Indie: Polowanie na mięsożerców
W Indiach przybiera na sile konflikt między wegetarianami a mięsożercami. Choć 70 proc. Indusów spożywa mięso, trwa kampania przeciw jego handlarzom, dochodzi do linczów i zabójstw.
Podłożem sporu jest religia, a nie dobro środowiska naturalnego lub zwierząt. Według oficjalnych badań rządowych z 2014 roku 71 proc. Indusów powyżej 15. roku życia to mięsożercy.
Najwięcej jest ich w stanach południowych, gdzie mięso je powyżej 97 proc. mieszkańców (z wyjątkiem Karnataki), w Bengalu Zachodnim na wschodzie kraju (98 proc.) oraz stanach północno-wschodnich (z wyjątkiem Asamu, gdzie mięso spożywa 79 proc. mieszkańców).
Wendy Doniger, światowej sławy badaczka hinduizmu, wielokrotnie przypominała, że u zarania hinduizmu wysokiej kasty bramini spożywali wołowinę. Niższe kasty miały zakaz spożywania tego mięsa. Później trend się odwrócił, a jego apologetą był m.in. Mahatma Gandhi, który odświeżył pomysł ochrony krów i otaczania ich opieką.
Jednak w ostatnim roku pomysł Gandhiego doprowadzono do niebezpiecznej granicy.
W północnych Indiach grupy ochraniające krowy linczują osoby podejrzane o nielegalny handel wołowiną. Dochodzi do morderstw. Walkę z nielegalnymi handlarzami mięsa ogłosił Yogi Adityanath, nowy szef największego indyjskiego stanu Uttar Pradeś. W obawie o swoje bezpieczeństwo zakłady zaczęli zamykać również legalni handlarze mięsa, nie tylko wołowiny, lecz również wieprzowiny i drobiu. Represje dotykają również ich klientów, głównie muzułmanów i dalitów - ludzi z najniższych kast.
Indie w celu ochrony świętych zwierząt wprowadziły oznakowanie ok 190 mln sztuk. Jak podał The Daily Telegraph rząd premiera Narendy Mondiego robi wszystko, by otoczyć zwierzęta należytą ochroną.
Choć nie sposób powstrzymać przemycania starych, nieproduktywnych krów do Bangladeszu indyjskie władze planują stworzyć dyskretne schroniska dla krów. Stare zwierzęta byłyby tam karmione i otoczone opieką aż do śmierci.