Gazprom przystępuje do budowy terminalu LNG nad Bałtykiem
Rosyjski koncern Gazprom podjął ostateczną decyzję inwestycyjną o budowie terminalu do skraplania gazu ziemnego nad Morzem Bałtyckim, Baltic LNG - poinformował dziennik "Kommiersant", powołując się na własne źródła. To cios w nasz gazoport twierdzą analitycy.
Moskiewska gazeta podkreśliła, że decyzję tę Gazprom podjął nie bacząc na zachodnie sankcje wobec Rosji, problemy z przyciąganiem zagranicznego kapitału i brak odpowiednich rosyjskich technologii skraplania gazu.
Baltic LNG powstanie w porcie Ust-Ługa, w rejonie kingiseppskim na zachód od Petersburga. Istnieje tam już tor wodny do portu. Terminal ma zostać oddany do użytku w IV kwartale 2020 roku. Początkowo jego uruchomienie planowane było na 2018 rok. Jego moc wyniesie 10 mln ton rocznie (dwie linie po 5 mln ton) z możliwością rozbudowy do 15 mln ton. Rozmówcy "Kommiersanta" nie ujawnili, jakie będą koszty budowy fabryki. W 2014 roku Gazprom szacował je na 10 mld dolarów.
Realizacja projektu będzie wymagała ułożenia 360-kilometrowego gazociągu, który połączy bałtycki terminal z Jednolitym Systemem Zaopatrzenia w Gaz (JSG). Surowiec z tej fabryki ma być przeznaczony dla odbiorców w Europie i Ameryce Łacińskiej. Część LNG ma trafić do obwodu kaliningradzkiego, eksklawy wciśniętej między Polskę i Litwę.
Gazprom zamierza także zbudować nad Bałtykiem, w obwodzie kaliningradzkim, terminal do odbioru LNG. Fabryka regazyfikacyjna ma być częścią projektowanego w regionie głębokowodnego portu morskiego. Jako ewentualne lokalizacje dla planowanego portu rozważane są okolice Primorska (dawniej Rybaki) i Jantarnego (dawniej Palmniki).
Analitycy, z którymi rozmawiał "Kommiersant", przewidują, że Gazprom będzie miał problemy zarówno z finansowaniem budowy Baltic LNG, jak i sprzedażą skroplonego tam gazu na konkurencyjnym rynku europejskim.
Ich zdaniem problemem będzie też brak rosyjskich technologii skraplania gazu. Licencje na takie technologie posiadają koncerny z USA, krajów Unii Europejskiej i Japonii. Jeden z rozmówców dziennika nie wykluczył, że Gazprom zechce wykorzystać technologię brytyjsko-holenderskiego koncernu Shell, który jest już jego partnerem w podobnym projekcie na Sachalinie. Drugim wariantem jest technologia niemieckiego Linde, zastosowana w zakładach LNG w norweskim Hammerfest.
W jednej ze swoich publicznych wypowiedzi prezes Gazpromu Aleksiej Miller podkreślił, że projekt bałtyckiej fabryki LNG "ma bardzo istotną przewagę konkurencyjną".
- Nie jest przywiązany do żadnego złoża gazu. Surowiec dla zakładów będzie pochodzić z Jednolitego Systemu Zaopatrzenia w Gaz (JSG). Jest to wielka butla, w której zawsze znajduje się gaz. To niewątpliwa przewaga tego projektu nad innymi - oświadczył.
Szef Gazpromu zauważył również, że bałtycka fabryka LNG będzie mieć "bardzo duży potencjał swapowych operacji wymiennych". - Możemy zarobić dodatkową marżę na tym, że ci producenci, którzy obecnie dostarczają gaz na rynek europejski, idą do Azji, a my ich wolumen zastąpimy dostawami ze swoich zakładów. Będzie to wspólny biznes. Marżą podzielimy się sprawiedliwie - powiedział.
W ocenie "Kommiersanta", w świetle nowego podejścia Gazpromu do dostaw gazu do Europy surowiec LNG z bałtyckiego terminalu może być użyty do zastąpienia błękitnego paliwa transportowanego dotąd gazociągami.
- Jeśli Gazprom spełni ultimatum i wstrzyma tranzyt gazu przez Ukrainą od 2020 roku, a gazociągi mające stanowić przedłużenie magistrali Turkish Stream nie zostaną ułożone, to w najtrudniejszej sytuacji znajdą się Włochy, wielki klient monopolisty. Wówczas do zaopatrzenia tego kraju można będzie wykorzystać LNG, unikając poważnego naruszenia kontraktów - pisze gazeta.
W grudniu 2014 roku Gazprom ogłosił, że zamiast South Streamu (Gazociągu Południowego) do Bułgarii zostanie ułożona przez Morze Czarne do Turcji, a następnie do jej granicy z Grecją, magistrala o takiej samej mocy przesyłowej, tj. 63 mld metrów sześciennych rocznie. Punkt odbioru surowca dla ewentualnych kontrahentów z krajów UE ma powstać na granicy turecko-greckiej koło miejscowości Epsila.
Docelowo Turecki Potok (Turkish Stream) ma się składać z czterech nitek. Przez trzy gaz będzie dostarczany do projektowanego hubu gazowego na granicy Turcji i Grecji. Gazprom zapowiedział, że pierwsza nitka magistrali - o mocy przesyłowej 15,75 mld metrów sześciennych - zostanie oddana do użytku w grudniu 2016 roku.
Budowę w regionie bałtyckim fabryki gazu skroplonego Gazprom planował już w 2004 roku, jednak w 2007 roku zrezygnował z tego projektu z powodu jego nieopłacalności. Tamte zakłady - o mocy 7 mln ton rocznie - miały powstać w Primorsku, 140 km na północny wschód od Petersburga. Surowiec z tamtego terminalu miał być przeznaczony głównie dla odbiorców w USA i Kanadzie.
_ _ _ _ _ _ _
Premierzy Litwy, Łotwy i Estonii zwrócili się w piątek do Polski i Unii Europejskiej o znalezienie rozwiązania kwestii sfinansowania interkonektora gazowego między Polską a Litwą - poinformowała agencja BNS.
Według niej szefowie rządów wysłali list w tej sprawie do przewodniczącego Komisji Europejskiej Jean-Claude'a Junckera i premier Ewy Kopacz.
- Jeśli chodzi o list, to uzgodniliśmy tę kwestię z premierami Łotwy i Estonii 10 kwietnia podczas spotkania bałtyckich premierów Bałtyckiej Rady Ministrów w Wilnie. Mamy nadzieję, że polska premier weźmie pod uwagę finansowanie projektu, który jest ważny dla wszystkich czterech krajów - głosi komunikat prasowy premiera Litwy Algirdasa Butkevicziusa. Jak zaznaczyła rzeczniczka Butkevicziusa, oczekuje się, że kwestia finansowania interkonektora zostanie rozwiązana do 17 maja.
Interkonektor na Litwę jest jednym z projektów polskiej spółki GAZ-SYSTEM S.A., które w październiku 2014 roku zostały pozytywnie zaopiniowane do dofinansowania z unijnego instrumentu finansowego Connecting Europe Facility (CEF - "Łącząc Europę"). Oznacza to, że GAZ-SYSTEM S.A., wspólnie ze swym litewskim partnerem Amber Grid, może otrzymać w ramach CEF na budowę interkonektora 306 mln euro. Przewidywane koszty budowy wynoszą 558 mln euro, z czego 422 mln euro wydatkowałaby strona polska, a 136 mln euro strona litewska.
Jak przypomina BNS, w sierpniu 2014 roku unijna Agencja ds. Współpracy Organów Regulacji Energetyki (ACER) wydała decyzję o transgranicznej alokacji kosztów interkonektora. W ramach alokacji Polska otrzymałaby od trzech państw bałtyckich na ten projekt łącznie 85,8 mln euro, w tym 54,9 mln od Litwy, 29,4 mln od Łotwy i 1,5 mln od Estonii. Polska zażądała jednak większej rekompensaty - podała BNS, cytując źródła nieoficjalne.
Amber Grid spodziewa się, że jej inwestycja w interkonektor otrzyma z funduszy unijnych wsparcie w kwocie 80,3 mln euro. Prowadzący z Rembelszczyzny koło Warszawy do Jauniunai na Litwie gazociąg będzie miał długość 534 km, w tym na terytorium Polski 357 km.