Ile zarabia przeciętny Polak? Na pewno nie tyle, ile podaje GUS w raportach
Na postawione w tytule pytanie można odpowiedzieć tylko w jeden sposób. Przeciętny Polak nie zarabia na pewno tyle, ile podaje GUS w swoich comiesięcznych raportach. Statystycy poinformowali ostatnio, że przeciętne wynagrodzenie brutto w firmach niefinansowych (zatrudniających co najmniej 10 osób) w lipcu 2022 roku wyniosło 6778,63 zł brutto. Problem w tym, że GUS w miarę pełny raport o pensjach w małych firmach (zatrudniających co najwyżej 9 osób) przedstawia raz na 2 lata. Z historycznych danych można wywnioskować, że średnie wynagrodzenie w polskich mikrofirmach stanowi około 65 proc. przeciętnej kwoty w całej gospodarce.
- W wielu polskich firmach duże zarobki kadry menedżerskiej wpływają na osiąganie wysokiej kwoty przeciętnego wynagrodzenia
- Mediana zarobków dyrektorów w firmach zatrudniających od 10 do 49 osób jest szacowana na 10 400 zł brutto
- W mikrofirmach pracuje co czwarty aktywny zawodowo Polak, ale statystyczna wiedza o ich płacach jest bardzo skąpa
- W sieciach handlowych w Polsce kasjerzy rzadko zarabiają więcej niż 4 tys. zł brutto, a tylko niektórzy menedżerowie sklepów osiągają ponad 7 tys. zł brutto
Średnie wynagrodzenie brutto w przedsiębiorstwach w lipcu 2022 roku wyniosło 6778,63 zł brutto i było o 15,8 proc. wyższe niż przed rokiem. Można więc powiedzieć, że przeciętny pracobiorca dostał podwyżkę rekompensującą inflację (15,6 proc.). Raport dotyczy jednak tylko firm niefinansowych zatrudniających więcej niż 9 pracowników.
Być może jesteśmy świadkami spirali cenowo-płacowej. Rosnące ceny w sklepach są dla pracowników podstawą do upominania się o wyższe płace. Te oczekiwania pracodawcy realizują, ale, by "wyjść na swoje", podnoszą ceny swoich wyrobów. W ten sposób rekompensują sobie wzrost kosztów pracy, półproduktów i energii.
Nie można też wykluczyć, że podwyższone lipcowe wynagrodzenia to to efekt rozwiązań wprowadzonych do ostatecznej wersji "Polskiego Ładu". Bardzo możliwe, że nastąpiły przesunięcia w wypłatach wynikające ze zmian przepisów podatkowych. Od lipca dolna stawka PIT została obniżona z 17 do 12 proc., a jednocześnie zlikwidowano tzw. ulgę dla klasy średniej. Mogło to sprowokować pracodawców do przesunięcie wypłat premii z czerwca na lipiec.
Ekonomiści podkreślają, że na podstawie bieżących danych podawanych przez GUS nie można poznać prawdy o zarobkach ogółu Polaków. Głównie dlatego, że pełniejszą wiedzę o wynagrodzeniach osób pracujących w mikrofirmach dostajemy w zasadzie raz na 2 lata. Na tej podstawie możemy szacować, że średnie wynagrodzenie w najmniejszych przedsiębiorstwach jest o około 35 proc. skromniejsze niż w całej gospodarce.
Najbardziej świeży raport GUS opisuje stan rzeczy na koniec 2020 roku. Wynika z niego, że wówczas w firmach, w których pracowało maksimum 9 pracowników, zatrudnionych było w sumie 4,29 miliona osób, czyli ponad 25 proc. wszystkich pracujących w Polsce.
Średnie wynagrodzenie dla zatrudnionych w mikrofirmach w 2020 roku wynosiło 3 509 zł brutto, przy obowiązującej wtedy płacy minimalnej na poziomie 2,6 tys. zł brutto. Dla porównania, płace w przedsiębiorstwach z więcej niż 9 pracownikami obliczano wówczas średnio na 5 411 zł brutto, a przeciętne wynagrodzenie w całej gospodarce narodowej na 5167,47 zł brutto.
O płacach w niedużych firmach wiedzielibyśmy więcej (i szybciej), gdyby zostały na nie nałożone dodatkowe obowiązki informacyjne, co jednak podnosiłoby koszty działalności. Dlatego wielu ekspertów proponuje, by dane zbierane przez statystyków zastępować informacjami czerpanymi z ZUS lub urzędów skarbowych. Można byłoby na przykład pokusić się o ustalanie przeciętnej pensji na podstawie składki emerytalnej płaconej od wynagrodzeń osób zatrudnionych na umowę o pracę.
Z wyliczeń GUS wynika, że w 2021 przeciętne miesięczne wynagrodzenie brutto w gospodarce narodowej w Polsce wyniosło 5662,53 zł. Ciągle nie mamy jednak wiedzy o zeszłorocznej medianie wynagrodzeń. Te dane GUS też podaje raz na 2 lata. Mediana to płaca "środkowa". Dzieli ona Polaków na dwie równe części - połowa zarabia mniej niż pokazuje mediana, a połowa więcej. Nie ulega wątpliwości, że na rozkład płac w firmach duży wpływ mają wysokie zarobki kadry menadżerskiej.
Wyznaczenia mediany wynagrodzeń, ale tylko w przedsiębiorstwach zatrudniających od 10 do 49 pracowników, podjęła się firma Sedlak & Sedlak W 2021 roku w Ogólnopolskim Badaniu Wynagrodzeń (OBW) wzięło udział 16 936 osób pracujących w małych firmach.
Mediana płac wyniosła 5 123 zł brutto. Co czwarta osoba zatrudniona w tych firmach zarabiała mniej niż 4 tys. zł. Płace 25 proc. najlepiej wynagradzanych pracowników wyniosły 7 tys. zł i więcej. Kobiety zarabiały o ponad 900 zł mniej niż mężczyźni.
Mediana zarobków dyrektorów w małych firmach wyniosła 10 400 zł brutto. Wynagrodzenia kierowników były o ponad 30 proc. niższe. Płace 25 proc. najlepiej wynagradzanych specjalistów wyniosły 6 700 zł i więcej.
Najwyższe płace otrzymywali pracownicy z małych firm w województwie mazowieckim (6 tys. zł) i dolnośląskim (5,5 tys. zł). Na końcu zestawienia znalazły się: lubelskie, podkarpackie, warmińsko-mazurskie i świętokrzyskie. Osoby zatrudnione w tych województwach otrzymywały wynagrodzenia na podobnym poziomie (około 4,2 tys. zł).
W świetle danych GUS o lipcowych płacach w przedsiębiorstwach potwierdzają się obiegowe opinie o niewysokich wynagrodzeniach w sieciach handlowych. Na najnowszych bilbordach Leroy Merlin z informacją o rekrutacji pracowników podane są oferowane stawki. Logistyk/magazynier może liczyć na wynagrodzenie 3 900-5 500 zł brutto, doradca klienta od 3 810 zł do 5 100 zł brutto, a kasjer od 3 610 zł do 4 400 zł brutto.
W Kauflandzie kasjer dostaje maksymalnie 4 100 zł brutto, a lider zespołu - 5 650 zł. W magazynie zarabia się do 3 600 zł brutto, ale możliwe są dodatki. W Lidlu menedżerowie sklepów mogą liczyć na początku na wynagrodzenie w wysokości 4 850-5 550 zł, a po dwóch latach na 7 500 zł brutto. Kierownik sklepu w Biedronce zaczyna karierę od kwot 5 100-7 840 zł brutto.
Czy pracownicy (nie tylko w sieciach handlowych) mogą liczyć, na wzrost płac szybszy od inflacji? Niewiele na to wskazuje. Allianz Trade oraz Stowarzyszenie Polskich Skarbników Korporacyjnych (PCTA) przeprowadziły ostatnio badanie nastrojów menedżerów finansowych kluczowych firm działających w Polsce. W ich opinii największym ryzykiem dla biznesu, a tym samym i gospodarki są bardzo duża niepewność i nieprzewidywalność. Te z kolei wynikają z inflacji, niespotykanego dotychczas tempa wzrostu stóp procentowych, skoku cen surowców, kolejnych fal pandemii i pozrywanych łańcuchów dostaw.
W badaniu udział wzięło 107 członków kadry finansowej wyższego szczebla, głównie będących skarbnikami korporacyjnymi, zarówno w przedsiębiorstwach polskich, jak i międzynarodowych. Blisko 90 proc ankietowanych pracuje w firmie o obrotach przekraczających 200 milionów złotych i w zdecydowanej większości zatrudniających ponad 250 osób.
Ponad połowa ankietowanych deklaruje, że w ich firmach w najbliższym czasie liczba pracujących pozostanie na obecnym poziomie, a tylko niespełna 22 proc. zapowiada możliwość zwiększenia zatrudnienia. W przypadku płac opinie finansistów są podzielone - 48 proc. uważa, że będą one rosły w tym samym tempie co inflacja, podczas gdy 40 proc. sądzi, że w ciągu najbliższych 12 miesięcy wynagrodzenia pracowników nie będą w ogóle podnoszone. Warto dodać, że w opinii ekonomistów Allianz Trade płace nominalne wyraźnie wzrosną, choć w mniejszym stopniu niż ceny konsumpcyjne, co ograniczy siłę nabywczą konsumentów.
Jacek Brzeski