KE: Stocznie czeka redukcja
Komisja Europejska poinformowała w środę PAP, że otrzymała odpowiedź polskiego rządu na list ze stycznia w sprawie programu restrukturyzacji polskich stoczni w Szczecinie, Gdańsku i Gdyni. Treści listu Komisja nie ujawnia.
"Uważnie przeanalizujemy treść dokumentu. Cieszymy się, że nadszedł w wyznaczonym przez nas terminie" - powiedział odpowiadający za konkurencję rzecznik Komisji Europejskiej Jonathan Todd.
Odmówił ujawnienia treści listu, a także spekulacji co do reakcji Komisji Europejskiej. Powtórzył, że KE od polskiego rządu oczekuje przedstawienia planu restrukturyzacji, który zapewni trwałą zdolność do prowadzenia działalności gospodarczej stoczni w przyszłości.
"Są różne sposoby, by to zapewnić: można ograniczyć moce produkcyjne, ale można też przestawić się na produkcję statków, na które jest popyt" - powiedział, odmawiając sprecyzowania, za którym wariantem opowiada się KE. "To polska strona musi nas przekonać do wiarygodnego planu restrukturyzacyjnego" - powiedział.
Pięciostronicowy list, napisany po angielsku, jest odpowiedzią na list unijnej komisarz ds. konkurencji Neelie Kroes z 29 stycznia, w którym sugerowała ona ograniczenia mocy produkcyjnych stoczni w zamian za akceptację pomocy publicznej dla zakładów.
Chodzi o pomoc rzędu 2,2 mld zł. Jeżeli program restrukturyzacji nie zostanie zaakceptowany przez KE, konieczny będzie zwrot tych pieniędzy, co może oznaczać upadek stoczni.
Minister gospodarki Piotr Woźniak mówił na początki lutego, że dopuszcza możliwość ograniczenia mocy produkcyjnych stoczni, ale wyklucza zamknięcie któregoś z zakładów. Dla polskiego rządu ograniczenie mocy jest o tyle problematyczne, że stocznie mają być sprywatyzowane, a im większa zdolność produkcyjna, tym większa atrakcyjność dla inwestora i w rezultacie wyższa cena.
Według danych resortu, obecne zdolności produkcyjne polskich stoczni wynoszą 750 CGT (miernik produktywności stoczni stosowany przez kraje OECD od 1984 r.). "I rzeczywiście nie w całości te moce wykorzystywaliśmy; możemy zejść z tej kwoty" - mówił minister, ale nie chciał ujawnić, ile mogłaby wynieść redukcja mocy produkcyjnych stoczni. Jego zdaniem chodzi o "lekkie korekty", za czym przemawia bardzo dobra koniunktura w przemyśle stoczniowym.
Michał Kot, Inga Czerny