Greenfield, czyli hala w szczerym polu
Inwestycje przemysłowe, zwłaszcza lokalizacja zakładów produkcyjnych firm zagranicznych, rozkwitają wprost proporcjonalnie do spadku wizerunku Polski na politycznej arenie międzynarodowej. Na szczęście firmy zagraniczne pierwiastkowania używają jedynie w obliczeniach konstrukcyjnych i biznesowych.
W I kw. 2007 r. Polska Agencja Informacji i Inwestycji Zagranicznych mogła pochwalić się pomocą w podjęciu decyzji o lokalizacji fabryk w naszym kraju 17 inwestorom. Wartość tych projektów szacuje się na 577 mln euro, a powstałe fabryki zatrudnią ponad 8 tysięcy osób. Dla porównania, w całym pierwszym półroczu ub.r. PAIiIZ asystowała przy wydaniu pozwoleń 12 podmiotom. Jak widać, galopująca gospodarka stanowi doskonały magnes dla przedsięwzięć przemysłowych.
Chociaż bardzo się staramy zmienić proporcje sektorów lokujących inwestycje w Polsce, większość bezpośrednich przedsięwzięć zagranicznych w naszym kraju stanowią nadal kompleksy produkcyjne. Zdarzają się co prawda spektakularne sukcesy w ściągnięciu inwestycji z zakresu BPO (Business Process Outsourcing) czy centrów badawczo-rozwojowych (Google w Krakowie i Wrocławiu, czy ABN Amro w Warszawie), to jednak nadal Polska przemysłem stoi.
Na popularność naszego kraju wśród inwestorów zagranicznych składa się kilka podstawowych czynników. Po pierwsze, wciąż jesteśmy konkurencyjni, jeżeli chodzi o koszty pracy. W Europie nasi pracownicy postrzegani są jako niestawiający wygórowanych wymagań finansowych. A przy tym wyrobiliśmy sobie opinię sumiennych i pracowitych, co w rozleniwionych społeczeństwach zachodu staje się cnotą coraz rzadziej spotykaną. Polak nadal jest na dorobku, zależy mu na dobrej pracy, pozwalającej pokryć przynajmniej część z wydatków konsumpcyjnych, które pracownik unijny uważa za podstawowe. Co prawda polski pracownik, wzmocniony świadomością niedoborów na rynku pracy, spowodowanych ostatnią falą emigracji, żąda coraz większego wynagrodzenia, a pracodawcy straszą groźbą sięgania po tańszych robotników z Dalekiego Wschodu, jednak sytuacja ta raczej nie wpłynie na zmniejszenie napływu inwestycji.
Analizując miejsca największych przedsięwzięć produkcyjnych, można również zwrócić uwagę na lokalizację kompleksów przemysłowych w pobliżu prężnych ośrodków akademickich. Inwestorzy starają się już zawczasu zapewnić sobie "dostęp do studentów", zwłaszcza z uczelni technicznych, często współtworząc programy nauczania i organizując praktyki zawodowe. Stąd popularność regionów dolnośląskiego (Politechnika Wrocławska), śląskiego (tradycja szkolnictwa technicznego), wielkopolskiego (Politechnika Poznańska), czy mazowieckiego. Decyzja o budowie kompleksu Sharpa w podtoruńskich Łysomicach nie była podyktowana myślą o współpracy z uczelnią Ojca Rydzyka, ale raczej z Uniwersytetem Mikołaja Kopernika.
Inwestorzy zagraniczni śmielej spoglądają na Polskę również dzięki szansom na polepszenie infrastruktury transportowej. Nawet jeżeli kompleksy przemysłowe powstają w szczerym polu (np. podwrocławskie Kobierzyce), to dzięki możliwości skorzystania z funduszy unijnych, realne staje się uzbrojenie terenu i budowa od podstaw sieci dróg łączących powstające fabryki ze światem. A w Kobierzycach (dokładnie Biskupicach Podgórnych w gminie Kobierzyce) powstała nawet ulica LG, wzdłuż której lokalizowane są zakłady koncernu i kooperantów.
Warto też wspomnieć o atrakcyjności terenów położonych w pobliżu mających powstać sieci autostrad. I chociaż w większości pozostają one wciąż na papierze, a realność ich budowy ogranicza się do zapewnień kolejnych ministrów, inwestorzy wierzą politykom na słowo i już teraz wykupują działki w pobliżu spodziewanych dróg, realizując nie tylko kompleksy produkcyjne, ale i potężne centra logistyczno-usługowe.
Takie miejscowości jak Stryków czy Wolbórz (woj. łódzkie), Kórnik (woj. wielkopolskie), czy Mszczonów (woj. mazowieckie) dzięki znalezieniu się na mapie planowanych połączeń już zyskują status regionalnych centrów przemysłowo-magazynowych, a ich nazw muszą się wyuczyć obcokrajowcy, zajmujący się lokalizacją największych przedsięwzięć w Polsce.
Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową w raporcie o atrakcyjności inwestycyjnej regionów plasuje na pierwszym miejscu Śląsk. Jednak wyraźnie po piętach depcze mu Mazowieckie, a zwłaszcza Dolnośląskie, które pozycję zawdzięcza m.in. wspomnianym Kobierzycom i szybko budowanym fabrykom, związanym z inwestycją LG. Sam Wrocław również nie pozostaje w tyle, by wspomnieć chociażby rozwijający się kompleks 3M. Według analityków IBnGR, atutem liderującego rankingowi Śląska pozostają jednak największe zasoby kadry pracowniczej, która jednocześnie jest najlepiej przygotowana właśnie do projektów przemysłowych. Region ma do zaoferowania również bardzo dobrą dostępność transportową. Nie bez znaczenia jest też planowana lokalizacja przecięcia dwóch autostrad, A1 i A4.
Polska nadal jest atrakcyjna dla inwestycji przemysłowych, a koncerny ponadnarodowe przenoszą produkcję do naszego kraju, chcąc oszczędzić na kosztach pracy i jednocześnie utrzymać działalność na terenie Europy. Jeżeli jednak nie uprościmy procedur administracyjnych, związanych z realizacją przedsięwzięć budowlanych i zamiast oferowania ulg podatkowych, nie obniżymy obciążeń finansowych pracodawców, nowe kraje unijne oraz Dalekiego Wschodu mogą stać się bardziej atrakcyjne dla nowych inwestycji.
Jarosław Maślanek