Gazociąg rzeczywiście polityczny?

Wszystko, co mówi się na temat nowego gazociągu Rosja-Niemcy przesycone jest stwierdzeniami, że jest to decyzja polityczna, ale nie powinno się tak mówić, jeśli brakuje na ten temat wiedzy merytorycznej - powiedział nie bez oburzenia prezes PGNiG, Marek Kossowski.

Popiera go w tym stwierdzeniu wiceminister gospodarki Małgorzata Ostrowska. Twierdzi ona także, że "zawołania o nacjonalizowanie PGNiG świadczą o nieznajomości tematu. Poza tym, świadczą o poziomie obłudy wobec potencjalnych wyborców".

- Jeśli to było przedsięwzięcie słuszne, trzeba było podpisać umowę, a nie tylko ją parafować - odniósł się do kwestii projektu dostaw gazu do polski z Norwegii Marek Kossowski podczas dyskusji na temat bezpieczeństwa energetycznego Polski i możliwych dywersyfikacji dostaw gazu, podczas XV Forum Ekonomicznego w Krynicy. - Może to była rzeczywiście ówczesna decyzja przedwyborcza- dodał.

Reklama

- Jutro zamierzamy otworzyć polsko-ukraińskie połączenie gazociągowe w Hrubieszowie. Docelowo ma ono mieć moc przesyłową rzędu 1 mld m3 gazu rocznie. W północno-zachodniej Polsce planujemy budowę instalacji dla dostaw gazu płynnego, który ma mieć zdolność przesyłową rzędu 7-8 mld m3 (początkowo 1,5-2 mld m3). Lokalizacja planowana jest na brzegu Morza Bałtyckiego (gdański Naftoport), ewentualnie w okolicach Szczecina lub Morza Północnego - opowiada o planach PGNiG prezes spółki.

- Poza tym analizujemy i podjęliśmy już prace odnośnie gazociągu Nabucco (z Iranu przez Turcję do Europy Południowej) - w ciągu 3-4 tygodni dostaniemy projekt i będziemy mogli podjąć decyzję, czy wejdziemy w to jako inwestor czy jedynie jako odbiorca. Trwają też rozmowy odnośnie połączenia z Ukrainą gazociągu Sarmackiego- wymienia.

- Jesteśmy tak zakontraktowani, że możemy pobierać gaz z różnych kierunków. Pytanie tylko, za jaka cenę. Nie można się kierować tylko i wyłącznie hasłem "bezpieczeństwo kosztuje". Gdybyśmy pobierali zakontraktowany gaz z Norwegii musielibyśmy dołożyć do tego 0,5 mld dol a to odbiłoby się np. na polskich zakładach chemicznych i całej gospodarce" - wyjaśniał Kossowski.

Jak twierdzi Witold Orłowski, szef zespołu ekonomicznych doradców prezydenta, są dwa aspekty bezpieczeństwa energetycznego: podażowe zabezpieczenie dostaw i zapewnienie tych dostaw po rozsądnej cenie. - W interesie Polski nie jest doprowadzenie do całkowitego bezpieczeństwa energetycznego kraju, bo to oznaczałoby potwornie wysokie ceny - powiedział Orłowski.

Według Tima Lamberta, wiceprezesa i doradcy ds. Energii Mackenzie w Wielkiej Brytanii, gdyby Rosja chciała sprostać zapotrzebowaniu Europy na poziomie 300 mld m3 rocznie, to musiałaby wyłożyć do 2020 roku około 240 mln dolarów. Gazprom planuje jednak inwestycje jedynie na poziomie 180 mln dol. "Dla Europy nie ma całkowicie bezpiecznej opcji i trzeba się nauczyć z tym żyć " powiedział. Dodał, że najbardziej prawdopodobnym kierunkiem zapewnienia dostaw jest Uzbekistan (biorąc pod uwagę kraje Azji Środkowej). Uważa, ze Niemcy zdecydowały się na umowę z Rosją przez względy komercyjne oraz długotrwałe relacje. Z jego analizy wynika, że gaz z Rosji będzie taniał.

Zdaniem byłego premiera Jerzego Buzka, najkorzystniejsze dla rozwiązania problemów energetycznych Polski, byłoby zbudowanie drugiej nitki gazociągu jamalskiego, ale może się to okazać trudne ze względu na podpisanie 2,5 roku temu dodatkowej umowy na zwiększenie dostaw.

INTERIA.PL/inf. własna
Dowiedz się więcej na temat: Rosja | gazociągi | Kossowski | gaz | Niemcy | gazociag | gazociąg | gazociągu | polityczny | Marek | PGNiG
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »