Gazprom chce przystąpić do budowy Tureckiego Potoku bez umowy z Turcją
Gazprom zamierza przystąpić do układania gazociągu Turkish Stream (Turecki Potok) już w czerwcu, choć Rosja i Turcja nie podpisały jeszcze porozumienia międzyrządowego o budowie tej magistrali - informuje w środę dziennik "Kommiersant".
Moskiewska gazeta powołuje się na członka zarządu rosyjskiego koncernu Olega Aksiutina. "Kommiersant" podkreśla, że jest to pierwszy przypadek, gdy Gazprom przystępuje do realizacji wielkiego projektu eksportowego bez umowy z krajem, do którego ma docierać gaz. Dziennik nie wyklucza, że w konsekwencji monopolista "może pozostać z niedobudowaną rurą pośrodku Morza Czarnego".
Turkish Stream to forsowany przez Gazprom nowy gazociąg przez Morze Czarne do Europy Południowej i Środkowej. Ma zastąpić magistralę South Stream (Gazociąg Południowy), od której układania koncern odstąpił po zablokowaniu budowy przez Komisję Europejską.
Aksiutin zapowiedział, że budowa Tureckiego Potoku ruszy w pierwszej dekadzie czerwca. Wyjaśnił, że Gazprom ma kontrakt z włoską firmą Saipem na ułożenie pierwszej nitki gazociągu. "Kommiersant" przypomina, że rosyjski koncern jesienią 2014 roku zakontraktował w Saipem dwa statki do układania rur na dnie morza. Miały one pracować na morskim odcinku South Stream, jednak po rezygnacji Gazpromu z budowy tej magistrali stoją bezczynnie w Warnie. Gazeta ocenia, że kosztuje to monopolistę około 25 mln euro miesięcznie.
"Kommiersant" podaje, że na początku maja, po kolejnych rozmowach prezesa Gazpromu Aleksieja Millera z ministrem energetyki i zasobów naturalnych Turcji Tanerem Yildizem, Saipem otrzymał dyspozycję przystąpienia do prac nad projektem.
Gazprom ma zezwolenie na ułożenie dwóch trzecich morskiego odcinka gazociągu, które przebiegają przez wody terytorialne i wyłączną strefę ekonomiczną Federacji Rosyjskiej. Uzyskał je dla South Stream. Zezwolenia na układanie rury w wodach terytorialnych Turcji i wyprowadzenie jej na turecki brzeg monopolista nie posiada. Według dziennika, Gazprom liczy na to, że stosowna umowa międzyrządowa zostanie podpisana po wyborach parlamentarnych w Turcji, które mają się odbyć 7 czerwca.
Zdaniem "Kommiersanta", rosyjskiemu koncernowi zależy na tym, aby doprowadzić gaz do Turcji, a potem dalej do Europy Południowej i Środkowej, zanim Unia Europejska zrealizuje swoją kontrstrategię, przewidującą sprowadzanie surowca z Turkmenistanu i Iranu, albo ograniczy zakup gazu w Rosji przez mechanizm przyszłej unii energetycznej.
W grudniu 2014 roku Gazprom ogłosił, że zamiast South Streamu do Bułgarii zostanie ułożona przez Morze Czarne do Turcji, a następnie do jej granicy z Grecją magistrala o takiej samej mocy przesyłowej, tj. 63 mld m sześc. rocznie. Docelowo Turkish Stream ma się składać z czterech nitek o przepustowości po 15,75 mld metrów rocznie. 47 mld m sześc. surowca Gazprom chce dostarczać do projektowanego hubu gazowego na granicy Turcji i Grecji.
Gazprom zapowiedział, że pierwsza nitka magistrali zostanie oddana do użytku w grudniu 2016 roku. Gaz z tej nitki będzie w całości przeznaczony na rynek Turcji.
Punkt odbioru surowca dla ewentualnych kontrahentów z krajów Unii Europejskiej, tzw. hub, ma powstać na granicy turecko-greckiej koło miejscowości Epsila. Moskwa twierdzi, że w nowym projekcie zamierzają również uczestniczyć Macedonia, Serbia, Węgry i Austria. Utrzymuje też, że od 2020 roku rezygnuje z tranzytu gazu przez terytorium Ukrainy.