Hiszpańskie bary dziesiątkuje COVID-19
Pandemia może zmienić wygląd hiszpańskich miast. Kryzys wywołany koronawirusem może doprowadzić do zamknięcia 40 tysięcy barów - ostrzega Hosteleria de Espańa, największe zrzeszenie punktów gastronomicznych w kraju.
Trudno wyobrazić sobie w Hiszpanii ulicę, przy której nie byłby otwarty bar. Przed pandemią, czynnych ich było w kraju ponad 300 tysięcy - jeden na 175 mieszkańców. Tak wysokiego odsetku nie miało żadne państwo na świecie. A cała gastronomia i firmy z nią współpracujące - od producentów urządzeń, poprzez dystrybutorów produktów, pośredników wynajmujących lokale - zatrudnia 7 milionów osób i wypracowuje 29 proc. hiszpańskiego PKB, z czego tylko w gastronomii pracuje milion 700 tysięcy osób.
Po wprowadzeniu w połowie marca stanu alarmowego, pierwsze zostały zamknięte bary. Po miesiącu, problemy z przetrwaniem ma 15 proc. z nich. Większość placówek to firmy rodzinne, które są bardziej narażone na skutki kryzysu niż punkty gastronomiczne należące do dużych sieci. Jak wynika z badań firmy konsultingowej Bain & Company, obroty barów mogą spaść w tym roku o 40 proc., trwająca pandemia pozbawi pracy ponad 200 tysięcy osób, a 680 tysiącom zmniejszy zarobki i pogorszy warunki zatrudnienia.
Dlatego organizacje zrzeszające placówki gastronomiczne, pośrednicy i producenci współpracujący z nimi, zwrócili się do rządu o pomoc. Chcą, aby wspólnie został opracowany plan odbudowy gastronomii.
"Domagamy się, aby uwzględniono specyfikę sektora, który zrzesza ponad 300 tys. punktów gastronomicznych i zatrudnia ponad 1,7 miliona osób i którego przyszłość jest teraz wielką niewiadomą" - czytamy w komunikacie zawieszonym na stronie Hosteleria de Espańa, największego zrzeszenia hiszpańskich barów. Szacuje ono, że tylko na pokrycie stałych wydatków, ponoszonych teraz podczas kryzysu, potrzeba od 6 do 16 miliardów euro. "Inaczej po wyjściu z kryzysu około 40 tys. barom grozi bankructwo" - czytamy na stronie Hosteleria de Espańa, .
ew