"Greedflation" straszy w Europie. Rosną koszty, rosną płace, a firmy i tak zwiększają zyski
Przez wysoką inflację i ciągłe wzrosty cen musimy za te same produkty płacić coraz więcej. Ale podwyżkom w sklepach winne mogą być nie tylko obiektywnie wyższe koszty prowadzenia biznesu. Firmy wykorzystują to, że klienci wiedzą, że będzie drożej i podwyższają ceny tak, żeby nie tylko wyrównać koszty, ale dodatkowo zarobić - alarmują zachodni ekonomiści. Sprawdzamy, czy widmo zjawiska zwanego "greedflation" dotarło też nad Wisłę.
Coraz wyższe ceny w sklepach, punktach usługowych, na stacjach paliw i u lekarza: z tym problemem mierzą się teraz wszyscy. Wpływ inflacji na codzienny budżet według badań odczuwa już prawie każdy Polak. Co więcej, często mamy poczucie, że ceny niektórych towarów i usług idą w górę dużo mocniej, niż wskazywałby na to ogólny poziom inflacji.
Jednocześnie surowce energetyczne, których ceny podbijały w 2022 roku koszty prowadzenia prawie każdego biznesu, nie tylko przestały drożeć, ale zaczęły wręcz tanieć. Najtańszy od dawna jest gaz, widać też spadki cen paliw ciągniętych w dół przez taniejącą ropę.
To rodzi pytanie, czy za kolejnymi podwyżkami cen stoją tylko wyższe koszty. Głosy, że biznes może wykorzystywać obecną sytuację, aby zwiększać swoje zyski, podnosi coraz więcej ekonomistów. Zwłaszcza, że - jak wskazują - płace, które również mogą podbijać koszty firmom i inflację w gospodarce, wcale nie wzrosły tak mocno.
Zastrzeżeń co do utartej narracji, że inflacja jest winą drogiej energii i wzrostu płac jest już tyle, że za granicą ukuto na określenie obecnej sytuacji w gospodarce osobny termin. Czym jest "greedflation", o której piszą zachodni komentatorzy?
Określenie greedflation (połączenie ang. greed - chciwość i inflation - inflacja) oznacza sytuację, w której firmy wykorzystują to, że klienci i tak spodziewają się wzrostu cen, by za pomocą podnoszenia cen ponad poziom wzrostu kosztów prowadzenia biznesu zwiększać swoje zyski. Np. na przełomie 2021 i 2022 roku, gdy nadal utrzymywały się pandemiczne problemy z łańcuchami dostaw, a ceny surowców energetycznych biły kolejne rekordy, podwyższanie cen wydawało się nieuniknione. W końcu ceny paliw i energii podbijają koszty działalności prawie każdego biznesu. Wyższych cen w handlu i usługach wszyscy się więc spodziewali.
Tyle, że ceny usług i towarów mogą rosnąć nieproporcjonalnie do wzrostu kosztów. Chodzi o sytuacje, gdy przedsiębiorcy podwyższają swoje marże o tyle, że nie tylko pokrywają wyższe koszty prowadzenia biznesu, ale jeszcze zwiększają zyski w porównaniu ze stanem sprzed pojawienia się inflacji.
Jak donosi agencja prasowa Reuters, nad tym, czy taka sytuacja ma miejsce w strefie euro, mieli zastanawiać się przedstawiciele Europejskiego Banku Centralnego (EBC) na specjalnym spotkaniu na początku marca.
"Na spotkaniu w odległej arktycznej wiosce decydenci z Europejskiego Banku Centralnego zmierzyli się w zeszłym tygodniu z pewnymi twardymi faktami: firmy czerpią zyski z wysokiej inflacji, podczas gdy pracownicy i konsumenci płacą za to rachunek. Dane przedstawione 26 decydentom z EBC pokazały, że marże i zyski firm raczej rosną zamiast maleć, jak można by było się spodziewać w sytuacji, gdy gwałtownie rosną koszty" - informuje Reuters.
To zupełnie inny obraz sytuacji, od tego, na którym opierały się dotychczasowe założenia polityki EBC. Zakładała ona, że do wysokiej inflacji, poza kosztami energii, przyczyniają się rosnące płace. Bank operował więc stopami procentowymi tak, by wyrównać w gospodarce efekt wzrostu wynagrodzeń, opierając się na założeniu, że dynamika wynagrodzeń w końcu wyhamuje, a inflacja wróci do normy.
Tymczasem wynagrodzenia w poszczególnych sektorach gospodarki strefy euro wzrosły w 2022 roku mniej niż zyski tych branż - wskazuje ekonomista Philipp Heimberger, przywołując dane przedstawione bankowi centralnemu eurolandu.
"Od początku 2022 r. zyski rosły znacznie szybciej niż płace w większości sektorów. Sektorowe zyski jednostkowe wzrosły szczególnie w rolnictwie, przemyśle wytwórczym, budownictwie, energetyce i usługach komunalnych" - podaje ekonomista z Wiedeńskiego Instytutu Międzynarodowych Studiów Ekonomicznych, powołując się na dane zaprezentowane członkom EBC: