Inflacja wymusza podwyżki i zmianę pracy. Polacy szukają też tańszych produktów
Co piąty pracownik otrzymał już podwyżkę lub zmienił pracę na lepiej płatną ze względu na inflację. Najbardziej dotkliwe są rosnące ceny żywności i benzyny. W zależności od zamożności rodziny w różny sposób staramy się poradzić sobie z inflacją.
CBOS sprawdził, co myślimy i jak odczuwamy inflację oraz jakie mamy oszczędności po dwóch latach pandemii. W tym samym czasie zapytał także, jak oceniamy naszą sytuacje finansową.
Nie ma dorosłej osoby, która nie odczułaby inflacji, także większość (92 proc.) spodziewa się, iż ceny będą dalej rosły. Tylko co trzeci ankietowany uważa, że jego rodzina odczuła wzrost cen w sposób łagodny. Pozostali: poważny. Badania przeprowadzono na przełomie marca i kwietnia, a więc w czasie, gdy inflacja przekroczyła 11 proc., a nie jak się okazało w kwietniu 12,4 proc.
Najbardziej dotkliwe dla ankietowanych są rosnące ceny żywności, paliw, koszty transportu i energii elektrycznej. Zwracamy również uwagę na rosnące koszty utrzymania mieszkań, wzrost cen lekarstw oraz świadczeń medycznych.
Z ostatecznych danych GUS dotyczących inflacji w kwietniu wynika, że właśnie te towary i usługi najbardziej podrożały w ciągu roku.
GUS policzył, że za mięso wołowe płaciliśmy w kwietniu o 30 proc. więcej niż rok wcześniej, a za drób aż o ponad 46 proc. O ok. 30 proc. droższe są tłuszcze roślinne i cukier (35 proc.). Nieznacznie mniej podrożała mąka (ponad 25 proc.) i pieczywo (23 proc.)
W kosztach użytkowania domu (wzrost o prawie jedną piątą) najbardziej wzrosły ceny gazu (o niespełna połowę) oraz opału aż o 76 proc.
Konsekwencją wzrostu cen paliw jest wzrost cen transportu, a także zagranicznych ofert turystycznych (o prawie jedną czwartą).
Nieznacznie szybciej niż ogólna inflacja rosną koszty usług lekarskich i stomatologicznych.
Z danych GUS wynika, że nieznacznie wzrosły ceny leków (o niespełna 3 proc.) ale najprawdopodobniej na taką średnią zaważył system leków refundowanych, który statystycznie obniża podwyżkę medykamentów kupowanych bez zniżek.
BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami
Na tak rosnące ceny poszczególnych towarów i usług Polacy mają różne strategie. W porównaniu do października częściej ograniczamy jeżdżenie samochodem oraz z obawy przed dalszym wzrostem cen kupujemy na zapas, przyspieszamy planowane zakupy. Rzadziej natomiast niż pół roku temu wykorzystujemy oszczędności na bieżące wydatki, ograniczamy zużycie wody, prądu, gazu, ograniczamy wydatki na rozrywkę, wypoczynek i kulturę oraz rezygnujemy z większych wydatków, odkładając je na potem.
Tańszych produktów szuka 90 proc. osób, które dla jednej osoby w rodzinie dysponują miesięcznie mniej niż tysiącem złotych. Ale tę strategię stosują wszyscy, także ponad 60 proc. tych, którzy mają do dyspozycji dla każdego domownika ponad 3 tys. zł.
Z badania CBOS wynika, że grupą wiekową, która próbuje na różne sposoby złagodzić skutki inflacji są ludzie w wieku 25-35 lat. Większość z nich równocześnie zrezygnowała z poważniejszych wydatków, ograniczyła wydatki związane z kulturą i turystyką, co czwarta osoba sięgnęła po oszczędności, by wystarczyło jej na bieżące wydatki, ale też wśród wszystkich grup wiekowych najczęściej oni zmienili pracę lub dostali podwyżkę.
Co siódma osoba w tym wieku zmieniła pracę lub pracuje więcej, by więcej zarobić (przy średniej dla wszystkich ankietowanych 8 proc.) Zaś co czwarta dostała podwyżkę (przy średniej dla wszystkich 12 proc.)
Wśród różnych grup zawodowych podwyżki i nową pracę najczęściej otrzymał średni personel techniczny. W najtrudniejszej zaś sytuacji są rolnicy.
W innym badaniu, ale przeprowadzonym w tym samym czasie, CBOS zapytał o oszczędności (ma je 58 proc. ankietowanych) oraz o zobowiązania. Długi, pożyczki i kredyty ma 45 proc. respondentów.
Liczba oszczędzających waha się od lat nieznacznie, zaś liczba osób z kredytami rośnie powoli, ale systematycznie od kilku lat. W 2020 r. było to 36 proc.
CBOS podzielił respondentów na cztery grupy w zależności od tego czy mają oszczędności i długi. Okazało się, że największą grupą są ci, którzy mają oszczędności, a nie mają długów i kredytów (34 proc.). Nieco mniej ma i pożyczki, i oszczędności - 24 proc. Ale są też i tacy, którzy mają długi bez oszczędności - 21 proc. Taki sam procent ankietowanych nie ma oszczędności, ani zobowiązań.
Okazuje się, że w porównaniu do badania sprzed pandemii zmalał odsetek tych, którzy mają oszczędności, ale nie mają długów (o 5 pkt proc.), a wzrósł tych, którzy bez oszczędności się zadłużają (o 4 pkt. proc.)
Z badania wynika także, że co piąta oszczędzająca osoba ma tyle odłożonych pieniędzy, że mógłby na dotychczasowym poziomie żyć ponad pół roku, 29 proc. - od czterech do sześciu miesięcy. Pozostali krócej. Na miesiąc lub na kilkanaście dni oszczędności wystarczyłyby co szóstemu oszczędzającemu.
Aleksandra Fandrejewska