Hastings rezygnuje z funkcji szefa serwisu Netflix po 20 latach. Kiedy zmiany w ofercie?

Współzałożyciel Netflix Reed Hastings ustępuje z funkcji dyrektora generalnego firmy, którą kierował przez ponad dwie dekady, pozostawiając to stanowisko swoim dwóm długoletnim współpracownikom, Tedowi Sarandosowi i Gregowi Petersowi.

Sarandos, który był już współdyrektorem generalnym, jest publiczną twarzą firmy w Hollywood, podczas gdy Peters, wcześniej dyrektor operacyjny, nadzorował rozwój produktów i reklamę. - Nasz zarząd od wielu lat planował sukcesję. Wierzymy, że to właściwy czas, aby zakończyć moją misję - napisał Hastings na blogu.

Reed Hastings sygnalizował, że odsunie się już od kilku lat. Wyniósł Sarandosa na stanowisko współdyrektora w 2020 roku i w tym samym czasie mianował Petersa dyrektorem operacyjnym. Już wcześniej delegował prawie wszystkie decyzje dotyczące Hollywood do Sarandosa i stopniowo wycofywał się z codziennego zajmowania się biznesem.

Reklama

- Nie ma wielkiej zmiany strategii ani wielkich zmian w kulturze. To nie jest tak, że szykowaliśmy na ten moment zmiany jakieś rewolucje - powiedział Peters w rozmowie z analityczką Jessiką Reif Ehrlich na łąmach Bloomberga.

Mocne uderzenie, spore zaskoczenie

Netflix zakończył rok 2022 dość mocnym uderzeniem. Firma powiększyła grono swoich subskrybentów o około 7,66 mln użytkowników w ostatnim kwartale 2022 roku, z łatwością przebijając 4,5 mln średnich szacunków analityków z Wall Street. Tym samym, w skali globalnej abonamenty Netfliksa posiada już ponad 231 mln ludzi.

Przychody, na poziomie 7,85 mld dolarów, były zgodne z szacunkami. Chociaż zysk, na poziomie 12 centów na akcję, spadł znacznie w porównaniu r/r, firma prognozuje, że marża zysku i wolne przepływy pieniężne poprawią się w roku 2023.

Sarandos i Peters muszą jednak wspólnie przeprowadzić Netflix przez burzliwy okres w branży medialnej. Firma właśnie odnotowała najwolniejszy rok wzrostu liczby abonentów od 2011 roku, kiedy to oddzieliła swój biznes streamingowy od usługi DVD-by-mail. Akcje firmy straciły w zeszłym roku połowę swojej wartości, a jej rosnąca oszczędność niektórych zraziła.

Mimo to oferta programowa wciąż cieszy się sporym powodzeniem. Firma wyemitowała swój trzeci najpopularniejszy program telewizyjny w historii - serial "Wednesday", najpopularniejszy film obcojęzyczny - "Troll" oraz czwarty najpopularniejszy film w historii - "Glass Onion". Jej programy stanowiły zwykle 8 z 10 najczęściej oglądanych tytułów streamingowych każdego tygodnia w ciągu ostatniego kwartału, według Nielsena.

Konkurencja się rozgrzewa

Zwiększona konkurencja ze strony Disneya, HBO, Apple i innych mocno dała się we znaki Netfliksowi w ciągu ostatnich kilku lat. Choćby w ten sposób, że wspomniane firmy wycofały wiele swoich popularnych tytułów z Netfliksa, aby wykorzystać je we własnych usługach, a liczba osób rezygnujących z Netfliksa wzrosła. Ale Netflix wierzy, że tańszy, wspierany reklamami poziom dla oszczędnych konsumentów zwiększy wzrost.

Netflix wprowadził reklamy w listopadzie po latach pozycjonowania swojej usługi jako alternatywy dla telewizji wspieranej reklamami. W pierwszym miesiącu funkcjonowania reklamowy plan Netfliksa nie wzbudził zachwytu, a reklamodawcy stwierdzili, że usługa dostarczyła mniej widzów, niż firma przewidywała. Ale w grudniu było już zupełnie inaczej.

Okazuje się, że najtańszy plan abonamentowy z reklamami przyciągnął nowych, wrażliwych na koszty klientów. Zdecydowana większość osób wybierających tę opcję to nowi klienci, a nie osoby obniżające poziom z droższego planu. Mimo że firma prawie podwoiła cenę swojego najpopularniejszego planu w ciągu ostatniej dekady.

Walka z łamiącymi prawo

Netflix wierzy również, że wzrost sprzedaży w 2023 roku będzie możliwy dzięki rozprawieniu się z ludźmi dzielącymi się hasłami. Szacunki Netfliksa wskazują, że z jego platformy streamingowej korzysta obecnie ponad 100 mln osób, które posługują się hasłem do konta kogoś z rodziny lub przyjaciół. Firma chce położyć temu kres, a w pierwszej kolejności zmiany w polityce subskrypcyjnej wprowadzi w Stanach Zjednoczonych.

W USA i Kanadzie około 30 mln użytkowników korzysta z serwisu niezgodnie z regulaminem. Na razie nie wiadomo, jak wysokie będą nowe opłaty. Jeśli utrzymany zostanie poziom 3 dolarów ustalony podczas testów, analitycy firmy Cowen szacują, że dzięki temu Netflix uzyska w przyszłym roku 721 mln dolarów przychodów z samych tylko Stanów Zjednoczonych i Kanady. Tak przynajmniej napisał "WSJ".

Zmiany w ofercie pojawią się też w Polsce. Osoby, które nie mieszkają w jednym gospodarstwie domowym, będą musiały założyć własne konto, aby korzystać z serwisu Netflix. Podejrzane próby połączenia będą weryfikowane, a konkretniej - będzie chodziło o weryfikację konkretnych urządzeń. Na razie nie ma jednak mowy o wprowadzeniu dodatkowych opłat.

Krzysztof Maciejewski

INTERIA.PL/Informacja prasowa
Dowiedz się więcej na temat: Netflix
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »