"GP": Po 500 zł na alimenty od rządu
W środę Sejm zajmie się ustawą przywracającą do życia Fundusz Alimentacyjny. Miesięczne świadczenie ma wynieść do 500 zł dla rodzin, w których dochód jest niższy niż 725 zł na osobę. Nowe przepisy mają usprawnić egzekucję alimentów od niesolidnych rodziców.
Rozpoczynamy prace nad przywróceniem Funduszu Alimentacyjnego, który wznowi działalność już od października - mówi Tomasz Latos, poseł PiS upoważniony do prezentowania projektu podczas prac w Sejmie.
Fundusz ma zastąpić wypłacane obecnie zaliczki alimentacyjne. Projekt, pod którym podpisali się posłowie koalicji, był konsultowany z Komitetem Inicjatywy Ustawodawczej reprezentującym samotne matki, które w poprzedniej kadencji Sejmu złożyły obywatelski projekt ustawy przywracający Fundusz.
- Otrzymaliśmy zapewnienie, że projekt poselski i nasz będą rozpatrywane łącznie - mówi Renata Iwaniec, pełnomocnik Komitetu.
Dodaje, że dzięki temu prace nad reaktywacją FA powinny przebiegać sprawnie. Taki sposób jego powołania do życia popiera też rząd.
Ile i dla kogo
Projekt przewiduje, że świadczenia z FA będą wypłacane osobie uprawnionej do alimentów, które zasądził sąd, jeżeli ich egzekucja jest bezskuteczna. Dziecko otrzyma pomoc do 18 roku życia, a gdy będzie uczyć się w szkole lub szkole wyższej - do 25 lat. Świadczenie będzie też wypłacane nawet po ukończeniu przez nie 25 lat, gdy będzie miało orzeczenie o znacznym stopniu niepełnosprawności.
Świadczenie nie będzie adresowane do wszystkich rodzin. Zostanie wypłacone, jeśli dochód na osobę w rodzinie nie przekroczy 725 zł. Ma wynieść tyle, co zasądzone alimenty, ale nie więcej niż 500 zł miesięcznie.
- Wprawdzie sprawa wysokości świadczenia i kryterium dochodowego była konsultowana ze stroną społeczną i rządem, ale nie wykluczam, że wartości te zostaną zmienione w trakcie prac w Sejmie - mówi poseł Latos.
Dodaje, że to punkty ustawy, które wzbudzają najwięcej kontrowersji. Dzieje się tak m.in. dlatego, że istnieją różnice w szacunkach liczby osób, które mogą skorzystać ze świadczeń, a to rodzi konsekwencje finansowe. Resort pracy szacuje, że ich liczba może sięgnąć 800 tys. osób.
- Szacunki ministerstwa są błędne - uważa jednak Renata Iwaniec.
Jej zdaniem, ze świadczeń może maksymalnie skorzystać 600 tys. dzieci, bo tyle ma zasądzone przez sądy alimenty i kłopoty z ich egzekucją.
Tragiczna egzekucja
Ustawa ma też usprawnić egzekucję alimentów od niepłacących ich rodziców. Jest ona obecnie na bardzo niskim poziomie.
- Sytuacja jest tragiczna i wymaga podjęcia radykalnych działań - mówi Józef Górny, wiceprezes NIK.
Izba oceniła funkcjonowanie ustawy z dnia 22 kwietnia 2005 r. o postępowaniu wobec dłużników alimentacyjnych oraz zaliczce alimentacyjnej (Dz.U. nr 86, poz. 732 z późn. zm.). NIK stwierdziła, że wydatki na zaliczki finansowane są niemal w całości ze środków budżetu państwa. Ich ściągalność wynosi niespełna 0,5 proc.
- Natomiast ściągalność alimentów w ostatnim okresie istnienia Funduszu Alimentacyjnego wynosiła 11 proc. - przypomina Czesława Rudzka-Lorentz, dyrektor Departamentu Administracji Publicznej w NIK.
Posłowie chcą więc poprawić tę sytuację. Wielu dłużników nie płaci alimentów, twierdząc, że nie ma majątku, nawet gdy posiada majątek wspólny z kolejnym małżonkiem. Przewiduje się więc, że to, co małżonkowie nabędą od chwili zawarcia małżeństwa, będzie podlegać egzekucji na poczet alimentów, które ma opłacać jeden z małżonków. Dodatkowo, nawet gdy podpiszą intercyzę, komornik będzie egzekwował środki tak jakby jej nie było - nie tylko z majątku dłużnika, ale także z majątku wspólnego.
- Praca komorników egzekwujących alimenty pozostawia wiele do życzenia - uzupełnia Joanna Kluzik-Rostkowska, wiceminister pracy i polityki społecznej.
Ustawa przewiduje więc, że komornicy mają podlegać większej kontroli. Będą musieli informować gminę dłużnika o stanie egzekucji i przyczynach jej bezskuteczności.
Dłużnik do robót publicznych
Planuje się też wprowadzenie rozwiązania, które zmusi dłużnika do płacenia alimentów. Jego gmina będzie z nim przeprowadzać tzw. wywiad alimentacyjny. Gdy okaże się, że dłużnik nie reguluje alimentów, bo nie ma pracy, to gmina (tak jak obecnie) wraz z urzędem pracy ma go aktywizować lub skierować do robót publicznych.
Jeśli będzie on uniemożliwiał przeprowadzenie wywiadu, odmówi podjęcia robót lub zarejestrowania się jako bezrobotny, to gmina złoży wniosek o ściganie go za przestępstwo i skieruje do starosty wniosek o zatrzymanie prawa jazdy. Ma też być łatwiejsze wyegzekwowanie alimentów od członków dalszej rodziny dłużnika.
Projekt przewiduje także możliwość stworzenia centralnego rejestru dłużników alimentacyjnych. Mają być w nim gromadzone dane dotyczące niesolidnych rodziców.
Pieniędzy, które wypłaci za dłużnika Fundusz, oprócz komorników, będzie od niego dochodzić także urząd skarbowy.
Ściągnięte od dłużnika środki mają być - inaczej niż obecnie - dzielone między gminy wierzyciela, dłużnika i budżet. Do gmin trafi po 20 proc. odzyskanych pieniędzy, a do budżetu pozostałe 60 proc.
Fundusz ma rozpocząć działalność od października tego roku. Wypłacane przez niego do końca roku świadczenia mają kosztować 521 mln zł.
Bartosz Marczuk