Inwigilacyjna współpraca amerykańskiego wywiadu
Jeszcze do niedawna Edward Snowden był przeciętnym informatykiem pracującym m.in. dla NSA, czyli amerykańskiej Agencji Bezpieczeństwa Narodowego. Pozyskane od niego informacje pozwoliły jednak dziennikarzom "The Guardian" i "The Washington Post" na opisanie nie tylko cech, ale i intencji wykorzystania programu PRISM, który zgodnie z zapewnieniami Snowdena służyć ma inwigilacji internautów na skalę globalną. Od tego momentu Snowden stał się jednym z wrogów publicznych USA...
Program PRISM był do początku czerwca tajną inicjatywą rządu Stanów Zjednoczonych. Szczególnie przydatny był on dla Agencji Bezpieczeństwa Narodowego (NSA) oraz FBI. Mówiąc najogólniej - PRISM służy nadzorowaniu ruchu w internecie i inwigilacji internautów. Program gromadzi, przetwarza, filtruje i zapisuje szereg danych, jak np. filmy, zdjęcia, wiadomości e-mail, zapisy czatów czy szczegóły dotyczące naszej obecności na profilach społecznościowych.
Według informacji przekazanych przez Snowdena, Agencja Bezpieczeństwa Narodowego posiada przy tym swobodny dostęp do danych zgromadzonych na serwerach największych koncernów i firm branży telekomunikacyjnej oraz informatycznej. Nie oznacza to w praktyce, że każdy z internautów posiada w NSA swoją własną teczkę, jednak w razie potrzeby Agencja może te dane pozyskać lub po prostu odtworzyć je z wcześniejszych zapisów. Faktycznie więc NSA w każdej chwili może skontrolować gdzie spędzaliśmy nasze zeszłoroczne wakacje, z kim i o czym rozmawialiśmy za pomocą komunikatora Skype, jakie strony polubiliśmy na portalu Facebook, a finalnie także jaki jest nasz gust muzyczny, czerpiąc tę wiedzę np. z listy odtwarzanych przez nas klipów na serwisie YouTube.
Wszystkie te dane miały być udostępniane przez internetowych telekomunikacyjnych gigantów, takich jak Microsoft, Google, Yahoo, Apple czy AOL, jednak koncerny konsekwentnie zaprzeczają jakoby świadomie przekazywały rządowi Stanów Zjednoczonych dane dotyczące ich użytkowników, a nawet słyszały o programie PRISM. Według Snowdena, poza wymianą danych z internetowymi gigantami, PRISM może być w naturalny sposób wykorzystywany również do lokalizowania określonych osób (choćby po miejscu, z którego logują się one do swoich kont internetowych), a także umożliwiać m.in. podsłuch właściwie dowolnej jednostki na całym świecie. Cały proceder miał trwać przy tym od 2007 roku, w chwili, gdy do projektu monitoringu i inwigilacji Internetu przyłączali się kolejni giganci sieci, pozwalając na właściwie nieograniczone śledzenie znacznej większości ruchu w globalnej sieci www.
Źródłem informacji o programie PRISM był niejaki "Verax", co z łaciny oznacza "mówiący prawdę". Tożsamość Verax', za jego zgodą, ujawnił "The Guardian" oraz "The Washington Post". Informatorem okazał się być zaledwie 29-letni informatyk Edward Snowden, który pracując w firmie Booz Allen Hamilton, zajmował się realizacją projektów zleconych jej przez resort obrony USA, w tym oczywiście przez Agencję Bezpieczeństwa Narodowego.
Snowden, który przed ujawnieniem swojej tożsamości wyjechał do Hongkongu, błyskawicznie stał się wrogiem publicznym numer jeden amerykańskiego departamentu bezpieczeństwa. W wywiadzie dla "The Guardian" sam jednak deklaruje, że nie jest przeciwnikiem państwa, a jego działanie podyktowane było jedynie dobą wiarą intencjami: "To nie było tak, że po prostu wstałem jednego dnia rano i podjąłem decyzję. Ale nie chcę żyć w świecie, w którym wszystko, co robię i mówię, jest nagrywane (...) Nawet jeśli nic nie robisz, jesteś szpiegowany i nagrywany.
Możliwości tego systemu rosną z roku na rok. Mogą sprawdzić każdą twoją decyzję czy rozmowę i uderzyć, tworząc podejrzany obraz z czyjegoś niewinnego życia i odmalować cię jako przestępcę. (...) Jeżeli jesteś administratorem systemów informatycznych agencji bezpieczeństwa, masz dostęp do większej ilości dokładniejszych informacji niż zwykły człowiek. I gdy widzisz wszystko, i to regularnie, to zaczynasz zdawać sobie sprawę, że niektóre z tych rzeczy są niewłaściwe. Kiedy mówisz o nich ludziom, nie traktują cię poważnie. I wtedy zaczynasz rozumieć, że o tym wszystkim musi dowiedzieć się szersza publiczność".