityczny uniemożliwiłby wprowadzanie w życie tych reform.

Czas na naprawę strefy euro jej przywódcy mają do maja, kiedy to we wszystkich krajach unijnych odbędą się wybory do Parlamentu Europejskiego. Istnieją poważne obawy, że trudna sytuacja gospodarcza i rozczarowanie rządzącymi politykami doprowadzą do przełomu na korzyść antyestblishmentowych, populistycznych ruchów, wrogo usposobionych do UE. Jeśli zaś do tego dojdzie, mandat europejskich przywódców do przeprowadzania reform stanie się słabszy i szanse na naprawę strefy euro mogą radykalnie zmaleć - ostrzega "FT".

Dlatego też wiele zależy od wrześniowych wyborów w Niemczech. Tak naprawdę niewiele różni rządzących tam chadeków od opozycyjnych socjaldemokratów. Ktokolwiek wygra wybory, wygra je dzięki milionom głosów oddanych przez ludzi podejrzewających, że gdy Europejczycy apelują do Niemiec o podjęcie roli lidera, tak naprawdę apelują do nich "o otwarcie książeczki czekowej".

Tymczasem zaangażowanie Berlina jest absolutnie konieczne, aby poradzić sobie z kolejną fazą kryzysu. Testem na dobrą wolę Niemców będzie tempo budowania europejskiej unii bankowej.

Trzeba zdiagnozować kondycję banków, po czym dokapitalizować jedne, a inne w sposób uporządkowany zlikwidować.

Nawet jeśli ta diagnoza wykaże słabości niemieckich banków, Berlin musi wspierać ten projekt. Jeśli nie zostanie on w pełni zrealizowany, europejskie banki nie będą w stanie odegrać zasadniczej roli w zasilaniu wzrostu gospodarczego UE. A wtedy "przegranymi będą i strefa euro i przyszłość Europy" - konkluduje dziennik finansowy.

PAP
Dowiedz się więcej na temat: kryzys
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »