I doktor nie pomoże
Wczorajsza sejmowa debata nad informacją ministra Zbigniewa Kaniewskiego "w sprawie sytuacji Skarbu Państwa w spółkach PKN Orlen i KGHM Polska Miedź po dokonaniu zmian personalnych w radzie nadzorczej PKN i zarządzie KGHM" toczyła się w cieniu, a nawet w dwóch.
Cień pierwszy padał z międzyklubowego, "ekumenicznego" wniosku o wyrażenie ministrowi Kaniewskiemu wotum nieufności - który uzyskał sporo ponad wymagane 69 podpisów, ale może zostać rozpatrzony dopiero na następnym posiedzeniu Sejmu.
Cień drugi roztaczał Jan Kulczyk, najbogatszy Polak i prezes Polskiej Rady Biznesu, którego duch był co chwila przywoływany był w poselskich pytaniach. Minister wykazał się sporym poczuciem humoru, stawiając dotyczącą Orlenu tezę: "Osoby wskazane przez Skarb Państwa do rady nadzorczej spółki nie mogą być w żaden sposób kojarzone jako osoby powiązane z jakimkolwiek układem politycznym, czy układem interesów biznesowych".
Pustego śmiechu na sejmowej sali nie było słychać tylko z tego powodu, iż ona sama tradycyjnie była pusta. Naturalne pytanie, czemuż to przewodniczącym rady został Jan Waga, reprezentujący szczątkowego (termin "mniejszościowy" byłby na wyrost) akcjonariusza Kulczyk Holding - pozostało bez odpowiedzi.
Od samego początku nie byliśmy fanami ministra Kaniewskiego. Ba, sięgnięcie przez Leszka Millera po tego najwierniejszego łódzkiego towarzysza uznaliśmy za sztandarowy przykład fatalnej polityki kadrowej premiera, która była jednym z powodów jego upadku. Jednak zaskoczeniem nawet dla nas staje się realna perspektywa, iż związkowy aparatczyk Kaniewski może okazać się pierwszym ministrem, usuniętym w trybie wotum nieufności! Historia zakpi sobie do tego stopnia, iż głosowanie może odbyć się... 30 kwietnia, na 48 godzin przed odejściem całej Rady Ministrów. I święty Boże, pardon, doktor Kulczyk - nie pomoże.