Kibicujemy chętnym na Sapard

ARiMR dwoi się i troi, by zebrać jak najwięcej wniosków o pomoc w ramach programu SAPARD. Zauważyła, że rolnicy boją się programu. Więc pracownicy Agencji i ośrodków doradztwa rolniczego jeżdżą do nich. I agitują niczym akwizytorzy.

ARiMR dwoi się i troi, by zebrać jak najwięcej wniosków o pomoc w ramach programu SAPARD. Zauważyła, że rolnicy boją się programu. Więc pracownicy Agencji i ośrodków doradztwa rolniczego jeżdżą do nich. I agitują niczym akwizytorzy.

- No i czego się pani boi? Nie taki diabeł straszny. Po głosie słyszę, że poradzi sobie pani z wypełnieniem biznesplanu. Niech pani natychmiast przyjeżdża i składa wniosek - przekonywał pracownik jednego oddziałów regionalnych Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, kiedy podawałam się za młodą rolniczkę zainteresowaną programem SAPARD.

Na trzy tygodnie przed upływem pierwszego terminu zbierania wniosków, zgłoszeń od rolników wciąż jest niewiele. W całej Polsce po unijne granty zgłosiło się 26 osób - wypada 1,5 wniosku na województwo.

Reklama

Rolnicy boją się biurokracji i skomplikowanych procedur. Przeraża ich rozbudowany, kilkudziesięciostronicowy formularz i dołączony do niego biznesplan. Barierą jest też brak pieniędzy - muszą zablokować na koncie środki, zanim złożą wniosek, chociaż do rozpoczęcia inwestycji mają jeszcze wiele czasu.

Zupełnie nie przestraszył się biurokracji Eugeniusz Kruszyk, rolnik z Wielkopolski, który prowadzi ponad stuhektarowe gospodarstwo, specjalizujące się w uprawie ziemniaka. Ubiega się o dotację w wysokości 50 tys. zł na zainstalowanie wentylacji w przechowalni ziemniaków o powierzchni 300 mkw. Inwestycja pochłonie 140 tys. zł.

- Nie było trudniej niż przy ubieganiu się o kredyt z banku - ocenia. Wniosku wprawdzie nie wypełniał sam, bo pomógł mu lokalny Ośrodek Doradztwa Rolniczego.

Formularze złożył w poznańskim oddziale ARiMR w połowie ubiegłego tygodnia, tuż przed długim weekendem. Już we wtorek dostał telefoniczną informację, że następnego dnia zjawią się inspektorzy.

- I zjawili się, sprawdzili wszystko, uzupełniłem brakujące dokumenty, poprawiłem. I teraz pozostało mi czekać na decyzję - powiedział.

Strach przed porażką programu zmobilizował Agencję do działania. - Wychodzimy w teren, wykorzystujemy wszystkie możliwe imprezy, na których pojawiają się rolnicy. Do tych rolników, którzy wyrażają wstępne zainteresowanie programem, nasi pracownicy i pracownicy ODR-ów jeżdżą , oglądają, sprawdzają możliwości, doradzają - mówi Krzysztof Szwejk, doradca prezesa ARiMR.

Chęć pomocy potencjalnym beneficjentom nie jest całkowicie bezinteresowna. Pracownicy ODR-ów dostali od ARiMR gwarancję, że za każdy zakwalifikowany wniosek otrzymają 300 zł. Z kolei pracownicy oddziałów regionalnych będą rozliczani na podstawie odrzuconych wniosków.

Ostatnio przygotowano także internetową wersję formularzy, by wnioskodawcy mogli wypełniać je komputerowo.

- Po 17 września, gdy rozpatrzymy pierwsze wnioski, wystąpimy do Brukseli o uproszczenie procedur - zapowiada ARiMR.

Prawo i Gospodarka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »