Kandydaci do Unii mają kłopoty

Europa Środkowa ma problemy ze sprzedażą papierów skarbowych. Fiaskiem zakończyły się wczorajsze aukcje w Czechach i na Węgrzech. Polska sprzedała oferowane obligacje, ale tylko dlatego, że zaakceptowała bardzo niskie ceny.

Czesi wystawili wczoraj na aukcji obligacje 15-letnie o wartości 14 mld koron (500 mln USD). Chociaż popyt był większy od podaży (wyniósł 15,6 mld koron), Ministerstwo Finansów nie przyjęło żadnej oferty.

Jeszcze gorzej wyglądała sytuacja na Węgrzech: oferta bonów skarbowych wynosiła 30 mld forintów (ok. 130 mln USD), ale inwestorzy gotowi byli kupić papiery o wartości zaledwie 10 mld forintów.

W Polsce sprzedawane były obligacje dwuletnie za 2 mld zł. Popyt wyniósł niewiele więcej - 2,5 mld zł.

Przyczyny trudności ze sprzedażą papierów skarbowych w naszej części Europy są różne.

Reklama

Węgrzy mają problemy z walutą, deficytem w bilansie płatniczym oraz deficytem budżetowym. W rezultacie kurs forinta notuje rekordowo niski poziom wobec euro. Nie pomogły rozpaczliwe działania banku centralnego, który ostatnio podniósł stopy procentowe o 300 pkt bazowych. Inwestorzy boją się, że na tym się nie skończy i nie kupują papierów skarbowych.

W przypadku Czech powodem spadku cen obligacji jest przede wszystkim ogólna niechęć do papierów dłużnych z naszego regionu. Sytuacja budżetowa tego kraju nie jest bowiem zła. Minister finansów Czech powiedział wczoraj, że deficyt w tym roku będzie mniejszy od założonego. Poinformował również, że rentowność, jakiej żądali inwestorzy podczas aukcji, była nie do zaakceptowania.

W Polsce głównym powodem przeceny obligacji są obawy o stan finansów publicznych oraz gigantyczne plany emisyjne papierów skarbowych w przyszłym roku. Na dodatek nasz resort finansów ma już za sobą kilka nieudanych przetargów. Dlatego zmuszony jest akceptować każdą rentowność. Wczoraj dochodowość dwulatek wyniosła 7,08%, wobec 6,24% na przetargu w listopadzie.

- Sytuacja na polskim rynku papierów dłużnych jest zła. Nie można jednak negatywnie odbierać tego, że Mministerstwo Finansów zdecydowało się sprzedać wszystkie obligacje mimo niskiego popytu - ocenia Włodzimierz Kado, dealer obligacji z Banku Handlowego. - W ten sposób dało bowiem do zrozumienia rynkowi, że jest elastyczne, że nie chce prowadzić gry z inwestorami, sztucznie podbijać cen - dodaje. Inni dealerzy twierdzą jednak, że MF osiągnęłoby jeszcze lepszy efekt, odrzucając część ofert, z najniższymi cenami.

Specjaliści od obligacji zarzucają rządowi, że nie wykorzystał dobrych informacji makroekonomicznych, aby poprawić nastroje na rynku. Chodzi o opublikowane w ubiegłym tygodniu przez NBP dane dotyczące obrotów handlowych Polski z zagranicą: w listopadzie, drugi miesiąc z rzędu, ku zaskoczeniu ekonomistów Polska miała nadwyżkę w bilansie płatniczym. - Dane te nie zostały w odpowiedni sposób sprzedane. Minister finansów nie zadał sobie trudu, aby je nagłośnić - mówi jeden z dealerów obligacji.

Problemy z papierami skarbowymi ma także Słowacja. Od maja rentowność obligacji wzrosła tam o 150 pkt bazowych.

Parkiet
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »