Herbatka za 5 mln dolarów w hotelu Waldorf Astoria
Światowe Forum Gospodarcze od lat odbywa się w szwajcarskim kurorcie Davos. Do tej pory zjeżdżali tam przede wszystkim politycy i biznesmeni, by spokojnie i bez kamer porozmawiać o interesach. W tym roku rozszerzono i grono uczestników gigantycznej herbatki i tematykę, przenosząc ciężar na sprawy społeczne.
Nowy Jork, po hekatombie z 11 września, stał się - i zapewne na długo pozostanie, szczególnie "strefa zero" na Manhattanie - miejscem symbolicznym, gdzie wręcz nie wypada zachowywać się agresywnie, wzniecać niepokoje. I to zapewne, poza chęcią złożenia hołdu i wyrażenia solidarności z nowojorczykami, było jedną z głównych przyczyn dla których możni tego świata zebrali się właśnie w tym mieście, by poczekać aż "skruszeją im serca". Takie było bowiem główne przesłanie Światowego Forum Gospodarczego, które w nowojorskim hotelu Waldorf Astoria zgromadziło prawie trzy tysiące polityków i biznesmenów, działaczy gospodarczych, ale również - to nowość - artystów, przedstawicieli organizacji społecznych i kościołów, filozofów, pisarzy.
Światowe Forum Gospodarcze od lat odbywa się w szwajcarskim kurorcie Davos. Do tej pory zjeżdżali tam przede wszystkim politycy i biznesmeni, by spokojnie i bez kamer porozmawiać o interesach. W tym roku rozszerzono i grono uczestników gigantycznej herbatki i tematykę, przenosząc ciężar na sprawy społeczne. Obok konkurencyjności, zyskowności, innowacyjności, pojawiły się odpowiedzialność, współistnienie, reputacja. Wszystkie z przymiotnikiem: społeczne. W efekcie kilkuset najmożniejszych ludzi świata, w eleganckich garniturach i absolutnym milczeniu, w wykwintnych wnętrzach luksusowego hotelu, słuchało Bono, lidera zespołu U2, w dżinsach i rozchełstanej koszuli, który racje antyglobalistów zabrał z ulicy i przedstawił w sali posiedzeń.
Od kilku już lat dziennikarze, znacznie więcej miejsca niż treściom, jakie niesie za sobą każde forum czy szczyt najbogatszych, poświęcają liczbie i zachowaniom antyglobalistów, którzy zjeżdżają na miejsce z tej okazji. W Nowym Jorku spotkało ich srogie rozczarowanie. Antyglobalistów wypłoszyła paskudna nowojorska pogoda i wyposażenie techniczne oraz zapowiedzi miejscowej policji. Tak dalece, że skłoniło to jednego z mieszkańców Brooklynu do demonstrowania, na pustych, specjalnie dla demonstrantów przeznaczonych miejscach, z napisem: "Protestuję przeciwko brakowi protestów". I ogólnej oceny w tej mierze nie zmienią nieliczne pochody pod koniec obrad. Przemaszerowali, a później udali się do pobliskiego McDonalda na frytki, colę i koktail. McDonalda, obok GAP, Coca Coli, i innych, symbolu globalizmu w starym wydaniu.
Czy jednak tylko pogoda i policja skłoniły przeciwników globalizacji do zrezygnowania z protestów na większą skalę? Bardziej prawdopodobne jest, że zdali sobie sprawę, przynajmniej częściowo, z ich bezcelowości - szczególnie w tym miejscu. Forum jest miejscem wymiany poglądów, otwartym panelem dyskusyjnym, tu żadne decyzje nie są podejmowane, nawet nie są wypracowywane ich zremby. Ma poruszyć sumienia, skruszyć serca możnych tego świata. Czy zostało to osiągnięte? Mam wrażenie, że jest to utwierdzanie w racji przekonanych, bez skutecznej próby dotarcia do reszty.
A nowojorczykom nawet interesu przy tej okazji nie udało się zrobić. Koszt "herbatki" to około pięć mln dolarów, a oni liczyli jeszcze na ponad siedem z antyglobalistów właśnie. Ale ci nie dopisali, a blokady skutecznie utrudniały życie.