- Skoro kobiety reprezentują połowę społeczeństwa, to władza polityczna i ekonomiczna musi również należeć do kobiet - podkreślał kilka dni temu premier Hiszpanii, Pedro Sanchez (PSOE). Premier zastrzegł, że przyjęcie ustawy jest jasnym sygnałem, że rząd nie zrobi ani kroku w tył w obronie równości kobiet i mężczyzn. Przyjęte prawo ma być też gwarancją, “że parytet nie będzie już zależał od politycznej wrażliwości tego, kto rządzi”.
Hiszpania odrabia lekcje
Wymagane w ustawie 40 proc. miejsc zajmowanych przez kobiety w zarządach dotyczy nie tylko spółek giełdowych i zarządów dużych firm, ale też stowarzyszeń zawodowych, np. rad adwokackich, a nawet składów jury w konkursach, gdzie przyznawane nagrody są finansowane z funduszy publicznych. Parytet obejmie również listy wyborcze. Tam kobiet i mężczyzn ma być po połowie. Ma też obowiązywać w rządzie.
Z danych biura prasowego hiszpańskiego gabinetu wynika, że na 1220 miejsc w zarządach spółek giełdowych, 357 zajmują kobiety (29,3 proc.). One też piastują co 5. dyrektorskie stanowisko. W porównaniu do 2021 r. jest to o 3 punkty procentowe więcej. Lepiej wygląda sytuacja wśród największych spółek akcyjnych należących do indeksu Ibex. W grudniu 2022 roku udział kobiet w radach nadzorczych wyniósł tam 37,7 proc. Zaś w firmach publicznych i prywatnych kobiety zajmują co trzecie kierownicze stanowisko.
Premier - feminista
Pedro Sanchez wielokrotnie podkreślał, że stoi na czele feministycznego rządu. Za jego kadencji, po raz drugi w historii hiszpańskiej demokracji, powołano Ministerstwo ds. Równości. W rządzie zasiada prawie dwa razy więcej kobiet niż mężczyzn. Kobieta jest ministrem obrony, także skarbu i dyplomacji. W hiszpańskim Kongresie Deputowanych 44 proc. zajmują panie, a w Senacie - 39 proc.
Podobne prawo nie ominie również Polski. Przyjęta w zeszłym roku nowa dyrektywa europejska w sprawie równowagi płci - „Kobiety w zarządach” - wymaga, aby do 2026 r. co najmniej 40 proc. stanowisk administratorów w spółkach giełdowych piastowały kobiety.
Ewa Wysocka











