Fundujemy nowy monopol

O tym, że łatwiej jest kierować bankiem centralnym aniżeli metropolią oraz o Warszawie, jako stolicy finansowej naszego regionu Europy, mówi Hanna Gronkiewicz-Waltz, prezydent miasta.

Jak za 5-10 lat Warszawa będzie się sytuować na mapie Europy?

- Myślę, że będzie stolicą Europy Środkowej XXI wieku, co nie jest łatwe - konkurencja Budapesztu czy Pragi jest duża. Miasto aspirujące do miana metropolii o ponadregionalnym znaczeniu musi być dobrze skomunikowane, mieć szeroką ofertę kulturalną i naukową, musi się w nim łatwo żyć.

Opowieść o trzech córkach, którą często przytaczam, pokazuje, że dwie urodziwe (Budapeszt i Praga) nie mają problemu ze znalezieniem mężów, a trzeciej trzeba dać wpierw dobry posag. Ten posag to standard życia w Warszawie, klimat otwarty dla przyjeżdżających z zagranicy oraz z prowincji.

Reklama

Czy Warszawie wystarczy bycie stolicą, czy też powinna mieć specjalizacje przyciągające inwestorów?

- Myślę, że trzeba wykorzystywać naturalne zasoby. W Polsce takim elementem jest duża liczba mieszkańców. Jesteśmy lepszym rynkiem w porównaniu z Czechami czy Węgrami. To istotne z punktu widzenia dynamiki wzrostu gospodarczego. Bogactwo Warszawy to 1,7 mln mieszkańców, w tym około 300 tysięcy studentów.

Warszawa może stać się centrum finansowym naszej części Europy. Przed rokiem 1989 takim centrum był Wiedeń, ale dziś jego ranga przygasa. Pamiętam, że kiedyś giełda wiedeńska chciała przejąć warszawską Giełdę Papierów Wartościowych, dziś sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Mamy szansę być centrum finansowym dla krajów Europy Środkowej oraz krajów nadbałtyckich, a w przyszłości, gdy Ukraina wejdzie do Unii Europejskiej, możemy być takim ośrodkiem dla całej Europy Środkowo-Wschodniej.

Czy Warszawa powinna walczyć o inwestycje przemysłowe?

- O wysokie technologie tak. TechnoPort jest tak pomyślany. Centra usługowe powinny powstawać raczej w okolicach Łodzi czy Mszczonowa, to tereny preferowane choćby przez firmy logistyczne.

Nieznana jest wciąż lokalizacja dla Tech no-Portu. Pierwotnie miał powstać na Łuku Siekierkowskim...

- Na Łuku Siekierkowskim nie ma żadnej infrastruktury. Dla parku technologicznego nie potrzeba specjalnego wyposażenia, chodzi głównie o kapitał intelektualny, jednak pewna infrastruktura jest niezbędna.

Budując w Warszawie drogi i mosty, nie mamy środków, by inwestować w infrastrukturę parku. Lokalizacja TechnoPortu jest w fazie analizy, na pewno z samej idei parku nie zrezygnujemy.

W Warszawie nie ma praktycznie bezrobocia, miasto raczej cierpi na brak rąk do pracy. Każda nowa inwestycja to miejsca pracy. Kto więc będzie w Warszawie pracował, kiedy nie ma możliwości ściągnięcia ludzi, bo nie ma mieszkań?

- To bardzo ważny problem, będziemy się starali ułatwiać życie deweloperom, ale należy też dbać o to, by budowali nie tylko domy. Będziemy spotykali się z deweloperami, rozstrzygali spory z mieszkańcami, którzy mogą opóźniać budowę. Potrzebny jest konsensus, równowaga między oczekiwaniami deweloperów i mieszkańców.

Musimy przyśpieszyć przygotowywanie planów zagospodarowania przestrzennego. Rozpoczęliśmy program budowy mieszkań komunalnych, ale on służy rozwiązywaniu problemów społecznych.

Jakie inwestycje drogowe są priorytetowe dla miasta?

- Niedawno uruchomiliśmy wiadukt w Alejach Jerozolimskich nad Rondem Dudajewa. W tym roku rozpoczniemy kolejny przy ulicy Łopuszańskiej. Zależy nam na przebudowie ulicy Wołoskiej, przebudujemy wiadukty na Powązkach, zbudujemy drugą jezdnię Alei Wilanowskiej. Czeka nas rozpoczęcie budowy obwodnicy śródmiejskiej na odcinku rondo Wiatraczna-Targówek, trasy N-S od Marynarskiej, przebudowa Modlińskiej. Szykuje się zakończenie przebudowy Krakowskiego Przedmieścia.

Do tego dochodzi metro...

- Zakończenie pierwszej linii metra w połowie 2008 roku. Fizyczne rozpoczęcie budowy drugiej linii nie będzie jeszcze miało miejsca w tym roku.

Warszawa ma za sobą cztery lata bezwładu inwestycyjnego podczas poprzednich rządów. Czy w pani opinii bezwład został przełamany?

- Tak sądzę. Ciężko się doszukać realizacji kluczowych inwestycji za prezydentury Lecha Kaczyńskiego. Dopiero Pan Kochalski (Mirosław Kochalski - p.o. prezydenta Warszawy od lutego do lipca 2006 r. - przyp. wnp.pl) przyśpieszył realizację ważnych inwestycji. Najlepszy dla Warszawy był rok 2007. Policzyliśmy, że wykonanie inwestycji w ubiegłym roku znacznie przekroczyło 80 procent. W liczbach bezwzględnych na inwestycje wydaliśmy o 50 proc. więcej niż w 2006 roku.

Warszawa była znana z wikłania się w nieudane przetargi. Ale sprawa budowy mostu północnego jest już przesądzona?

- W kwietniu poznamy ostateczny projekt budowlany i rozpoczniemy procedurę przetargu na wykonawcę. Identyczna sytuacja jest w przypadku Mostu Krasińskiego.

Ale co zrobić, aby nie było błędnego koła nierozstrzygniętych przetargów?

- Po prostu trzeba dobrze i rzetelnie je przygotowywać. Nam udały się przetargi na projekty obu mostów. Warszawa ma ogromny plan inwestycyjny, dla każdego chętnego znajdzie się robota. Będziemy starali się przekonać wykonawców, że jeśli nie wygrali jednego przetargu, to mają większe szanse w następny i żeby zamiast protestować, przygotowywali się do kolejnego. Nasz program inwestycyjny opiewa na 15, 3 mld złotych (do 2012 roku) i liczy setki zadań inwestycyjnych - martwimy się raczej, by firmom nie zabrakło pracowników i mocy przerobowych.

A źródła finansowania inwestycji?

- Od kilku tygodni Warszawa wreszcie ma rating na poziomie Budapesztu czy Rygi. W tym roku chcemy wyemitować korzystnie oprocentowane euroobligacje na ok. 300 mln euro. W 2008 roku będziemy wykorzystywać środki unijne w wysokości 330 mln zł i będziemy się zadłużać, bo Euro 2012 wymaga odpowiedniego działania. Dziś mamy zadłużenie na poziomie 38 proc. dochodów, za kilka lat dojdziemy do 50 proc.

To jeszcze bezpieczny poziom?

- Tak, mamy ustawowe ograniczenie do 60 proc. Tymczasem Berlin jest zadłużony na ok. 400 proc. rocznych dochodów, Barcelona bodajże na 100 proc. Wiele rozwijających się miast w Europie ma wyższe zadłużenie od nas. Warszawa będzie musiała pójść tym śladem, powinna maksymalnie inwestować, maksymalnie wykorzystać fundusze unijne, bo w przyszłości możliwość korzystania z nich będzie ograniczona.

Prócz inwestycji o kluczowym znaczeniu, ważne są również te, które wypadły z listy priorytetów, a które są miastu potrzebne. Będziemy chcieli je realizować w formule partnerstwa publiczno-prywatnego. Wkrótce wybierzemy doradcę do spraw PPP. Typowym przedsięwzięciem dla PPP są parkingi podziemne. Mam nadzieję, że parkingi to nie jedyny typ inwestycji, który będziemy realizować w formule PPP, pasują też do niej takie projekty, jak centrum kongresowe.

Czy budżet państwa powinien dofinansowywać stolicę?

- Myślę, że powinien dofinansowywać "funkcje stołeczności".

W tegorocznym budżecie państwa są zauważalne środki dla stolicy?

- Wystąpiliśmy o dofinansowanie metra kwotą 100 mln zł i czekamy na odpowiedź. Raczej będziemy dopłacać do budżetu państwa - tzw. janosikowe wyniesie w tym roku około 700 mln zł.

Teraz, w komunikacji między władzami Warszawy i województwa a rządem, nie powinno być problemu.

- To się zgadza. Ale jest powiedzenie "Broń mnie Boże od przyjaciół, z wrogami sam sobie poradzę". Myślę, że nie będzie problemów, ale decydenci muszą być sprawiedliwi, więc trzeba będzie o swoje powalczyć. Walczyć będzie musiała również stolica.

Inwestycje transportowe, niezbędne przed Euro 2012, wymagają współpracy miasta nie tylko z rządem, ale też m.in. z Generalną Dyrekcją Dróg Krajowych i Autostrad czy PKP. Jak pani ocenia możliwość tejże współpracy, czy zamierza osobiście angażować się w negocjacje?

- Te spotkanie odbywają się na różnym szczeblu - zarówno na poziomie urzędniczym, jak i na poziomie wiceprezydenta odpowiedzialnego za inwestycje. Oczywiście, nie będę się uchylać od spotkań, zawsze staram się rozmawiać, niezależnie od politycznych różnic. Punktów styczności inwestycji miejskich i tych realizowanych przez PKP czy GDDKiA jest wiele - wystarczy wymienić obwodnice czy sprawę modernizacji dworców miejskich i przestrzeni wokół nich. Dlatego liczę na to, że rozmowy będą się toczyć szybciej.

Od wielu lat mówi się o prywatyzacji stołecznych przedsiębiorstw, ale nic się jak dotąd nie wydarzyło. Czy pani jest za, czy przeciwko ich prywatyzacji?

- Restrukturyzacja i częściowa prywatyzacja to konieczność. Warszawa jest właścicielem lub współwłaścicielem wielu podmiotów, których po prostu samorząd nie powinien utrzymywać. Chcielibyśmy najpierw wyzbyć się udziałów miasta we wszystkich spółkach, w których posiadamy udziały mniejszościowe. A spośród 30 spółek, których miasto jest jedynym właścicielem, docelowo za kilka lat we władaniu miasta ma pozostać kilka. Reszta zostanie sprywatyzowana przez zbycie udziałów na rzecz inwestorów branżowych lub wprowadzenie akcji na giełdę.

Czyli co do zasady, nie uważa pani, że wszystko musi być własnością miasta?

- Uważam, że własnością miasta powinny być podmioty takie jak Metro Warszawskie, Tramwaje Warszawskie, raczej Miejskie Zakłady Autobusowe. Generalnie nie powinno się zastępować monopolu publicznego monopolem prywatnym, chyba że na danym rynku istnieje zewnętrzny regulator cen, taki jak URE. Doświadczenia innych metropolii są różne. W Berlinie na temat rozwoju wodociągów są głosy za prywatnym inwestorem i są głosy przeciw. Prywatyzacja z reguły jest dobrym rozwiązaniem, ale w przedsiębiorstwach użyteczności publicznej trzeba sprawdzić, jakie będzie miała konsekwencje dla mieszkańców.

A giełda jest dobrym wyjściem przy prywatyzacji samorządowych spółek?

- Jest dobrym, ale równie dobry bywa inwestor branżowy. Na razie nie mówimy jednoznacznie, co i jak chcemy prywatyzować. Dopiero zakończyliśmy przegląd miejskich spółek - są wśród nich kandydaci do wejścia na giełdę, choćby MPO funkcjonujące na konkurencyjnym rynku śmieciowym. Jednak na dziś żadna ze spółek nie jest gotowa do wejścia na giełdę - one potrzebują restrukturyzacji, regulacji stanu prawnego nieruchomości, oczywiście przygotowania strategii rozwoju.

Warszawa stale się powiększa, rozbudowuje, powstają nowe osiedla tuż za granicami miasta. W ślad za rozwojem idzie konieczność współpracy z kolejnymi gminami ościennymi, uruchamianie nowych linii autobusowych itp. przedsięwzięcia. Czy pani prezydent jest za metropolitarnym rozwojem, powiększaniem stolicy o nowe gminy, miasta? Czy stolicę czeka taka przyszłość, jak np. Trójmiasta czy miast na Górnym Śląsku, które dążą do połączenia, aby stać się jednym organizmem

- Należy sprecyzować, o jakim rozwoju metropolitarnym mówimy. Mamy ustrój Warszawy i kolejna zmiana chyba nie jest potrzebna. Jeśli chodzi projekt ustawy o regionie metropolitarnym, to nie mówimy nie. W nowym okresie programowania ze względu na bardzo wysoki poziom dochodów wydzielenie Warszawy jako regionu mogłoby być zbawienne dla Mazowsza, a jak pokazują przykłady innych stołecznych metropolii w Europie - niekoniecznie byłoby stratą dla Warszawy.

