Hiszpanie złapali się bardzo mocno za kieszeń
Socjalistyczny rząd w Madrycie zaaprobował drastyczny plan oszczędnościowy opiewający na 15 mld euro. Celem jest uniknięcie kryzysu w greckiej skali poprzez ograniczenie deficytu budżetowego z 11,2 proc. (na koniec 2009 r.) do 9,3 proc. w tym roku, 6 proc. PKB w 2011 r., 4,4 proc. w 2012 r. oraz do 3 proc. w 2013 r.
Plan stanie się prawem na mocy dekretu króla, co szerokim łukiem omija Kortezy (parlament) i problemy z uchwaleniem ustawy.
Premier Jose Luis Rodriguez Zapatero założył na bieżący rok przeciętnie 5-proc. redukcję pensji w sferze budżetowej (od 1 czerwca), likwidację wypłaty zasiłku za urodzenie dziecka, zawieszenie automatycznej indeksacji rent i emerytur, zmniejszenie pomocy dla regionów o 1,2 mld euro oraz wprowadzenie podatku od najbogatszych (na razie bez konkretów) i reformę prawa pracy.
Hiszpanie obawiają się, iż cięcia uderzą w hiszpańską gospodarkę, a to może odbić się na bezrobociu (teraz 20-proc., dwukrotnie wyższe, niż średnia w UE). Obawy są silne mimo ostatnich dobrych wieści - kraj wyszedł z recesji i w I kwartale 2010 r. zgłosił wzrost PKB o 0,1 proc.
W 2011 r. wzrost ma być na poziomie 1,3 proc. (rząd planował wcześniej 1,8 proc.). W czwartek Hiszpania sprzedała 10-letnie obligacje skarbowe za 3,52 mld euro co jest wyrazem zaufania rynków do rządu.
Związki zawodowe (w tym największy - CCOO) zagroziły oddaniem planu Zapatero do sądu pod zarzutem niekonstytucyjności cięć. Druga krajowa centrala - UGT - planuje na 8 czerwca br. strajk w sektorze publicznym a później być może strajk generalny.
Krzysztof Mrówka