Kontrowersyjny sposób na poprawę dzietności. Władze dofinansują zabieg
Korea Południowa, która ma jeden z najniższych współczynników dzietności na świecie, od kilku lat próbuje walczyć z zapaścią demograficzną. Tamtejszy rząd rozważał ostatnio gigantyczne becikowe w wysokości 100 mln wonów, co stanowi ekwiwalent 300 tys. zł. Najnowszy pomysł na poprawę dzietności wykiełkował w głowach władz stołecznego Seulu. Plan zakłada, by każdemu mężczyźnie i każdej kobiecie, którzy w przeszłości poddali się zabiegom sterylizacji chirurgicznej, dofinansować zabieg odwracający skutki tamtej procedury. Wszystko po to, by rodziło się więcej dzieci.
Dzietność w Korei Południowej od dawna należy do najniższych na świecie. Już w połowie lat 80. ubiegłego wieku spadła poniżej poziomu zastępowalności pokoleń (dla krajów rozwiniętych przyjmuje się, że wymagana do tego wartość współczynnika dzietności wynosi ok. 2,1). W 2018 roku zaś współczynnik dzietności w tym kraju spadł poniżej poziomu 1,0. Od tego czasu było już tylko gorzej - w 2023 r. dzietność w Korei Południowej wyniosła 0,72, a w bieżącym roku ma się jeszcze obniżyć, według niektórych prognoz - do 0,6.
To dlatego władze Seulu postanowiły działać. Jak podaje Bloomberg, we wtorek 28 maja opublikowany został komunikat, w którym obiecano dofinansowanie w wysokości do 1 mln wonów (ok. 3 tys. zł) dla każdego mieszkańca i mieszkanki stolicy, którzy w przeszłości poddali się odwracalnej sterylizacji chirurgicznej (wazektomii w przypadku mężczyzn i podwiązaniu jajowodów w przypadku kobiet), jeśli tylko będą oni chcieli poddać się kolejnej operacji - tym razem odwracającej skutki tamtej procedury. Na program zabezpieczono w budżecie miasta 100 mln wonów.
W Seulu sytuacja demograficzna wygląda wyjątkowo źle. Współczynnik dzietności w stolicy wynosi 0,55. Koreański urząd statystyczny również we wtorek 28 maja opublikował prognozę, z której wynika, że populacja Seulu skurczy się do 2052 roku do 7,9 mln osób z 9,4 mln w 2022 r.
Stołeczne władze już od pewnego czasu dofinansowują zamrażanie komórek jajowych i różne terapie leczenia niepłodności. Burmistrz Seulu Oh Se-hoon w rozmowie z telewizją Bloomberg powiedział niedawno, że miasto zrobi wszystko, by zwiększyć swoją populację - gotowe jest nawet wdrożyć program swatania par.
Przykładów niekonwencjonalnych działań mających poprawić dzietność w Korei Południowej jest więcej. Na początku roku media obiegła wiadomość, że gigant z branży budowlanej, firma Booyoung Group, zapłaci zatrudnionym u siebie osobom 100 mln wonów za każde urodzone dziecko. Takie samo becikowe rozważa też południowokoreański rząd. W połowie kwietnia rozpoczęły się nawet badania opinii publicznej w związku z tymi planami. Roczny koszt tego rozwiązania dla budżetu Korei Południowej szacowany jest na 22 bln wonów rocznie, czyli jakieś 66 mld zł.
Prezydent Korei Południowej Yoon Suk-yeol ogłosił niedawno powołanie nowego resortu - ministerstwa ds. zwalczania niskiego wskaźnika dzietności. Z kolei resort zdrowia zapowiedział, że będzie zwalczać tzw. strefy wolne od dzieci w miejscach publicznych - kinach, kawiarniach czy restauracjach.
Wśród przyczyn niechęci do posiadania dzieci eksperci analizujący sytuację w Korei Południowej wymieniają m.in. wysokie koszty życia i zbyt małą liczbę przystępnych cenowo mieszkań. Nie brak też jednak głosów, że równie istotną rolę odgrywa tutaj czynnik kulturowy w postaci skupienia na pracy graniczącego z pracoholizmem.