Kina wypełniły się widzami, jak przed pandemią

Branża kinowa odżywa po dwóch latach ograniczeń związanych z pandemią. Ciekawe tytuły przyciągają ludzi do kin, frekwencja jest porównywalna z rekordowym 2019 rokiem, mimo że wzrost kosztów zmusił operatorów do nieznacznego podniesienia cen. Branżę czeka jeszcze tylko zakończenie batalii związanej z ustaleniem stawek tantiemowych na rzecz twórców.

- W tej chwili branża kinowa jest już w trybie "business as usual" - kluczowa z punktu widzenia frekwencji jest pogoda i oferta filmowa, a nie pandemia i związane z nią ograniczenia. Mamy oczywiście po dwóch trudnych latach dodatkowe kredyty i obciążenia, ale widzimy, że ludzie wrócili do kin. Gdy pada deszcz, a na afiszach są ciekawe tytuły, frekwencja jest wysoka - mówi Interii Joanna Kotłowska, prezes Polskiego Stowarzyszenia Nowe Kina.

Branża odnosi się już w tej chwili w porównaniach do rekordowego 2019 roku. - Zdarzają nam się tygodnie, w których sprzedaż biletów jest lepsza, zdarzają się i takie, gdy jest niższa. Generalnie marzec był słabszy, a kwiecień lepszy niż w 2019 r. - informuje.

Reklama

Dobre perspektywy

Operatorzy kin z optymizmem patrzą w przyszłość. Zapowiada się sporo ciekawych tytułów, w tym nowy "Avatar". Przedstawiciele sektora liczą, że tego typu produkcje przyciągną do kin sporą publiczność.

Wybuch wojny w Ukrainie 24 lutego przełożył się na spadek sprzedaży, ale było to zjawisko chwilowe. - Przez pierwsze tygodnie wszyscy śledzili doniesienia z kierunku ukraińskiego. Operatorzy kin w całym kraju zaoferowali w tym czasie ukraińskim dzieciom z opiekunami możliwość pójścia na darmowe seanse, przygotowywaliśmy dodatkowe atrakcje, by w jakiś sposób pomóc im otrząsnąć się z traumy, jakiej doświadczyli - mówi Kotłowska.

W ostatnich miesiącach mocno rosły koszty działalności, to pociągnęło za sobą nieznaczny wzrost cen biletów. - Każda sieć ma swoja politykę cenową, ale na pewno wszystkie kina starają się, aby usługa była dostępna dla widzów, by w jak najmniejszym stopniu odczuli oni wzrost cen. Zależy nam na tym, by ludzi stać było na chodzenie do kina - zaznacza prezes Polskiego Stowarzyszenia Nowe Kina.

BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami

Minister pomoże ustalić stawki tantiemowe?

Branżę czeka jeszcze ustalenie poziomu stawek tantiemowych z tytułu praw autorskich. W kwietniu została wydana przez ministra kultury finalna decyzja, która jednocześnie uchyliła w całości wcześniejszą decyzję Komisji Prawa Autorskiego i umorzyła także postępowanie prowadzone w tejże Komisji.

W połowie 2018 r. weszła w życie ustawa o zbiorowym zarządzaniu prawami autorskimi, która wynikała z dyrektywy europejskiej. Przewidywała ona, że do stycznia 2019 r., wszystkie organizacje pobierające opłaty na rzecz twórców przygotują wspólny wniosek w sprawie ustalenia jednej, łącznej, należnej im stawki z tytułu praw autorskich. Ponieważ nie mogły one dojść do porozumienia, złożyły w sumie trzy wnioski. Łącznie na ich konta miałoby trafić 4,1 proc. od sprzedaży biletów.

Komisja Prawa Autorskiego odrzuciła te wnioski, argumentując, że są złożone niezgodnie z prawem. Ustawa bowiem przewidywała jeden wniosek na jedną wspólną stawkę. Organizacje zbiorowego zarządzania prawami autorskimi odwołały się w styczniu 2021 r. od tej decyzji. Resort kultury uchylił decyzję KPA, jednocześnie decyzją ministra sprawa nie wróci do ponownego rozpoznania.

- W tej sytuacji pozostaje nam jedynie tryb negocjacji. Nasze stowarzyszenie złożyło wniosek do ministra kultury, by objął negocjacje swoim nadzorem. Minister nie podjął jeszcze decyzji, ale wiemy, że będziemy mogli przedstawić nasze argumenty za wprowadzeniem takiego nadzoru, szczególnie, że ustawa nie powoduje sankcji dla organizacji za złożenie wniosków niezgodnie z ustawą - informuje Kotłowska. Dodaje, że kina płacą tantiemy "zgodnie z umowami zawartymi pod starą ustawą".

Kina liczą na rozsądne propozycje

Rozmówczyni Interii zaznacza, że organizacji pobierających opłaty na rzecz twórców jest pięć. - Ich oczekiwania są bardzo wysokie, w sumie żądają one 4,1 proc. od całości przychodów z biletów. Tak wysoka łączna opłata nigdy nie była akceptowana przez rynek i nie było możliwości jej negocjacji, chociaż kina adresowały ten problem do organów administracji państwowej zarówno z uwagi na wysokość, jak i tryb jej wprowadzania. Liczymy, że w wyniku negocjacji określimy stawki akceptowane dla wszystkich - dla kin, widzów, organizacji i samych twórców - mówi.

Istotnym elementem są rozliczenia kin z dystrybutorami filmów, do których trafia ok. 50 proc. kwoty ze sprzedaży biletów. Ustawa wyraźnie określa, że opłaty musi regulować kino. Wówczas przypadałoby na nie 8,2 proc. opłat na rzecz twórców z jego części przychodów, a nie 4,1 proc.

Branża postulowała łączną stawkę za wszystkie licencje na poziomie 1,7 proc. - W sytuacji gdy kina miałyby regulować całość należności, również za część przypadającą na dystrybutora, byłoby to 3,4 proc. To i tak duża kwota, szczególnie gdy to porównać z opłatami w innych krajach, które średnio wynoszą 1 proc., a tam, gdzie są wyraźnie wyższe, są one dzielone z dystrybutorem - informuje Kotłowska.

Monika Borkowska

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: kino | filmy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »