Gdy reforma finansów publicznych zostanie odrzucona
Wicepremier Grzegorz Kołodko zagroził, że "powie dziękuję", jeśli zostaną odrzucone najważniejsze części jego programu naprawy finansów publicznych. Inwestorzy na rynku walutowym odebrali to jako zapowiedź dymisji i zareagowali nerwowo. Złoty rano zaczął słabnąć. Ekonomiści oceniają, że odejście z rządu szefa resortu finansów może wywołać bardziej gwałtowną reakcję.
Pierwsza próba dla ministra Kołodki to jutrzejsze posiedzenie rządu. Ministrowie mają dyskutować nad pakietem reformy. "Powiem brutalnie: jeśli ten rząd nie udowodni 19 marca, że potrafi rządzić, jeśli nie przyjmie tego programu, to po prostu nie stanie na wysokości zadania. A w budżecie państwa będzie brakować już nie tylko 40 mld zł, ale 60 mld albo i 75. Nie będziemy w stanie korzystać ze środków strukturalnych i środków spójności Unii Europejskiej, a składkę trzeba będzie płacić" - stwierdził wicepremier Kołodko w wywiadzie dla tygodnika "Przegląd".
Wicepremier apeluje o szerokie poparcie dla programu. Jego zdaniem, cena za odstąpienie od reformy będzie bardzo wysoka. Dodał, że założenia należy traktować kompleksowo. "Gdyby przeszły wszystkie moje propozycje z wyjątkiem likwidacji powiatów, nie będzie to oznaczać klęski programu. Ale jeśli takich odrzuconych propozycji będzie więcej, jeśli okaże się, że to, co konieczne, jest niemożliwe do przeprowadzenia, wtedy powiem "dziękuję". I z zainteresowaniem, z pozycji profesora akademickiego, będę obserwował, kto i w jaki sposób usiłuje realizować inny program" - cytuje wicepremiera "Przegląd".
Na wypowiedzi ministra finansów nerwowo zareagował rynek walutowy. W ciągu dnia złoty stracił ponad 1% wobec euro i 0,5% w stosunku do dolara. - Popołudniowe osłabienie miało jednak przede wszystkim związek z obawami o wybuch wojny w Iraku - powiedział nam Jacek Wiśniewski, szef zespołu prognoz i analiz z banku Pekao. Pod koniec dnia za dolara płacono prawie 4,1 zł, a za euro 4,38 zł. Nieznacznie spadły też ceny polskich obligacji.
Wypowiedź ministra nie zaskoczyła ekonomistów. - To naturalne, że kiedy minister zgłasza kompleksową propozycję, to odrzucenie jej części traktuje jako wyraz braku zaufania. W takich przypadkach każdy złożyłby dymisję, nie tylko wicepremier Kołodko - ocenia Iwona Pugacewicz-Kowalska, ekonomistka CA IB Securities.
- Wicepremier sugerował to już wcześniej. Podczas pierwszej konferencji prasowej poświęconej reformie powiedział, że program stanowi całość - mówi Maciej Reluga, główny ekonomista BZ WBK.
Według ekonomistki CA IB Securities, wypowiedź szefa resortu finansów trzeba traktować w kategoriach wywierania presji na parlamentarzystów. - Jeśli były jakieś wątpliwości wśród ministrów, to był czas, żeby je wyjaśnić. O wiele trudniejszą batalią będzie pozyskanie większości w Sejmie - uważa I. Pugacewicz--Kowalska.
Ekonomiści pozytywnie oceniają propozycję współpracy, jaką kolejny raz wicepremier Kołodko złożył Platformie Obywatelskiej. Mówią, że w założeniach reformy jakie minister finansów przedstawił przed kilkoma tygodniami, i w projekcie autorstwa PO jest wiele zbieżności. Do takich należą m.in. plany likwidacji środków specjalnych i wprowadzenie audytu zewnętrznego w finansach publicznych.
- Najlepszy scenariusz to połączenie obu projektów. PO jednak już wcześniej zapowiadała, że nie zamierza wchodzić w koalicję z SLD. Oczywiście, jest możliwość, że parlament będzie pracował nad jej projektem. Ale to mało prawdopodobne. Znacznie większe szanse ma plan Kołodki. I z tego punktu widzenia dymisja wicepremiera jest mało prawdopodobna - mówi ekonomistka CA IB Securities.
Gdyby jednak do niej doszło, to można się spodziewać reakcji na rynkach finansowych. - Reakcja byłaby negatywna. Minister Kołodko przedstawił jakieś ramy dla finansów publicznych, pokazał, do jakiego celu można dążyć. Jego odejście oznaczałoby, że te ramy się rozpadną. Sądzę, że efekt byłby taki sam, jak po rozpadzie koalicji rządowej - ocenia M. Reluga. Jego zdaniem, złoty może stracić w początkowym okresie ok. 1-2%. Dodaje, że w obecnej sytuacji inwestorzy mogą nerwowo reagować nawet na porażki rządu w mało znaczących głosowaniach.
To nadinterpretacja
Wczoraj późnym wieczorem udało nam się porozmawiać z wicepremierem Grzegorzem Kołodką. Zaprzeczył spekulacjom, jakoby miał się podać do dymisji. - To nadinterpretacja mojej wypowiedzi - stwierdził. Jego zdaniem, wiele osób powinno zrezygnować ze swoich interesów i interesików na rzecz dobra całej Polski. - Mówię tu np. o likwidacji wszystkich ulg. Przedstawię tzw. opcję 0. Sam, jako profesor czerpiący korzyści np. z praw autorskich, rezygnuję w ten sposób z 50-proc. stawki kosztów uzyskania przychodu - powiedział G. Kołodko. Jeśli rząd zaaprobuje propozycje ministra finansów, będą one konsultowane z organizacjami pracodawców. Potem w poprawionych wersjach trafią do Sejmu i Senatu. - Liczę, że przed przerwą wakacyjną uda się przegłosować w Sejmie większość ustaw, mających kluczowe znaczenie w programie naprawy finansów państwa - dodał. Wicepremier podkreślił, że dopiero gdyby okazało się, że partie polityczne będą odrzucały rządowe propozycje, rozważy ewentualne odejście. - Jeżeli proponowany przeze mnie program naprawy finansów nie zostanie wdrożony, to zapewniam, że pierwszą rzeczą, którą zrobi mój następca, będzie podwyższenie podatków - powiedział G. Kołodko.