Jakie jest teraz największe ryzyko dla Polski

Rządząca Polską partia PiS stoi przed dramatycznym dylematem. Bo zbliżają się wybory parlamentarne i elektorat czeka na kolejne prezenty. PiS - jak robił to już wcześniej - może je dalej rozdawać, co jeszcze bardziej zdestabilizuje rozchwianą już gospodarkę. To jedno z największych ryzyk dla Polski - przyznają analitycy BNP Paribas Bank Polska.

Dlaczego polska gospodarka się chwieje? Inflacja wymknęła się spod kontroli i w maju wyniosła 13,9 proc. licząc rok do roku. Na rachunku bieżącym pojawiła się wysoka nierównowaga, częściowo tylko tłumaczona tym, że przedsiębiorstwa importują mnóstwo  zapasów, a częściowo oznaczająca zapewne utratę zewnętrznej konkurencyjności. W końcu - wzrost słabnie, co zapowiada ogłoszony właśnie Indeks PMI dla polskiego przemysłu, który w maju spadł poniżej progu sygnalizującego spadek aktywności do 48,5 pkt.    

- Jesteśmy w punkcie zwrotnym jeśli chodzi o aktywność gospodarczą. Otoczenie inflacyjne będzie dość istotnym czynnikiem - mówił na konferencji prasowej Michał Dybuła, główny ekonomista BNP Parias Bank Polska.

Reklama

O tym, jak polityka gospodarcza rządów PiS wybijała krok po kroku polską gospodarkę ze stanu błogiej stabilności zastanej w 2015 roku pisaliśmy już w Interii. Główną przyczyną były procykliczne, nadmiarowe i źle adresowane transfery. Do najważniejszych powodów należały błędy w polityce pieniężnej pozwalające rozpętać się inflacji. Produkcja prawa - niejasnego, niespójnego i złej jakości - a także ostre wejście w konflikt z unijnym porządkiem prawnym doprowadziły do utraty zaufania przez biznes i obywateli, i zahamowały inwestycje. Obniżenie wieku emerytalnego wytrąciło z równowagi polski rynek pracy.

Pierwsze wybory w 2015 roku PiS wygrało dzięki obietnicom transferów i szybko przystąpiło do ich realizacji. Sukces w kolejnych zapewniła rządzącej partii pamiętna "piątka Kaczyńskiego". W nieco ponad rok przed terminem kolejnych pora sobie zadać pytanie - jakie prezenty dla elektoratu rządzący szykują? Tym bardziej, że mające dostarczyć politycznego paliwa zmiany podatkowe wprowadzone w ramach tzw. Polskiego Ładu, skończyły się kompromitacją.

Dał przykład Orban jak zwyciężać

Pytanie o prezenty dla elektoratu jest również o tyle zasadne, że w tym roku na Węgrzech partia Victora Orbana w druzgocący sposób wygrała wybory dzięki olbrzymim transferom, rozpoczętym już w ubiegłym roku. Doprowadziło to do wzrostu deficytu finansów publicznych do ponad 7 proc. PKB. Być może opór Węgier wobec sankcji na rosyjską ropę można tłumaczyć tym, że Victor Orban chciałby teraz pokryć koszty swojego zwycięstwa z unijnych pieniędzy.    

- Węgry prowadzą dużo bardziej ekspansywną politykę fiskalną. W efekcie konieczne stało się wprowadzenie podatku od nadmiarowych zysków, które stoi za ostatnim osłabieniem forinta. Mimo, że w Polsce obraz polityki fiskalnej wygląda dużo korzystniej z perspektywy waluty, węgierskie doświadczenia powinny posłużyć jako przestroga przed ewentualnym nadmiernym poluzowaniem pasa - powiedział Michał Dybuła.

- W świetle zaplanowanych na 2023 rok wyborów parlamentarnych nie można wykluczyć prób stymulacji gospodarki poprzez narzędzia budżetowe (...) Takie działania zwiększyłyby ryzyko utrwalenia się inflacji - dodał.

Wewnętrzne przyczyny inflacji

Analitycy BNP Paribas Bank Polska ostrzegają - poważna część inflacji, jaką teraz mamy, to wcale nie tylko "putinflacja", o czym lubi opowiadać rząd. Według szacunków, inflacja bazowa, czyli generowana przez procesy cenowe czysto wewnętrzne i następujące w polskiej gospodarce już w maju gładko przeskoczyła 8 proc., a według prognoz BNP Paribas przebije nawet 10 proc. na przełomie tego i przyszłego roku.

- Prognozujemy, że inflacja CPI w Polsce wyniesie średniorocznie odpowiednio 13,5 proc. i 10,5 proc. w tym i przyszłym roku. Przewidywane w nadchodzących kwartałach spowolnienie gospodarcze ograniczy dodatnią lukę popytową i zmniejszy popyt na pracę. Sądzimy jednak, że odkręcanie się spirali płacowo-cenowej i sprowadzenie inflacji do poziomów zgodnych z celem inflacyjnym (...) zajmie trochę czasu - mówił Michał Dybuła.

BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami

Według ich prognoz, indeks cen konsumpcyjnych poszybuje w lecie tego roku w okolice 16 proc., a po zniesieniu "tarczy antyinflacyjnej" (m.in. obniżki VAT na paliwa i nośniki energii) w przyszłym roku ponownie w okolice 17 proc. Analitycy BNP Paribas szacują, że "tarcze" spowodowały obniżenie się skali wzrostu cen o 3 punkty procentowe. Podstawowa stopa procentowa NBP wzrośnie jeszcze w tym roku do 8 proc. (z 5,25 proc. obecnie), a pierwsze obniżki możliwe są w przyszłym roku. O ile inflacja bazowa się ustabilizuje.

- Powrót inflacji w okolice poziomu 3,5 proc. wydaje się być możliwy dopiero w 2024 roku, a być może nawet później - powiedział Michał Dybuła.

Kiedy inflację wypuszcza się spod kontroli - nie ma już wyjścia - gospodarkę trzeba chłodzić. To bolesne dla wszystkich, a zwłaszcza dla kredytobiorców. Analitycy BNP Paribas szacują, że podwyżka stóp o 100 punktów bazowych oznacza ok. 7 mld zł wyjętych z ich kieszeni w postaci wyższych odsetek od rat kredytów.  

Zacieśnienie polityki pieniężnej to światowy trend. Spowoduje on pogorszenie koniunktury, ograniczenie dostępności finansowania, a w efekcie hamowanie wzrostu gospodarczego. Strefa euro, główny partner handlowy Polski, najbardziej narażona jest na recesję z powodu uzależnienia od dostaw paliw z Rosji. To oczywiście dodatkowo wpłynie na silne osłabienie tempa wzrostu w Polsce.

W tym roku "techniczna recesja"

Analitycy BNP Paribas prognozują, że wzrost PKB w tym roku sięgnie 5,5 proc., jednak na skutek rozpędu z końca zeszłego roku i z I kwartału. Potem już będzie gorzej, co zresztą zapowiada majowy PMI. 

- Startujemy z dość wysokiego poziomu natomiast tempo aktywności gospodarczej będzie słabło. Naszym podstawowym scenariuszem jest techniczna recesja w tym roku

Jednym z kluczowych czynników jest schładzanie się globalnej koniunktory. Najlepsze jest już za nami - powiedział Michał Dybuła

Ale silny wzrost w I kwartale zawdzięczamy niemal wyłącznie temu, że przedsiębiorstwa gromadziły ogromne zapasy. Zainwestowały w nie - według szacunków - ponad 60 mld zł. Wcześniej czy później to gromadzenie zapasów się skończy i wtedy przestaną one pompować wzrost PKB. Perspektywy dla inwestycji wyglądają także kiepsko.

Wzrost wspierać będzie konsumpcja gospodarstw domowych, wspomagana wydatkami uchodźców z Ukrainy. Podwyżki stóp procentowych będą ją jednak mocno ograniczać. Choć wynagrodzenia w przedsiębiorstwach realnie rosną, zupełnie inaczej jest w mikrofirmach i sektorze publicznym. Równocześnie spada siła nabywcza emerytów. Zapowiadana natomiast obniżka stawki PIT do 12 proc. pozostawi w kieszeniach gospodarstw domowych ok. 20 mld zł. 

- Koniunktura przemysłowa będzie się pogarszać i naszym zdaniem będzie się pogarszać dość istotnie. Warunki monetarno finansowe w Polsce wskazują na dość istotną recesję - mówił Michał Dybuła.

Z wyliczeń analityków BNP Paribas wynika, że dopiero wtedy gdy tempo wzrostu polskiej gospodarki obniży się poniżej 3 proc. inflacja zacznie systematycznie spadać. Ale to będzie oznaczało spadek realnych wynagrodzeń, a prawdopodobnie także wzrost bezrobocia. Zapowiada się na to, że powrót gospodarki do równowagi będzie bardzo bolesny. Ale uwaga: im dłużej potrwa destabilizacja, tym cena będzie wyższa.

Jacek Ramotowski

Zobacz również:

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »