Jadwiga Emilewicz: Potrzebujemy więcej nowoczesnych spółek w Polsce
- Potrzebujemy jeszcze więcej nowoczesnych spółek, które będą wykorzystywać najnowsze technologie, najlepiej te opracowane przez rodzime uczelnie i instytuty. To nie wydarzy się jednak bez zmiany nastawienia uczelni w Polsce, które muszą chcieć wspierać swoich studentów i młodych absolwentów, aby korzystali z ich laboratoriów i jak najszybciej - już na etapie pisania publikacji - mogli komercjalizować i wdrażać wyniki swoich prac - mówi w rozmowie z Interią Jadwiga Emilewicz, minister przedsiębiorczości i technologii.
Bartosz Bednarz, Interia: Współpraca polsko-izraelska w obszarze innowacji i nowych technologii może być jeszcze szersza niż dotąd? Izrael intensywnie buduje cały ekosystem od lat 80. XX wieku, zaczynając od funduszu Yozma, a następnie wdrażając kolejne inicjatywy wspierające rynek start-upów i hi-tech. Pod koniec marca tamtejszy rząd zdecydował o dofinansowaniu projektów w Big Data i biotechnologii - kreując tym samym - kolejny wieloletni trend dla izraelskich innowacji. A w Polsce? Budujemy własny ekosystem, ale czego w nim wciąż brakuje?
Jadwiga Emilewicz, minister przedsiębiorczości i technologii: - Zawsze czegoś brakuje, ale liczy się to co już się dzieje. Od ponad dwóch lat przygotowujemy zaczyn do rozwoju całego, szeroko rozumianego ekosystemu start-upowego. Tworzą go ludzie, którzy będą zakładali innowacyjne firmy, inwestorzy, którzy będą gotowi finansować ryzykowne przedsięwzięcia, społeczność klientów, dzięki którym start-upy będą mogły generować dochód, mentorzy - instytucje, które nauczą i doradzą jak budować firmę i jak ją utrzymać na rynku. To także instytucje, których zadaniem jest ułatwienie wyjścia z inwestycji i przekazanie prosperującej firmy w objęcia rynku finansowego.
- Szukając własnej drogi wspierania innowacyjności inspirujemy się rozwiązaniami przyjętymi w najbardziej innowacyjnych państwach świata, a Izrael jest jednym z liderów pod względem zakładanych start-upów w branżach wysokich technologii. Wiele z nich, które zostały wypracowane przez ostatnie 10-12 lat w Izraelu podbijają dzisiaj świat. To choćby Mobileye, który dzisiaj jest wykorzystywany u wszystkich dużych i liczących się producentów samochodów.
Co się w Polsce musi wydarzyć, żeby nasz ekosystem przeszedł z fazy dziecięcej w dorosłość?
- Konieczne jest dalsze animowanie długofalowej współpracy, dzielenia się wiedzą, doświadczeniem i kontaktami pomiędzy przedsiębiorstwami z sektora mikro, małych, średnich oraz dużych firm. Uruchamiamy i przygotowujemy kolejne instrumenty, takie jak Akademia Menadżera Innowacji, mająca wzmocnić zdolności zarządzania innowacjami, czy Global InnoStars, który ma wesprzeć przedsiębiorstwa technologiczne w dalszym, szybkim wzroście poprzez skuteczną ekspansję na rynkach zagranicznych. Dzięki pakietom ustaw o innowacyjności w ciągu ostatnich trzech lat, zapewniliśmy porównywalne lub miejscami nawet lepsze warunki do prowadzenia działalności B+R niż w krajach z nami sąsiadującymi. Prowadzimy dalsze prace nad podatkowym premiowaniem firm, które komercjalizują wyniki własnych prac badawczo-rozwojowych. Wśród sektorów strategicznych, które mają szansę stać się naszym znakiem rozpoznawczym, jest fin- tech. Wczoraj na spotkaniu rządowego zespołu ds. innowacji, który działa od stycznia 2016 r., w gronie szefów KNF, GPW, BGK PARP, NCBiR, rozmawialiśmy o tym, co możemy zrobić, aby jeszcze bardziej rozpędzić rynek fin-tech w Polsce. Rozwój tego sektora ma kluczowe znaczenie dla polskiego rynku finansowego i całej gospodarki. Możliwości zastosowania nowoczesnych technologii w usługach finansowych są ogromne. Polska jako kraj jest właściwie sprofilowana, aby stać się jednym z kluczowych centrów innowacji finansowych w Europie.
Gdy rozmawiamy o fin-tech, często słyszymy opinie o zmierzchu tradycyjnej bankowości.
- Z pewnością jesteśmy świadkami transformacji w obszarze innowacji finansowej. W Polsce tak się złożyło, że najciekawsze rozwiązania fin-tech opracowały właśnie banki. Mało tego, realnie je wdrożyły. I nie jest wcale tak, jak mówią teoretycy, że jeśli bank inwestuje w fin-tech to tylko w jednym celu: by zabić dany projekt. W Polsce na przykład BLIK jest pomysłem z rynku, od startupów, wdrożonym do systemu płatności. Dzisiaj w co najmniej kilku bankach w Polsce testuje się rozwiązania od startupów i co najważniejsze nie są one przejmowane przez te instytucje finansowe, ale wychodzą na szeroki rynek. Jednak szybki rozwój sektora fin-tech to istotne wyzwanie dla wszystkich, w tym dla organów nadzoru nad rynkiem finansowym. Pierwsze działania już podjęto, zauważalna jest zmiana roli Komisji Nadzoru Finansowego z typowego organu nadzoru, na instytucję wspierającą rozwój innowacyjności rynku finansowego. Trwa zmiana podejścia do komunikacji z uczestnikami rynku powiązana ze zmianami w strukturze organizacyjnej Komisji.
- Przy KNF od stycznia działa inkubator fin-tech - Innovation Hub.
- Jego celem są m.in. działania informacyjne z obszaru regulacyjno-prawnego dla podmiotów sektora FinTech, w tym wirtualnymi walutami i technologią blockchain oraz współpracy ze startupami. To taki przedśpiew inicjatywy regulacyjnej, którą zapowiedzieliśmy i którą chcemy zrealizować. Ważna jest jednak też zmiana podejścia. W KNF powołano już na przykład Departament Innowacji Finansowych, który ma pracować nad nowymi rozwiązaniami dla rynku finansowego. Co więcej, opracowując dowolne regulacje, pracownicy KNF muszą się konsultować z tą sekcją. To jest zmiana wydawałoby się, że tylko formalna i organizacyjna, ale de facto mówimy o nowym kursie działania jednostki, która nadzoruje i reguluje rynek finansowy. Oczywiście KNF wciąż przede wszystkim dba o bezpieczeństwo naszych finansów, ale mówi jednocześnie - jesteśmy otwarci i widzimy globalne trendy.
Uczelnie powinny mocniej włączyć się w innowacje?
- Współpraca nauki z biznesem i przede wszystkim jak największa komercjalizacja wyników badań to klucz do sukcesu. Potrzebujemy jeszcze więcej nowoczesnych spółek, które będą wykorzystywać najnowsze technologie, najlepiej te opracowane przez rodzime uczelnie i instytuty. To nie wydarzy się jednak bez zmiany nastawienia uczelni w Polsce, które muszą chcieć wspierać swoich studentów i młodych absolwentów, aby korzystali z ich laboratoriów i jak najszybciej - już na etapie pisania publikacji - mogli komercjalizować i wdrażać wyniki swoich prac. Proces zmian, który zakłada przygotowana przez MNiSW Konstytucja dla nauki - sprawi, że jeśli uczelnie będą chciały więcej angażować się w taką działalność, to mogą liczyć na dodatkowe środki z budżetu państwa.
- Osobiście jestem zafascynowana tym, co zobaczyłam na Uniwersytecie Cambridge. W przeciągu 7 lat dokonała się tam wręcz rewolucja. Powstała spółka celowa, którą uniwersytet najpierw umieścił w swoich strukturach i dofinansował. Jednocześnie wszyscy studenci dostali komunikat, że jeśli chcą opracowywać nowe technologie, to mogą skorzystać z laboratoriów, z inteligentnych pieniędzy (VC) na początek, a uniwersytet chce mieć kilkuprocentowy udział w zyskach w skomercjalizowanych projektach. Fundusz dzisiaj 10-krotnie zwiększył swoją "pojemność", w porównaniu do dnia startu. Wszystko się dzieje w obrębie infrastruktury akademickiej, nieruchomości wokół uniwersytetu są dzisiaj droższe niż w centrum Londynu, a firmy globalne chcą być blisko ośrodka akademickiego, gdyż szukają tam młodych talentów. To pokazuje jak naprawdę niewiele trzeba by pewne rzeczy się wydarzyły. I to nie z perspektywy centrum dowodzenia, władzy centralnej - ale właśnie uczelni.
Szansą nie jest przyciągnięcie najlepszych z zagranicy?
- Chcemy zapraszać zagraniczne talenty do Polski, aby zakładały start-upy, a także rozwijać wsparcie dla indywidualnych wynalazców, którzy potencjalnie mogą zostać start-upami. Dlatego m.in. uruchamiamy takie programy jak Poland Prize. W tym roku chcemy przyciągnąć do Polski około 60 innowacyjnych podmiotów. Na razie to pilotaż i jeśli wszystko pójdzie zgodne z oczekiwaniami, tj. ściągniemy naprawdę ciekawe pomysły i technologie, to w następnym kroku otworzymy te bramy szerzej. Liczę, że pilotaż zakończy się naprawdę ciekawymi projektami, stworzonymi przez młodych ludzi, którzy przyjadą do Polski i będą chcieli zakładać tu nowe firmy.
- Mamy w Polsce bardzo dobry system bankowy i stosunkowo dużo oszczędności skumulowanych na rachunkach. Rezerwuar do inwestycji więc jest, ale raczej tych bezpiecznych. Z kolei patrząc jak to wygląda w Izraelu, Stanach Zjednoczonych, czy krajach skandynawskich, wyraźnie widać, że tam działa bardzo rozbudowany rynek finansowania projektów ryzykownych, na wczesnym etapie rozwoju. My też powinniśmy pobudzać innowacyjność przy pomocy inteligentnych pieniędzy. Mamy PFR Venture, mamy NCBR i programy Bridge Alfa. Cieszę się z tego, że udało nam się zachęcić duże polskie firmy, do tego, by tworzyły własne corporate VC. Mamy duży fundusz w PZU - Witelo, w Tauronie działa Magenta, z tego co wiem dopina się projekt w grupie Azoty. Także liczne sukcesy osób, zupełnie z prywatnego rynku, świadczą o zmianie perspektywy i otwarciu się na innowacje. Zaczyna się to rozkręcać, ale byłoby dobrze, gdybyśmy tutaj też zrobili jakiś "żabi skok". Zachęcili dobre fundusze międzynarodowe i pokazali, że Polska jest atrakcyjnym rynkiem, na którym warto inwestować.
Zainteresowanie zagranicznych podmiotów jest wyczuwalne?
- PFR w ubiegłym roku miał 40 prezentacji w całym innowacyjnym świecie, przed inwestorami, przed zarządzającymi, itd. Z moich obserwacji, m.in po konferencji Impact, gdzie połowa uczestników to byli jednak uczestnicy międzynarodowi, wynika, że zainteresowanie jest i stale rośnie.
Dlaczego potrzebujemy zagranicznych funduszy VC?
- Zaangażowanie takiego podmiotu, który ma już projekty w portfelu i oraz doświadczenie w wyborze spółek, skraca dystans. Budowa rynku VC to dla nas wyzwanie. Z jednej strony to sprawienie, aby fundusze w Polsce ciągle powstawały i były tworzone również przez osoby prywatne, które mają zasoby finansowe. Z drugiej, aby przychodziły i inwestowały w naszym kraju fundusze zagraniczne, które mają już za sobą długi tzw. inwestycyjny track record. Tworzymy pewne zachęty podatkowo-organizacyjne. To co przed nami, z ogródka MPiT, to m.in. prosta spółka akcyjna. Jesteśmy na ostatniej prostej. Kończymy konsultacje zarówno ze środowiskiem startupowym, jak i prawniczo - profesorskim. Staramy się połączyć najlepsze cechy spółki z o.o. i spółki akcyjnej, po to, aby założenie biznesu było jak najprostsze i jak najmniej obciążone dla firm technologicznych Chcemy, aby ustawa weszła w życie od początku 2019 r.
Jeśli chodzi o rynek VC, to co trzeba zrobić, żeby tę kropkę nad i postawić i napędzić jego rozwój?
- Po pierwsze promować to w czym jesteśmy dobrzy, nasze atuty w rękawie. Jak wynika z badania zrobionego przez fundację Startup Poland - liczba start-upów w Polsce zwiększyła się o ponad 70 proc rok do roku (2016/2017). To, co powoduje, że Polska jest atrakcyjna dla inwestorów, to już nawet nie ilość start-upów, ale - dane populacyjne. Jednak 38 mln ludzi robi wrażenie. Jeśli dzisiaj mówimy o start-upach i spółkach technologicznych to zawsze trzy kroki za nimi jest szeroko rozumiany przemysł IT. I w biotechnologii, i w Big Data, czy systemach produkcyjnych - znaczenie informatyków i programistów rośnie. Jeśli zajmujemy w HackerRanku trzecie miejsce po Chinach i po Rosji, w Javie jesteśmy pierwsi, w Pythonie - na 2. miejscu - to świat, a głównie inwestorzy, to widzą. Mam nadzieję, że umiejętnie prowadzona promocja tego rynku jest czymś, co pomoże w jego wzroście. Naszym zobowiązaniem jest zaś przeprowadzić to jak najlepiej. Na pewno pomagają także takie projekty jak ScaleUp, który będziemy niedługo podsumowywać. To nie jest projekt rozpisany na mld zł, ale w wybranych 10 akceleratorach (z 60) mamy od 20 do 60 spółek. Większość z nich to zakończone sukcesem projekty rynkowe, po które ustawia się kolejka funduszowa. Kończymy także konsultacje z KE, odpalamy w czerwcu projekt na akceleratory branżowe Mam nadzieję, że będziemy o tym rozmawiać na forach biznesowych przygotowanych przez MPiT w Izraelu. W drugiej połowie roku mamy przewidzianą misję do Dubaju i spotkania w układzie niemiecko-francuskim. Będziemy promować, zachęcać. To nasza rola.
Jest pani spokojna o relacje polsko-izraelskie, chociażby w kontekście czerpania z doświadczeń i szukania inspiracji w tym jak rozwijać innowacje.
- Jestem spokojna, gdyż wzburzone fale udało się w ostatnich tygodniach opanować i wróciliśmy do intensywności relacji z początku roku. Rozmawiamy już nie tylko o polityce historycznej, ale o wspólnych interesach. To jest najlepszy dowód, że relacje się stabilizują. Pracujemy dzisiaj nad Polsko-Izraelskim Forum Biznesowym. Niedawno wiceminister Tadeusz Kościński był w USA na konferencji Israel Dealmakers Summit, podczas której rozmawiał z przedsiębiorcami i funduszami inwestycyjnymi. Dużo było rozmów, które dotyczyły wspólnych projektów biznesowych i gospodarczych. Myślę że chcemy do tego wrócić. Nie tylko wola, ale też działania podejmowane przez obie strony zaowocują kilkoma nie tylko wydarzeniami, które zobaczy opinia publiczna, ale też podpisanymi umowami, na które liczymy.
Będą wspólne projekty?
- W czerwcu jedziemy do Izraela z przedsiębiorcami na wspomniane forum biznesowe. Kończymy dopinać listę branż, które chcielibyśmy ze sobą zabrać. Na pewno będzie to branża transportowa, tym bardziej, że Izrael ma kilka bardzo ważnych projektów infrastrukturalnych przed sobą, w tym budowę linii kolejowej łączącej Jerozolimę z Tel Awiwem.
- W listopadzie zeszłego roku, wtedy jeszcze z wiceministrem spraw wewnętrznych, dzisiaj z wiceministrem obrony narodowej -Tomaszem Zdzikotem, byliśmy w Izraelu na studyjnej wizycie poświęconej cyberbezpieczeństwu. W tym obszarze kilka projektów planujemy zrealizować już w tym roku, co ma związek z wdrażaniem strategii cyberbezpieczeństwa.
- Do tego jest kilka obszarów, gdzie widzimy możliwość współpracy, jak np. rynek energetyczny, w tym inteligentne sieci energetyczne. Izrael chciałby zaoferować nam swoje rozwiązania, a my jesteśmy gotowi na rozmowy z nimi.
Dużo zapytań biznesowych ze strony izraelskich firm trafia do Ministerstwa Przedsiębiorczości i Technologii w sprawie ewentualnych inwestycji i nawiązania współpracy?
- Można mówić o około 15 firmach izraelskich, które aktywnie działają na polskim rynku. Przekrojowo reprezentują one różne branże, w tym farmaceutyczną, a dokładniej apteczną. Jedna z sieci aptek, co może nie jest szeroko znane - izraelska, dużo zainwestowała w Polsce. Ustawa "apteka dla aptekarza" wyhamowała ich aspiracje inwestycyjne, ale nie wywołała ucieczki kapitału. Mamy też kilka firm, które planują wejście do Polski i zabiegają o większą obecność. Tak jest m.in. z Mobileye.
- Pracując nad programem czerwcowego spotkania w Izraelu koncentrowaliśmy się przede wszystkim na rozwiązaniach hi-tech. Nasza partnerska organizacja z Izraela powiedziała nam jednak, żebyśmy nie uciekali od tych rzeczy, które są podstawą dobrych relacji handlowych. Nie uciekajmy "od stołu i od kuchni" - usłyszałam. Mówiąc wprost od produktów rolno-spożywczych. Jesteśmy jednym z największych dostawców wołowiny do tego kraju. To trudny rynek w tym sensie, że jest odległy i niewielki. Wysiłek organizacyjny, aby wyeksportować do takiego małego kraju produkty nie jest wcale mniejszy niż przy wejściu na duży rynek. Oprócz tego zainteresowanie dostrzegamy w obszarze rozwiązań cybersecurity - nie tylko na poziomie administracji, ale także biznesowym. Co ciekawe, także izraelski przemysł kosmiczny jest otwarty na współpracę, po tym, gdy ogłosiliśmy strategię rozwoju technologii kosmicznych. Nie ma nic dziwnego w tym, że jeśli Polska mówi, że chce mieć pewną suwerenność obronną, to powinna mieć swobodę w obserwowaniu tego, co jest nad naszą przestrzenią. Przy budowie satelitarnego systemu obserwacyjnego, Izrael również wyraził duże zainteresowanie. Przekrój mamy więc naprawdę szeroki.
Czy oferta laboratoriów badawczych, które mamy w Polsce, to atrakcyjny temat dla Izraela?
- To jest przede wszystkim temat istotny dla nas. Wciąż się z nim borykamy. Stąd też projekt Sieci Badawczej Łukasiewicz, który tworzymy. Zainwestowaliśmy na przestrzeni ostatnich lat w laboratoria, w których punktowo, rozłącznie w odniesieniu do pozostałych, można przeprowadzić pewne procesy chemiczne i biochemiczne. Problem w tym, że one nawzajem się nie widzą. Wskazują na to polscy przedsiębiorcy, mówiąc, że wprawdzie w Kędzierzynie mogą rozpocząć proces A, w Puławach dokończyć to samo badanie, ale nie ma w tym ciągłości. Musimy stworzyć ofertę i szeroko ją zaprezentować , bo rzeczywiście duża część naszych laboratoriów, w tym te biotechnologiczne nie są dzisiaj w pełni wykorzystywane. Wymagają one naszego zainteresowania, dzisiaj mniej biznesowego, a bardziej tworzenia zespołów badawczych, które będą chciały do Polski przyjechać i prowadzić prace. To duże wyzwanie dla nas.
Rozmawiał Bartosz Bednarz