Jaką Warszawę chciałaby pani zostawić?

- Wielką i piękną. Chciałabym zostawić bardziej przyjazną przestrzeń publiczną, wyremontowane place miejskie i mały Manhattan. Będziemy starali się zezwalać na budowę wieżowców.

Po drugie, chciałabym, aby Warszawa była dobrze skomunikowana. Brak mostów, metra, obwodnic blokuje dziś cywilizacyjny rozwój Warszawy. Chciałabym zrealizować dużą część wizji, które tworzone były od czasów Stefana Starzyńskiego. Trzeba przestać non stop tworzyć nowe, tylko spróbować zrealizować to, co wymyślono dawno temu.

A czy Warszawa, podobnie jak Berlin, ograniczy wjazd samochodów niespełniających norm ekologicznych?

- Trzeba zaczekać na efekty tej decyzji w Berlinie. Do tego byłaby potrzebna współpraca z rządem. Ale sądzę, że gdy wybudujemy autostradę (inwestycja GDDKiA) oraz most północny, centrum Warszawy zostanie odciążone. Warszawa nie jest wbrew pozorom miastem przelotowym, większość ruchu jest "do" i "z" Warszawy. Oczywiście, ruch samochodów osobowych w mieście chcemy ograniczyć, choćby poprzez wprowadzanie buspasów, przez plany budowy parkingów podziemnych, ścieżek rowerowych czy poszerzanie strefy płatnego parkowania.

Łatwiej się rządzi stolicą czy bankiem centralnym?

- Bankiem centralnym. Dlatego, że ma się do czynienia z jednorodnym zagadnieniem. Kiedy przyszłam do NBP, myślałam, że będę walczyć z inflacją, a głównym problemem okazał się kryzys bankowy. Trzeba było zrobić diagnozę i mu zaradzić. A w mieście zajmujemy się wieloma zagadnieniami - opieką społeczną, zdrowiem, inwestycjami. Ale te wyzwania przydarzyły się w dobrym momencie, bo jako wiceprezes EBOiR nauczyłam się zarządzania w Londynie, gdzie miałam nadzór nad przetargami i kadrami. To doświadczenie okazało się przydatne na wielu nowych "odcinkach" w mieście.

Warszawa może dać większą satysfakcję niż pilotowanie banku centralnego?

- To się okaże. Po pierwszym roku poznałam wszystkie zagadnienia. Później pewnie będzie więcej satysfakcji, efekty będą widoczne. Inflacji się nie zobaczy...

... a most północny zobaczymy.

- Dokładnie tak.

Rozmawiali: Adam Brzozowski i Jan Bazyl Lipszyc

Hanna Gronkiewicz-Waltz ukończyła studia prawnicze na Uniwersytecie Warszawskim w 1975 roku, a w 1981 r. obroniła tam pracę doktorską.

W 1989 r. była ekspertem Sejmu i Senatu w zakresie prawa administracyjnego, gospodarczego i bankowego. W 1993 r. otrzymała tytuł dr. hab. na podstawie książki pt.: "Bank Centralny - od gospodarki planowej do rynkowej".

Od 6 marca 1992 r. do 31 grudnia 2000 r. była prezesem Narodowego Banku Polskiego. W latach 2001-05 była wiceprezesem Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju. Obecnie jest profesorem Uniwersytetu Warszawskiego i Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego na Wydziale Prawa i Administracji oraz kierownikiem Zakładu Prawa Administracyjnego, Prawa Gospodarczego i Prawa Bankowego. Od września 2005 r. była posłem na Sejm RP oraz przewodniczącą Komisji Skarbu Państwa. Od czerwca 2006 r. pełni funkcję wiceprzewodniczącej Platformy Obywatelskiej. Prezydentem Warszawy została wybrana 26 listopada 2006 r.

Dowiedz się więcej na temat: budowy | prezydent | monopol | Warszawa | PPP | waltz | Hanna Gronkiewicz-Waltz
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »