Karpie na stół
Na polskie bożonarodzeniowe stoły trafia co roku około 25 milionów karpi. Początkowo postne potrawy były jedynie darami ziemi. Ryby to innowacja wprowadzona najpierw przez kuchnię klasztorną, potem szlachecką. Karpie je dopiero czwarte pokolenie Polaków.
Jeśli kogoś nie "nawróciły" milczące marsze ekologów w obronie "braci karpi", zabijanych młotkiem albo dekapitowanych "na żywca", to czas na rybne zakupy.
Ryby najpierw trafią do stawów - zimochowów z bieżącą wodą - gdzie ich mięso straci posmak mułu, a później w ręce hurtowników i handlowców.
W tym roku karpie są mniejsze niż w latach poprzednich. W większości osiągają wagę do kilograma. Kucharze podkreślają zgodnie, że mały karp jest smaczniejszy.
Produkcja kilograma karpia kosztuje 8 - 9 zł. Według hodowców, by zarobić, kilogram musiałby kosztować w hurcie 12 - 13 zł.
Ceny karpia są w tym roku wyższe w stosunku do lat poprzednich. Hipermarkety oferują żywe karpie w cenie około 8 - 10 zł. Droższe markety sprzedają ryby po kilkanaście złotych (ok. 13 - 15 zł), często w cenę wliczone jest też patroszenie. Tusze karpiowe to wydatek rzędu od 15 do nawet 18 zł. Jednak kupując w hipermarkecie trzeba liczyć się z tym, że karp nie będzie polski - te zza Odry i z Olzy są tańsze.
Kilogram karpia wyhodowanego na naturalnych paszach zbożowych, kupionego bezpośrednio w gospodarstwie rolnym, kosztuje ok. 10 zł. Jeśli mamy ochotę dostarczyć na stół własnoręcznie złowioną rybę, np. w łowisku komercyjnym, to zapłacimy ok. 9 - 10 zł od kilograma "upolowanej" sztuki.