Gdzie ci fachowcy? Wyjechali
Brakuje murarzy, tynkarzy, zbrojarzy, cieśli, spawaczy. Gdzie są? Wyjechali do pracy za granicą lub właśnie się pakują. Nie ma ich kim zastąpić. Do wzięcia są "fachowcy" z ulicy, którzy przyzwyczaili się do pracy w systemie: "czy się stoi, czy się leży...".
W Polsce na wyremontowanie mieszkania przez firmę specjalistyczną trzeba czekać coraz dłużej, nawet pół roku. Alternatywą jest zatrudnienie "fachowców" z ulicy. Coraz częściej dochodzi też do paradoksów - miasta ogłaszają przetargi na inwestycje i nie ma chętnych na ich wykonanie - pisze "Dziennik Polski".
- Trudno ustalić u nas termin prac remontowo-budowlanych. Trzeba je zamawiać z co najmniej 3-miesięcznym wyprzedzeniem - mówi Marek Piotrowski, właściciel firmy remontowo-budowlanej Marfliz z Oświęcimia.
Obecnie najbliższe terminy na remonty domów i mieszkań można u niego zarezerwować na zimę. - Brakuje nam ludzi do pracy. Co lepsi wyjechali z kraju. Zostają osoby przyzwyczajone do standardów z okresu PRL-u, działające zgodnie z hasłem: "Czy się stoi, czy się leży dwa tysiące się należy".
Organizacje budowlane oceniają, że do pracy na budowach od zaraz przydałoby się zatrudnić kilkanaście tysięcy fachowców. W Polsce brakuje zwłaszcza murarzy, tynkarzy, zbrojarzy, cieśli, spawaczy. Wyjechali już, albo właśnie pakują walizki i wybierają się do pracy m.in. w Wielkiej Brytanii, Irlandii, Francji, Niemczech, Hiszpanii, Stanach Zjednoczonych a nawet na wschód.
Napływ większych pieniędzy z Unii Europejskiej spowodował ostatnio boom w miejskich inwestycjach. W efekcie gminy pilnie potrzebują wykonawców. Okazuje się, że zaczynają się z tym kłopoty. Nie ma pracowników, a firmy budowlane się nie rozdwoją. Najgorzej znaleźć wykonawcę w okresie wakacyjnym, kiedy buduje się najwięcej - zaznacza "Dziennik Polski".