Interesy dobijane w domach publicznych
Kontrola brytyjskiego ministerstwa finansów wykazała prawdziwość donosów, iż bankowcy z londyńskiego City regularnie oferują usługi prostytutek swoim klientom. Biznesowe spotkania firm z branży finansowej z interesantami często odbywają się w luksusowych klubach "tanecznych" będącymi w rzeczywistości domami publicznymi - napisał dziennik "The Guardian".
Precyzyjne opisy dwuznacznych sytuacji zbierały i dokumentowały członkinie organizacji kobiecej Fawcett Society. W aktach jest np. opisany przez byłą pracownicę banku (inwestycyjnego z City) przypadek szefa, który szukał w Edynburgu burdeli na przyjęcie w nich rosyjskich klientów. Zbliżało się podpisanie wielomilionowego kontraktu i bank chciał w ten sposób obłaskawić swoich gości. Inną formą harówki mężczyzn z tej samej instytucji były wypady "na seks" do Japonii z klientami i kolegami po fachu. W macierzystej firmie jako powód podawano "wprowadzanie klientów do japońskich spółek". W rzeczywistości był to intensywny rajd po seks-klubach.
Trwający od lipca śledztwo ma doprowadzić do stworzenia reguł, które uniemożliwią kolejny kryzys w branży bankowej na Wyspach Brytyjskich. Do postępowania dopuszczono Harriet Harman, minister ds. kobiet i równości płci oraz Trevora Phillipsa, szefa Komisji ds. Równości i praw obywatelskich. Swoją drogą, panuje tam przekonanie, że dopuszczenie kobiet do wysokich szczebli zarządzania bankami (do tej pory zajęcie typowo męskie) przeciwdziałać będzie ewentualnemu następnemu kryzysowi - kobiety rzekomo nie są tak agresywne i skłonne do podejmowania dużego ryzyka jak mężczyźni. Ciało, które pracuje nad tą kwestią, ma zdecydowaną przewagę... mężczyzn.
Banki w City niechętnie zatrudniają kobiety na wysokich szczeblach zarządzania bowiem urlop wychowawczy trwa tam 52 tygodnie (w USA tylko 12 tygodni...). Bank bez szefowej przez ponad rok - taka figura uważana jest za zbyt odważną biznesowo. Czy ktoś umiejący liczyć pieniądze na pewno dyskryminuje kobiety?
Krzysztof Mrówka
Czytaj także:
Rumunia: Prostytutki uratują budżet?