Kiedy urodzi się ostatni Polak? Specjalista ds. demografii odpowiada
Twierdzenie, że kobiety stawiające karierę nad życie rodzinne odpowiadają za niską dzietność, to po prostu mit - uważa Mateusz Łakomy, specjalista ds. demografii. W weekendowym dodatku dziennika "Rzeczpospolita" "Plus Minus" ekspertowi zadano też pytanie, kiedy urodzi się ostatni Polak.
Według niedawno opublikowanego opracowania GUS (Rozwój regionalny Polski - raport analityczny 2023) liczba ludności w Polsce w 2060 r. wyniesie 30,9 mln. Przypomnijmy, że na koniec 2023 r. liczba ludności w naszym kraju wyniosła 37,635 mln. To oznacza, że w przeciągu 35 lat ubędzie 6,735 mln Polaków.
Populacja Polski będzie też coraz starsza. Przewidywany jest wzrost liczby ludności w wieku poprodukcyjnym, czyli 60 lat i więcej dla kobiet oraz 65 lat i więcej dla mężczyzn. Według GUS, w 2060 r. liczba ludności w wieku poprodukcyjnym wyniesie w Polsce ok. 11,0 mln wobec blisko 9,0 mln w 2025 r. Wiek poprodukcyjny według definicji GUS to taki wiek, w którym nie jesteśmy już zdolni do pracy - w przeciwieństwie do wieku produkcyjnego, który wynosi 18-64 lata dla mężczyzn, a dla kobiet - 18-59 lat.
W Polsce ostatnio dużo mówi się o demografii i o związanych z nią niepokojących tendencjach na rynku pracy. Rosnącą rzeszę Polaków w wieku poprodukcyjnym będzie utrzymywać coraz mniejsza liczba ludzi młodych. Jeśli dzietność w Polsce dalej będzie utrzymywać się na tak niskim poziomie, jak w 2023 r., kiedy to według GUS współczynnik dzietności w naszym kraju wyniósł 1,158, coraz bardziej zasadne stawać będzie się pytanie, które w "Rzeczpospolitej" zadano specjaliście. Jak zaznaczono, pytanie to "samo w sobie wzbudza zainteresowanie i niepokój", a brzmi: kiedy urodzi się ostatni Polak?
"Na to pytanie nie ma jednej odpowiedzi" - mówi Mateusz Łakomy. "Wszystko zależy nie tylko od dzietności, ale też od migracji - zarówno imigracji, jak i emigracji Polaków za granicę. Odpowiadając jednak wprost - nie w tym, nie w następnym stuleciu, ale kiedyś tak. W naszym zasięgu jest zapobieżenie temu. W tym celu wzrosnąć musi dzietność, a saldo migracji pozostać co najmniej zerowe. Doprowadzi to do sytuacji, w której groźba zawarta w pytaniu o narodziny ostatniego Polaka nigdy się nie ziści."
Jak wskazał demograf, wielkość gospodarki i jej rozwój, zdolność do wdrażania innowacji, kwestie społeczne - emerytury, zasiłki i ogólnie pojęte wsparcie dla słabszych - obronność, edukacja i nauka, świadczenie usług publicznych - wszystko to zależy od stanu krajowej demografii. "Gdy jest on 'zły', znacząco spada potencjał w tych dziedzinach i pojawiają się problemy społeczne oraz ekonomiczne" - mówi ekspert.
Łakomy zauważa, że nieprawdziwe jest twierdzenie, iż kobiety stawiające karierę ponad życie rodzinne odpowiadają za niską dzietność.
"Statystyka wskazuje, że tego typu oskarżenia nie mają pokrycia w rzeczywistości. W demografii rozróżniamy bowiem trzy rodzaje preferencji u kobiet: stawianie pracy ponad dom i rodzinę, stawianie rodziny i domu ponad pracę oraz trzecią, starającą się godzić dwie poprzednie, nazywaną adaptacyjną. I faktycznie, kobiety wykazujące pierwszą z tych preferencji mają zdecydowanie mniej dzieci niż kobiety z pozostałych dwóch grup. Niemniej są one w znaczącej mniejszości - wśród polskich kobiet zdecydowanie dominuje preferencja adaptacyjna" - ocenił rozmówca "Rzeczpospolitej".
Jak dodał specjalista, z badań wynika, że kobiety w Polsce chciałyby móc pracować mniej, głównie ze względu na rodzinę.
"I tu wraca kwestia form zatrudnienia i niskiej dostępności pracy na część etatu, pożądanej przez nawet jedną trzecią badanych kobiet. Mimo chęci mają one więc utrudnione realizowanie swoich adaptacyjnych preferencji i utrzymywanie wedle uznania balansu między pracą a rodziną. Twierdzenie, że kobiety stawiające karierę nad życie rodzinne odpowiadają za niską dzietność to po prostu mit" - podsumował Łakomy.