Jak zatkać tę rurę

Berlin uważa, że Nord Stream 2 powinien być ukończony, gdyż leży to w ekonomicznym interesie Niemiec. Dla Rosji zasadniczy jest interes geopolityczny, choć Gazprom ceni sobie także finanse z europejskiego rynku gazu. Ale nawet razem nie są w stanie ignorować głosów sprzeciwu w Europie i zwłaszcza za oceanem.

Na początku tego roku rząd w Berlinie w odpowiedzi interpelację partii Sojusz90/Zieloni stwierdził, że sankcje USA wobec gazociągu Nord Stream 2 (NS2) są ingerencją w suwerenność Unii Europejskiej, a zwłaszcza RFN i że ma zamiar dążyć do dialogu na ten temat z administracją prezydenta Joe Bidena. Z dokumentu opublikowanego na stronie internetowej Bundestagu wynika, że taki dialog był już prowadzony "z pewnym skutkiem" na różnych szczeblach z poprzednią, republikańską administracją w Białym Domu. Oznacza to w domyśle, że sankcje ekipy Trumpa mogły być dla NS2 zabójcze, ale ostatecznie były tylko przejściowym utrudnieniem. Pytanie: dlaczego? przecież dla prezydenta Donalda Trumpa byłoby korzystne pozbycie się rosyjskiej konkurencji w sektorze gazowym, aby zdobyć dla eksportu amerykańskiego LNG znaczący niemiecki rynek. Co więcej, USA miały podwójną motywację, aby zniknął projekt Nord Stream 2. Wspomniany już znacznie zwiększony eksport LNG oraz bardzo ważną motywację geopolityczną, czyli poważne ograniczenie wpływów Kremla w Unii Europejskiej.

Reklama

Obecnie, program prezydenta Bidena i ekipy Demokratów zakładający Nowy Zielony Ład wprost przewiduje stopniową likwidację "rewolucji łupkowej", co przekreśla wymiar biznesowy. Pozostaje więc tylko motywacja geopolityczna.

Jednakże także i w tej mierze rosną wątpliwości. Prezydent Joe Biden i pozostali zachodni politycy podczas dorocznej Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium (odbyła się online 25 lutego) zgodnie przekazali mocny sygnał o odnowie sojuszu transatlantyckiego, jednak właściwie wyłącznie w kontekście wspólnego stawienia czoła globalnemu wyzwaniu, jakim są zmiany klimatyczne z geopolityką dekarbonizacji i pandemii COVID-19. Ku zaskoczeniu obserwatorów prezydent Joe Biden przemilczał w Monachium kwestię NS2, choć gazociąg rosyjsko-niemiecki jest postrzegany jako istotny fakt geopolityczny i strategiczny, zagrażający jedności europejskiej i interesom wspólnoty transatlantyckiej. Pojawiły się domysły, że Waszyngton nie chce nowych zadrażnień w relacjach z Berlinem, skoro dąży do odrodzenia więzi transatlantyckich, opartych w dużej mierze na niemieckim potencjale. Być może dylemat jest wyjątkowo trudny i Demokraci wolą odwlekać jego rozwiązanie, aż... budowa NS2 zostanie ukończona.

Gazociąg dla gospodarki

Generalnie w ocenie Berlina niezbędne jest nałożenie na Rosję ostrych sankcji w związku z sytuacją wokół opozycjonisty Aleksieja Nawalnego. Jednakże nie mogą to być sankcje zapobiegające ukończeniu Nord Stream 2, projektu, w którym udział bierze ponad sto firm europejskich oraz liczne firmy niemieckie.  Projektu, który dostarczy Niemcom takie wolumeny gazu, jakie są niezbędne wobec perspektyw kontynuacji Energiewende, czyli transformacji niemieckiej energetyki do energetyki zeroemisyjnej.

Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze

A skutki te niekoniecznie są zgodne z optymistycznymi celami. Zielona energia miała zapewnić Niemcom obfitość taniej energii elektrycznej i pełne bezpieczeństwo energetyczne. Zapewnienia okazały się mocno na wyrost, na energetycznym horyzoncie Niemiec rysuje się katastrofa deficytu energii i blackdownu. Niestabilne OZE miały być balansowane przez wielkie magazyny energii (baterie i akumulatory), co okazało się w praktyce technicznie niewykonalne. Wprawdzie na horyzoncie pojawiła się nowa szansa w postaci strategii wodorowej (wodór zielony, wytwarzany w technologii elektrolizy dzięki energii produkowanej przez turbiny wiatrowe). Jednak na praktyczne rozwiązania strategii wodorowej trzeba będzie długo. Tymczasem Niemcy w tym roku ostatecznie zlikwidują swoje elektrownie jądrowe. Nasila się też presja na przyspieszenie likwidację energetyki węglowej, choć wciąż jeszcze obowiązuje termin do 2038 r. W każdym razie Niemcy już odczuwają deficyt energii elektrycznej w dni bezwietrzne i jej bardzo niebezpieczny nadmiar w dni wietrzne. W styczniu i lutym br. pomimo imponującej odnawialnej mocy zainstalowanej były dni, kiedy produkcja OZE była zerowa albo bardzo niska i Niemcy importowały znaczące wolumeny energii, m.in. z Francji. Po likwidacji elektrowni jądrowych Niemcy muszą dysponować odpowiednią mocą elektrowni na gaz. Na razie dla takiego rozwiązania w Niemczech jest zdaniem ekspertów o wiele za mało gazu. Nie ma realnych możliwości odpowiednio wielkiego importu LNG, za mała jest przepustowość gazociągów tłoczących gaz z innych kierunków. Dlatego trzeba powiedzieć wprost: z punktu widzenia Berlina nie ma możliwości zrezygnowania z rosyjskiego gazu.

Kanclerz Merkel podkreśla często, że NS2 ma dla Niemiec wyłącznie znaczenie ekonomiczne. Nowy przewodniczący rządzącej w Niemczech partii CDU Armin Laschet powiedział 25 stycznia br., że nie zamierza rewidować poparcia dla NS2, mimo sprzeciwu USA i części krajów europejskich, w tym Polski. A gdyby Stany Zjednoczone konsekwentnie zażądały likwidacji NS2 USA? Laschet ma odpowiedź: "W kwestii dostaw energii dla naszego kraju ostatecznie decydują same Niemcy w kontekście europejskim".

Rosyjski wątek geopolityczny

Nie można zapominać, że Niemcy i inni partnerzy europejscy (np Austria, czy Włochy) będą potrzebować rosyjskiego gazu przez wiele lat. W razie rezygnacji z NS2 teoretycznie można by liczyć, że Rosja zachowa się konstruktywnie i zgodzi się na powrót do tranzytu gazu przez Ukrainę. Gdyby Moskwie zależało na wielu miliardach euro rocznie za błękitne paliwo, byłoby niemal pewne, że się w końcu zgodzi na ukraiński tranzyt. Jednak Moskwa na podstawie umów z Niemcami wyłożyła miliardy euro, aby wariantu ukraińskiego uniknąć. Oczywiście z powodów geopolitycznych - jednym z podstawowych warunków powrotu Rosji do statusu supermocarstwa jest ponowne włączenie Ukrainy w jej granice. Pozbawienie Kijowa gazowego tranzytu prowadzi wprost do tego celu. Berlin to wszystko świetnie wiedział od 2014 r., zanim rozpoczęła się budowa NS2. Wolfgang Ischinger, były minister spraw zagranicznych RFN od 2008 roku przewodniczący Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa, wykładowca w Hertie School of Governance w Berlinie podkreślał te problemy w rozmowie z tygodnikiem "Der Spiegel" tuż po wspomnianej już Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium. Można uznać, że pośrednio uzasadniając przemilczenie ich przez prezydenta Bidena.
Kwestie finansowe to kolejny powód, dla którego w Niemczech pojawiły się opinie, że złym rozwiązaniem byłoby wstrzymanie budowy Nord Stream 2, gdy jest gotowy w około 98 proc. Niezależnie od problemów z brakiem gazu i deficytem energii, pojawiłby się problem roszczeń o ogromne odszkodowania za niepotrzebną inwestycję. Niezależnie od tego, czy gazociąg byłby ostatecznie uznany za inwestycję firm prywatnych, czy państwowych istnieją różne i wielkie zobowiązania finansowe. Powstałby też kolosalny problem co zrobić z rozbiórką już zbudowanego gazociągu na dnie Bałtyku i kto miałby ponieść koszty jego likwidacji?

BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami

Poparcie dla NS2 jest w Niemczech silne. Popiera inwestycję SPD z dawną tradycją Ost-Politik - fundamentalnie antyamerykańską i nastawioną na zbliżenie z Moskwą, niezależnie od tego, co się dzieje. Popierają NS2 z jednej strony ugrupowania postkomunistyczne , a z drugiej prawicowa AfD. Taka jest "twarda opcja" centroprawicowych polityków, dyplomatów, czołowych biznesmenów, wreszcie większości elektoratu CDU i CSU. - Można powiedzieć, że prezydentowi Rosji Władimirowi Putinowi udało się praktycznie wytworzyć pewien rodzaj konkurencji między tymi wszystkimi partiami w Niemczech, tak, że każda z nich zabiega o jego względy. Te partie zawsze będą mówić, że w Rosji wszystko jest w porządku, albo, że Rosją nie trzeba się przejmować - podkreśla Thomas O’Donnel, analityk AICGS dodając, że złudzeń co do Moskwy nie mają jedynie Zieloni. Choć politycy centroprawicy niemieckiej prywatnie czy nieoficjalnie zgadzają się, że Rosja Putina jest niebezpiecznym sąsiadem, to uważają, że zagrożenia ze strony Rosji można z powodzeniem eliminować dzięki budowaniu głębokich powiązań handlowych z rosyjskim wielkim biznesem, z konkretnymi oligarchami. Uczyni to agresję niemożliwą, ponieważ dla Putina "zniszczenie wspólnego kosztownego przedsięwzięcia byłoby zbyt obciążające finansowo, a od czasów zimnej wojny energia jest przedmiotem wspólnych interesów. Takim wielkim wspólnym przedsięwzięciem" - uważają chadecy. Rosja może być dla Niemiec tym, czym dla USA jest Meksyk: źródłem bogactw naturalnych, zasobem siły roboczej i państwem, w którym można tanio produkować - uważa Heinrich Dors z Uniwersytetu w Heidelbergu, zastrzegając jednocześnie, że są w chadecji także politycy zdający sobie doskonale sprawę z zagrożenia, jakie stwarza Rosja, i opowiadający się jednoznacznie za wariantem transatlantyckim. Należy do nich m.in. minister obrony i była szefowa CDU - Annegret Kramp-Karrenbauer. Jednak nawet część menedżerów i polityków, którzy są krytyczni wobec Władimira Putina, chce brać udział w projekcie NS2, by korzystać na handlu zarówno z USA, jak i z Rosją.

Pakt energetyczny?

Wiele wskazuje, że Niemcy w sprawie Nord Stream 2 nie mają naprawdę dobrego wyjścia. Jasne jest, że ignorowanie rosnącej krytyki międzynarodowej byłoby szczególnie złą opcją. Nawet gdyby Berlin zdołał pominąć negatywne (choć tylko werbalnie) stanowisko Brukseli, to pozostają Stany Zjednoczone. Pomimo chwiejności Białego Domu, w obu Izbach Kongresu USA panuje dość szeroki sprzeciw wobec NS2. Z tym muszą się liczyć i Berlin ,i Moskwa. W Berlinie pojawiła się koncepcja, aby ukończenie budowy i eksploatację gazociągu powiązać z konkretnymi politycznymi zobowiązaniami Rosji, takimi jak uwolnienie Nawalnego, poszanowanie praw człowieka, demokratyzacja. Analitycy zauważają, że Niemcy mogą też zaproponować "Euroatlantycki pakt energetyczny". Kompleksowy plan, który mógłby objąć Unię Europejską, w tym Polskę, sąsiadów UE z Europy Wschodniej, a także partnerów transatlantyckich. Taki pakt miałby zapewniać materialne i technologiczne wsparcie paneuropejskiej transformacji energetycznej w kierunku odnawialnych źródeł energii. Jednocześnie zapewniając wzmocnienie integralności europejskiego rynku gazu oraz zwiększone wsparcie dla rozwoju Ukrainy. Jeśli chodzi o interes Polski - zapewne władze dostrzegą tu spore szanse, aby głos Warszawy był w tych targach dobrze słyszany, a nasze argumenty brane pod uwagę w ważnej międzynarodowej grze o energię, nie tylko o Nord Stream 2.

Teresa Wójcik

***

Gazeta Bankowa
Dowiedz się więcej na temat: Nord Stream 2 | Rosja | Niemcy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »