Globalne ocieplenie przyspieszy problem niedoboru wody

22 marca obchodzony jest Światowy Dzień Wody. To okazja, by zwrócić uwagę na problemy z niedoborem wody w wyniku globalnego ocieplenia. Rosnące średnie temperatury przekładają się na niskie stany wód i susze. I nie dotyczy to wyłącznie Afryki. Również Polska zmaga się z niedoborami wody. Jednym z rozwiązań jest zwiększenie retencji.

BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami

Polska znajduje się na drugim od końca miejscu w Europie, jeśli chodzi o dostęp do wody, licząc ilością wód powierzchniowych przypadających na mieszkańca.

W kraju retencjonujemy tylko 6,5 proc. średniorocznego odpływu z rzek. To zdecydowanie za mało. Powinniśmy gromadzić trzy razy tyle, by zapewnić odpowiednią ilość wody na potrzeby ludzi, gospodarki i rolnictwa. Dla porównania w Europie poziom retencji wynosi średnio 20 proc., a np. w Hiszpanii aż 40 proc. Wody Polskie planują zwiększenie retencji w kraju w najbliższych latach do poziomu 15 proc. objętości zatrzymywanej wody.  

Reklama

Woda powierzchniowa bierze się z opadów. Jedna trzecia wpływa rzekami do morza, a reszta paruje z powierzchni roślin i z gleby. Gdy utrzymują się wyższe temperatury, parowanie przyspiesza. To pociąga za sobą spadek wód powierzchniowych. Rzeki będące źródłem wody dla miast są coraz częściej narażane na niskie stany.

Mamy coraz częściej do czynienia z wydłużającymi się okresami bezdeszczowymi przerywanymi krótkimi, intensywnymi opadami prowadzącymi do podtopień i powodzi. W czasie ulew na metr kwadratowy spada 70 a nawet 100 litrów wody. Ale tylko niewielka część tych opadów wsiąka w glebę. Nie przesączają się one głębiej, nie zasilają wód podziemnych, tylko szybko wpływa po powierzchni gruntu do kanałów i rzek, a rzekami do morza.

Najważniejsza w tej sytuacji jest walka z ociepleniem klimatu, jest to jednak proces długofalowy i złożony, który zajmie dużo czasu. Tymczasem pewne działania można podjąć od razu - zwiększać retencję w formie małych zbiorników wodnych, zabezpieczać miejsca, gdzie woda w naturalny sposób się zbiera, chronić mokradła, bagna i torfowiska. Warto też dobrze planować melioracje, dzięki którym możemy zapewnić odpowiednią ilość wody w glebie.

Inną kwestią jest zmiana nawyków. Już teraz zużycie wody jest dużo mniejsze niż jeszcze kilkadziesiąt lat temu. Przełomem okazało się zamontowanie liczników w gospodarstwach domowych. Gdy przyszło nam płacić za wodę według zużycia, zaczęliśmy zwracać uwagę na jej konsumpcję. Oszczędności w tym zakresie wprowadza też przemysł. Firmy inwestują w procesy technologiczne, zwiększając wydajność i ograniczającym tym samym koszty zużycia wody.

Mieliśmy już w ostatnich latach do czynienia z problemem niskich stanów wód, gdy gminy wprowadzały zakazy podlewania ogródków i trawników pod groźbą kary, by zapewnić mieszkańcom dostęp do bieżącej wody. Skutki suszy są tragiczne. To ogromne zagrożenie dla ekosystemu, ale też wyzwanie dla wielu gałęzi gospodarki - rolnictwa, energetyki, produkcji. Przemysł odpowiada za ok. 70 proc. zużycia wody. W przypadku Polski to głównie energetyka węglowa. Za 10 proc. zużycia odpowiada z kolei rolnictwo.  

Dodatkowe problemy generują miasta. Powstaje tam dużo terenów zabetonowanych, wyasfaltowanych. Woda opadowa, zamiast wsiąkać w glebę, trafia do kanalizacji. Przy gwałtowanych opadach systemy kanalizacji zostają przeciążone. W efekcie pojawia się problem podtopień. Należy i tu zadbać o utrzymanie terenów zielonych. Przy czym - jak wskazują eksperci - wodolubne zielone trawniki należy zastępować kwietnymi łąkami. To umożliwi nawodnienie ziemi. Istotne jest też to, by chronić miejskie zbiorniki retencyjne. 

Jednym z narzędzi zachęcających ludzi do budowy zbiorników retencyjnych jest program "Moja woda", w ramach którego gospodarstwa domowe będą mogły ubiegać się o wsparcie na budowę przydomowych instalacji zatrzymujących wodę w kwocie do 5 tys. zł. Dziś rusza druga edycja programu. Pierwsza odbyła się w 2020 roku. Budżet programu opiewał na 100 mln zł. Kwota wyczerpała się w zaledwie dwa miesiące od uruchomienia programu. Również w tym roku do wydania jest 100 mln zł.

Jak informował minister klimatu i środowiska Michał Kurtyka, w wyniku pierwszej edycji programu zdolność do magazynowania wody zwiększyła się o ponad 1 mln m sześc. Z programu skorzystało 25 tys. polskich rodzin, które dzięki montażowi instalacji mogą podlewać ogródek wodą deszczową, a nie pitną, oszczędzając na rachunkach.

Monika Borkowska

WKRÓTCE SZCZYT KLIMATYCZNY

RAPORT BĘDZIE OGÓLNODOSTĘPNY NA STRONIE: togetair.eu

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: globalne ocieplenie | woda | brak wody
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »