Gilowska nie robi już wrażenia

Zyta Gilowska znowu jest w rządzie. Powrót pani wicepremier nie zrobił żadnego wrażenia na rynkach finansowych.

Po wielu dniach negocjacji i wahań Zyta Gilowska wraca na swoje miejsce w rządzie, czyli do gabinetu ministra finansów. Dodatkowo, jak w gabinecie Kazimierza Marcinkiewicza, będzie też pełnić funkcje wicepremiera. - Jestem przekonany, że rząd jest w tej chwili dużo silniejszy - powiedział premier Jarosław Kaczyński, tuz po tym ja prezydent wręczył jej nominację. Czy rzeczywiście tak jest? Ekonomiści uważają, że nowa-stara minister finansów wiele w rządzie nie zwojuje.

- Zyta Gilowska jako wicepremier i minister finansów nie wpłynie na poprawę budżetu i systemu podatkowego na 2007 r. - uważa główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu Janusz Jankowiak. Przypomniał, że rząd wycofał się "z pierwotnego planu" Gilowskiej, który dotyczył przede wszystkim obniżki składki rentowej, czyli pozapłacowych kosztów pracy oraz "wstępu do reformy finansów publicznych". Jankowiak podkreślił, że rząd przyjął i zaakceptował projekt budżetu, który nie uwzględniał propozycji Gilowskiej.

Reklama

"Na tym etapie, nie wydaje mi się, żeby była jakaś przestrzeń dla zmian" - powiedział. - Powrót Zyty Gilowskiej do rządu został przez rynki odebrany "neutralnie" - ocenia z kolei główny ekonomista banku BPH, Ryszard Petru. - Po prostu Zyta Gilowska jako minister finansów niczego już w budżecie nie zmieni. A rynek uważa, że w tej sytuacji inne rzeczy są ważniejsze - wyjaśnia. Istotniejsze niż powrót pani minister jest przyszłość obecnego rządu, która wisi na włosku, Na polskim rynku, jak mówi Petru, "na razie widać oczekiwanie". - Jeśli powstanie stabilny rząd i większość rządowa, wówczas będzie to element pozytywny. Inwestorzy boją się zawsze niepewności. Wybory mogą przynieść lepsze rozwiązanie, ale tak naprawdę nie wiadomo, co przyniosą - dodał Petru. Jak stwierdził, większość zachodnich banków "wysyła rekomendacje, że złoty może się obniżyć do poziomu 4.10 za euro". Jego zdaniem jeszcze nie widać, aby inwestorzy mieli wycofywać się z rynków wschodzących.

Dla budżetu i systemu podatkowego

przewidzianego na 2007 r. wicepremier, minister finansów Zyta Gilowska "praktycznie nic już nie może zrobić" - uważa doradca ekonomiczny PriceWaterhouseCoopers, prof. Witold Orłowski."Ten budżet jest, jaki jest, nie zachwyca na pewno. (...) Jest już za późno, by coś poważnego z budżetem zrobić" - powiedział Orłowski. "Można go obronić tylko przed tym, aby nie

uległ jeszcze jakiemuś pogorszeniu - skutkiem apetytu polityków - i to jest właściwie wszystko, co z tym budżetem jeszcze można zrobić" - dodał.Podkreślił, że w sprawie budżetu na 2008 r., Gilowska "na pewno będzie próbowała odtworzyć część swoich pomysłów, które zostały wykreślone z planów rządu, w momencie kiedy jej nie było". Wyjaśnił, że chodzi przede wszystkim o obniżkę kosztów pracy, a to będzie wymagać reform."To jest iluzja, że można znacząco obniżyć koszty pracy w Polsce, nie dotykając w ogóle problemu wydatków publicznych" - wyjaśnił. Jego zdaniem, "efekty wzrostu, które można było spożytkować na to, zostały już przez polityków +przejedzone+".

"Jedynym sposobem dokonania poważniejszych zmian po stronie dochodowej, podatkowej jest znalezienie oszczędności po stronie wydatku. Prof. Gilowska będzie miała trudne zadanie, jeśli

spróbuje coś takiego zrobić" - podkreślił Orłowski.

Polska polityka nie działa mocno na inwestorów, gdyż kryzys w koalicji i ewentualne wcześniejsze

wybory od dawna były zapowiadane - powiedziała Katarzyna Zajdel-Kurowska, główny ekonomista CitibankuJej zdaniem wydarzenia na rynku polskim zbiegły się jednak z "niekorzystnymi wydarzeniami, jakie nastąpiły na rynkach wschodzących". "Najpierw kryzys rządowy na Węgrzech, teraz kryzys rządowy w Polsce, jeszcze po drodze zamach stanu w Tajlandii, wyprzedaż w Ameryce Łacińskiej, Turcji, Afryce Południowej - wszystko to rynki wschodzące. W efekcie mamy ogólny negatywny scenariusz rozwoju wydarzeń dla inwestorów na rynkach wschodzących" - powiedziała Zajdel-Kurowska.Inwestorzy widzą "polskie problemy w kontekście problemów, jakie ostatnio wystąpiły na wielu rynkach wschodzących", co - jak mówiła - powoduje, że tracą oni zaufanie do tych rynków i zaczynają się z nich wycofywać.

"Tak naprawdę z ich punktu widzenia w Polsce nic tragicznego się nie dzieje. Mamy 365. odcinek latynoamerykańskiej opery mydlanej +Koalicja+. Nie jest ona nadzwyczajna, nic specjalnego się nie dzieje - a paradoksem byłyby, gdyby rynek się osłabił, bo z rządu odchodzą populiści z Samoobrony" - dodała Zajdel-Kurowska.Jak twierdzi Zajdel-Kurowska, przy zrównoważonym budżecie, zapowiadanym przez ministra finansów, dostarczonym na czas do parlamentu, "przy zachowanej kotwicy 30 mld zł" sytuacja polityczna nie jest dramatyczna.Jej zdaniem powrót prof. Zyty Gilowskiej do rządu to "żadna nowość", bowiem "informacje o jej powrocie znane są od dawna". "Jest to dobra informacja dla rynków. Jej osoba wzmacnia struktury ekonomiczne rządu. Jest nadzieja na powrót do projektu reformy finansów publicznych, co zostało wstrzymane przez jej odejście. A projekt ten jest kluczowy dla Polski ze względu na wstąpienie do unii monetarnej" - dodała.

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »